niedziela, 29 marca 2015

,,No bo wy, no bo wy, miastowi, jeść lubicie dużo''...

Takim cytatem z piosenki nieodżałowanego Jacka Zwoźniaka można by podsumować udział naszego Koła Gospodyń w Jarmarku Świątecznym w Gdańsku.


Na mazurki, babeczki i świąteczne ozdoby łaskawym okiem raczej nie zerkano. Niestety... Za to 25 kilo pierogów zostało wchłonięte pierwszego dnia w ciągu dosłownie dwóch godzin! A my się bałyśmy, że będziemy musiały obowiązkowo brać po kilogramie do domu, gdy się impreza skończy... Duże wzięcie miał też żurek na maślance, na dziś trzeba było dogotować. A i tak zabrakło.


Dobre gospodynie niczego nie zmarnują, więc pozostałą z wczoraj okrasę do pierogów zamieniłyśmy na pyszne smarowidło do chlebka i serwowałyśmy tradycyjnie z kiszonym ogórem.


Żal mi bardzo naszej ekipy ,,zdobniczej'', która tak się napracowała przy przepięknych  wiankach i szydełkowych jajeczkach. Chyba jednak chętniej kupuje się wciąż ozdoby na Boże Narodzenie. Sama sobie uświadomiłam, że w mojej rodzinie też nie było tradycji zdobienia mieszkania przed Wielkanocą. Ot, stół tylko odświętnie nakryty...


Dziś przy zachwalaniu mazurków moje koleżanki niemal ochrypły, ale w końcu efekty były. Zostało dosłownie  kilka sztuk. Parę poświęciłyśmy, by nabywcy mogli zdegustować. I to podziałało. Zaczęły się ,,achy i ochy''! Oraz nabywanie.


Jak wyszłyśmy na czysto, jeszcze nie wiadomo. Trzeba dokładnie podliczyć koszty własne. Ważne, że zdobyłyśmy doświadczenie. Na przyszły rok dewiza: KARMIĆ NA BIEŻĄCO! Zamiast dwudziestu pięciu kilogramów pierogów, co najmniej dwa razy tyle! Głównie z kaszą gryczaną i twarogiem, bo te sprzedawały się lepiej niż ruskie. I żurku ile się da naprodukować...


***


Dla mnie to były absolutnie nowe doznania, nigdy dotąd nie wystąpiłam w roli ,,żeny za pultem''... (czyt. kobiety za ladą, jeśli ktoś nie pamięta czechosłowackiego serialu sprzed lat). Fajna sprawa, tylko nogi trochę bolą. I plecki też... Kolejny późny debiut, tak czy owak, zaliczony!


Poniedziałek przeznaczam na regenerację po tygodniu pełnym zadań bojowych. Od wtorku zaczynam działania okołoświąteczne... Głównie gastronomiczne, bo ze sprzątaniem już się prawie uporałam.



15 komentarzy:

  1. Pierogi z kaszą gryczaną i twarogiem to rewelacja!!!
    Proponuję też z twarogiem i miętą.Same pyszności.
    Żałuję,że nie mogłam "zaliczyć" Waszego jarmarku, ale obiecuję w przyszłym roku poprawę i oczywiście nabycie PIEROGÓW oraz innych specjałów.
    Pozdrawiam i życzę szybkiej regeneracji (bez jakiegoś choróbska, bo pogoda wczoraj była do kitu).

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapomniałam dodać:z zieloną miętą, a nie suszoną.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chętnie odwiedzam różne jarmarki i czasem coś kupuję. W tym roku skusiła mnie łowicka wycinanka z kogutem; ale generalnie masz rację, na Wielkanoc mało zdobimy - palma, pisanka i tyle.
    Mam też niewielkie doświadczenie jako kiermaszowa sprzedawczyni moich "dłubanek". Z jedzonkiem jest chyba łatwiej, bo pachnie i kusi :-).

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo chciałam stawić się na ten jarmark, żeby Cię zobaczyć we własnej osobie, ale niestety nie udało się. Gdyby nie poważna choroba męża, która sprawiła, że nie mogłam odwiedzać Mamy przez ostatnie trzy tygodnie a ten ostatni weekend był pierwszą okazją, to uczestniczyłabym w jarmarku i na pewno zakupiłabym pierogi, a przy okazji nawiązałabym osobisty kontakt z Tobą (bo mój mąż już chyba Cię widział na koncertach Asi).
    Trudno, życie najsprytniejsze plany potrafi zniweczyć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej, w życiu nie jadłam pierogów z kaszą gryczaną i serem. Ale jadłam gołąbki z kaszą gryczaną i tartymi ziemniakami.
    W tym roku mam pełny luz - zero gości, więc się nie narobię. Z okazji świąt zaszaleję i na śniadanie podam croisanty z drobiowym pasztetem (prod.moja.)
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Z twarogiem i miętą wypróbujemy w czerwcu, wtedy też mamy dwie imprezy kulinarne.

    OdpowiedzUsuń
  7. Domyśliłam się...

    OdpowiedzUsuń
  8. A kiedy już się sprzeda to, co pachnie, powinna się klientela pokarmem dla duszy uraczyć, a jakoś nie chce...

    OdpowiedzUsuń
  9. Mnie i pierogów jednocześnie byś nie zobaczyła, bo mój dyżur przypadał na ostatnie 4 godziny Jarmarku, gdy po pierogach wszelki ślad dawno zaginął. Ale szkoda, że nie mogłyśmy się spotkać osobiście...

    OdpowiedzUsuń
  10. Bez domowego pasztetu Wielkanoc nieważna!

    OdpowiedzUsuń
  11. Po takich emocjach relaks poniedziałkowy jak najbardziej zasłużony. Pozdrawiam Grażynko

    OdpowiedzUsuń
  12. Zrelaksowałam się maksymalnie, ale od jutra zaczynam działania solidne!

    OdpowiedzUsuń
  13. Zazdroszczę Ci, że się już uporałaś ze sprzątaniem. Ja niestety większość działań zostawiam na piątek. W sobotę rano będę piec mięso. Na szczęście nie muszę robić ciast> Przyjadą:)

    OdpowiedzUsuń
  14. To nie było zbyt perfekcyjne sprzątanie, ale zawsze jakiś tam ład...

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...