Dom - odwieczne marzenie Małża, moje nie, bynajmniej. Małż najchętniej by gdzieś na zupełnym pustkowiu osiadł. Wyspiarskie korzenie mu się odzywają. Najlepiej, żeby najbliższy sąsiad oddalony był co najmniej o kilometr. Ja - zwierzę stadne - bez towarzystwa ani rusz. Blokowe stworzenie od urodzenia niemal. Pod tym względem nie dobraliśmy się zupełnie.
Kilka lat temu odetchnęłam z ulgą, gdy udało się sprzedać niedokończoną budowę. Myśl o zamieszkaniu tam napawała mnie zgrozą. Wśród obcych, w domu naprawdę sporym, do tego trzykondygnacyjnym. Biegać po schodach i sprzątać taką landarę na stare lata?!
Ale oto dziś Małż dostał dom.
Teraz należy uściślić, jak w tych starych dowcipach o radiu Erewań. Tak, to prawda, ale nie dostał, tylko kupił i nie dom, a domek. Może nawet domeczek bardziej. 190 na 150 cm. Do ogródka. Na narzędzia. Na pewno bez współlokatorów. Chyba, że się jakiś jeż wprowadzi albo insze stworzenie boże.
Radość była niczym z pozyskania willi. Przyćmiona jedynie faktem, że z powodu wstrętnej pogody niemożliwy był natychmiastowy montaż. I zagospodarowanie wnętrza.
Mam nadzieję, że zagracenie obiektu nastąpi szybko, bo jak P. zaczął przebąkiwać, że ,,od biedy można by tam nawet przenocować'', poczułam się dziwnie zaniepokojona. Czyżby istniał jakiś plan, o którym pojęcia nie mam?
Słyszy się to i owo o dziwnych zachowaniach niektórych panów po przejściu na emeryturę. Rzecz dotyczy głównie pracoholików. Jesteśmy więc w grupie podwyższonego ryzyka. Małżowi zostało 11 miesięcy pracy. Czyżby już coś knuł?... Niby nic na to nie wskazuje. Ale wiadomo, może być różnie...
Jeśli tylko nie chodzi o hodowlę gołębi, kur czy królików to możesz być spokojna
OdpowiedzUsuńkażdy powinien mieć miejsce na swoje zabawki
O wielu rzeczach w życiu marzyłam, ale nigdy o własnym domu i też udało nam się w porę z tego chorego biznesu pt. "własny dom" - wycofać, choć przyjaciele byli wielce zawiedzeni. W najgorszym przypadku Twój mąż rozwiesi tam sobie hamak i będzie udawał Robinsona.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Racja, szczególnie, że nie posiadamy garażu...:)
OdpowiedzUsuńRobinsona może nie. Jego idolem od dzieciństwa jest inżynier Cyrrus Smith z ,,Tajemniczej wyspy''!
OdpowiedzUsuńNormalnie chyba wyprzątnę altankę, to może gości przenocuję, jak w lecie ktoś wpadnie ;)
OdpowiedzUsuńBuziak.
Przy takich wymiarach to ja sie mogę nawet przy tym spaniu wyciągnąć
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
No widzisz! Tak miałam zaszczyt Cię zainspirować.:)
OdpowiedzUsuńTaki nocleg po japońsku od czasu do czasu, czemu nie...
OdpowiedzUsuń