... ruszył w weekend na grzyby. No to my też...
Tak się jakoś od lat składa, że jeśli przebywamy gdzieś poza domem i się wybierzemy pogrzybobrać, to i sukcesy są. Jeśli natomiast wyruszamy z własnych pieleszy, to efekty są mizerne. Tym razem też wyjątku nie było.
Może nie wróciliśmy totalnie ,,na tarczy'', ale cały zbiór to raptem dziesięć borowików i po kilkanaście sztuk podgrzybków i maślaków. Lepiej niż nic, prawda, ale przecież wszyscy wokół wracali z kilkoma wiaderkami! A prawdziwki liczono w dziesiątki, a nawet setki...
No, cóż! Taka widać nasza grzybowa karma...
Obrałam, umyłam, obgotowałam i zamroziłam pięć małych paczuszek, by dodawać do duszonych mięs lub sosów. I tyle!
***
W piątek pojechaliśmy na ostatnie w tym sezonie pozyskiwanie bzu. Uzbieraliśmy solidną porcję, więc do kolekcji doszło kolejne kilkanaście słoików soku. Dziś kilka dostała Asia. Obiecałam sobie, że to już koniec przetworów, ale... W dżungli naprzeciwko dojrzewają renety! Przecież to grzech dać się im zmarnować, nieprawdaż?... A ja szalenie lubię przerabiać jabłka.
***
Nie wiem, jak się na temat tegorocznej zimy wypowiadają najstarsi górale. Jeśli jednak sądzić po zimowitach, to zima nieprędko nadejdzie. Zwykle zakwitały u mnie już między dziesiątym a piętnastym września, tym razem dopiero dziś pierwszy się z ziemi wychylił.
Także domowy sezon grzewczy jeszcze nierozpoczęty, choć bywały lata, że już w pierwszej dekadzie września nie sposób było bez rozruchu pieca wytrzymać. Tymczasem w mieszkaniu nadal w granicach 20-22 stopni. Wszystko gotowe - komin wyczyszczony, węgiel nabyty, drewno na rozpałkę suche. Ale specjalnie nie pali się nam do palenia...
***
Na koniec przepis na bardzo dobrą i szybką sałatkę. Podejrzany podczas konkursu tydzień temu u sympatycznego Kaszuba.
Puszka czerwonej fasoli, dwie-trzy gruszki pokrojone w kostkę, ząbek czosnku, koperek. Sosik z serka homogenizowanego i majonezu w proporcji 3:1. Błyskawicznie i smacznie, polecam!
No właśnie, podobno są grzyby- nawet na bazarze się pojawiły podgrzybki.
OdpowiedzUsuńI gdyby nie fakt, że wymaga to wczesnego ( bardzo wczesnego) wstania to pewnie bym na grzyby gdzieś ruszyła.
Mój twierdzi, że bardziej się opłaca kupić je na bazarze niż jechać 100 km, cały dzień stracić i mało przywieżć.
Miłego, ;)
--a u nas w centralnej jakoś bezgrzybie ... gdzieś pojawiają się pojedyncze... na południowym wschodzie, tam gdzie niedawno byłaś/ zwiedzałaś ostatnio padało przez trzy dni.. znajomy pisał, że i grzybów i grzybiarzy sporo...
OdpowiedzUsuń- pozdrawiam jesiennie... :)
U nas na ryneczku było w sobotę tyle, że przejść było trudno między pojemnikami... A trochę racji Twój małżonek ma, szczególnie w kwestii rannego wstawania, brrr!
OdpowiedzUsuńOj, jesiennie już rzeczywiście...
OdpowiedzUsuń