W nie bardzo sprzyjającej aurze, za to w towarzystwie doborowym, pięć dni minęło jak chwilka...
Dni pod znakiem deszczu, za to wieczory suche na tyle, by dało się rozpalić ognisko. Trzy gitary szły w ruch i choć głosy już nie te, a i pamięć nieco w zwrotkach mieszała, dało się odtworzyć to i owo. Pieśni przeplatane były gęsto dykteryjkami i wspominkami, czas szybko mijał i co się na zegarek spojrzało, to już druga, trzecia w nocy...
Grzybobraliśmy tylko raz, bez wielkiego sukcesu, ale do jajecznicy na rano starczyło. Sprawy aprowizacyjne pominę milczeniem, aczkolwiek na pewno nie wykazywaliśmy wstrzemięźliwości w jedzeniu i piciu...
Teraz cztery tygodnie w domu, a potem z Magdą na kilka dni na Węgry. Już się cieszę...
Wszystko dobrze, ale jak ten prysznic zewnętrzny, jak się sprawdził?
OdpowiedzUsuńSuper, ze mieliście grzybki na śniadanko... od Pilaszkowic nie uświadczyłam podgrzybka na Śląsku!
Buziaki!
Prysznic zawiódł na całej linii, ale trzech dzielnych inżynierów wymyśliło inny patent!
OdpowiedzUsuńOj, to szkoda, że trafiłaś na niezbyt miłą pogodę, ale grunt, że towarzystwo było "jak trza"!!! A mnie się coś obiło o uszy, że grzybów w bród, no ale grzyby to takie bardziej "terytorialne zjawisko", jak mawiał pewien gospodarz z Mazowsza.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Zdecydowanie terytorialne! W drodze powrotnej, już na naszych Kaszubach, przy drodze mnóstwo grzybiarzy z pełnymi koszami. A i straganików przydrożnych pełno...
OdpowiedzUsuńUwaga ojczyzno Tokaja
OdpowiedzUsuńNadchodzimy
Witam urlopowo już !
OdpowiedzUsuńU Ciebie wesoło, towarzysko. Pogoda nieważna, jak wiara morowa!
Ja dopiero 2 dzień na urlopie, zabrałam się za przetwory i nalewki.
Ja do końca roku zero wyjazdów, bo za rok wesele, zatem trzeba trochę przyoszczędzić.
Pozdrawiam mile i promyki słonka przesyłam, u nas upał:)
Tokaj akurat może spać spokojnie, bo go nie lubię. Ale inne wina owszem, zwłaszcza białe wytrawne. A tych tam w bród!
OdpowiedzUsuńU mnie temperatura bez szaleństw, w sweterku dziś chodziłam...
OdpowiedzUsuń