Czytam namiętnie! Dwie pozycje z wczorajszego ,,sześciopaka'' już zaliczone. W tym jeden z trzech w tym zestawie kryminałów Aleksandry Marininy. Opowiadała mi już kilka lat temu zaprzyjaźniona ex-szefowa, była rusycystka, że nabyła jeden tomik w oryginale i była bardzo zachwycona.
Autorka jest byłą milicjantką moskiewską. Ten fakt mnie jakoś do tej pory zniechęcał... Ale jakiś miesiąc temu zakupiłam z przeceny jedną książkę i bardzo mi się spodobała. Dlatego teraz w obu bibliotekach od razu szukałam następnych. I na razie się nie zawiodłam...
Pozostałe pozycje to kryminały skandynawskie. Mocno mroczne, surowe, ale fascynujące... Jak zresztą cała tamtejsza literatura.
***
Jutrzejszy (dzisiejszy?) ślub Doris mają uświetnić dziewczyny z grajdołkowego Koła Gospodyń. W strojach ,,służbowych'', uzbrojone w... wałki! Będzie wesoło...
Dorota, oczywiście, o niczym nie wie! Mam nadzieję, że wykaże się w tym doniosłym momencie swoim zwykłym poczuciem humoru. I nie będzie mieć za złe...
***
Małż podczas wizyty u pani internistki otrzymał w prezencie - glukometr! W związku z czym nawet nie spojrzał na resztę wczorajszych pączków... Na szczęście jeszcze nie pora na terapię insulinową! Jednak rewizja żywieniowa konieczna. W sumie? Wyjdzie na zdrowie nam wszystkim!
***
Aura tradycyjnie niełaskawa dla dziatwy szkolnej z Pomorskiego... Ni to zima, ni to wiosna! Nocami śnieży, w dzień się topi! Kto nie wyjedzie na południe, nie użyje... A wyjedzie mało kto, bo kryzys... A tu ani bałwana ulepić, ani kuligu spróbować, ani na narty. Bidne dzieciaki!
Trochę obłudnie współczuję, z perspektywy obecnej, gdyńskiej. Bo pamiętam takie ferie w pieleszach, gdy od rana do nocy szkraby w hokeja grały na zamarzniętym kanale pod samym domem, a ja się wściekałam, bo pies nieustannie się wyrywał ku zawodnikom... Kilkanaście godzin nieustannego szczekania doprowadzało mnie do białej gorączki!
Aleksandra Marinina ..... zanotowałem ;o)) Poszukam. Moja cała rodzina na etapie czytania kolejnych tomów "Walki o tron" czyli cyklu "Pieśń lodu i ognia". Stale trwają walki o kolejne tomy (5 tomów ... osiem książek).
OdpowiedzUsuńMarininę wyczaiłam dwa lata temu - faktyczne fajna. Taka troche hamletyzujaca panna, dzielny śledczy, realia moskiewskie nieco złagodzone. Marinina pono autentyczna policjanka wyładowała w pierwszych książkach pretensje na zwierzchników - a potem już samo poszło:-) Polecam jeszcze serdecznie Akunina (taki trochę Sherlock Holmes) i Płatową, Doncową i Daszkową. Norweskie z kolei kryminałki mnie tak bardzo nie rajcują. Czegoś są.... zimne.
OdpowiedzUsuńKryminały mnie nie pociągają ale pamiętam zimy i ferie. Minus dwadzieścia na dworze, śniegu po kolana... bajka... do domu wyganiała nas ciemność :))
OdpowiedzUsuńZ kryminałów to czytam ostanio kolejne tomy z cyklu "Agatha Raisin i"... niejakiej M.C.Beaton - takie czytadełko na jeden, dwa wieczory. Właśnie zaliczyłam tom piętnasty :).
OdpowiedzUsuńNie lubię doradzać w sprawach medycznych - jak mawia moja znajoma, są to porady z gatunku: pomogło mojej ciotce na odciski, to może i tobie na gardło pomoże - ale czy ewentualnie Małż Twój nie spróbowałby wspomóc się w temacie podwyższonego cukru tabletkami z morwy białej (bez recepty, w aptece),
ci, którzy wyjadą w góry mają jak na razie warunki.
OdpowiedzUsuńa ci, którzy zostaną..cóż,moi uczniowie warunki mieli, ale na palcach jednej ręki można policzyć tych,którzy poza komputerkiem i grami cokolwiek robili...
wyszło w trakcie rysowania komiksu pt.Moje ferie..w drugiej klasie podstawówki..
autorkę zanotowałam, chwilowo mam dość skandynawskich.
Coraz mniej chętnie dzieciaki wyjeżdżają na ferie - pierwsze pytanie to jest -"a czy tam jest dostępny internet?" Jeśli pada negatywna odpowiedz to nie chcą jechać.Wnuczka tłumaczyła mojej koleżance, że ona chce wreszcie pożyć, czyli: wyspać się do woli, polatać po sklepach, spotkać się z ludzmi (koleżankami ) i ogólnie 2 tygodnie robić wszystko na luzie. Tym sposobem moja koleżanka zaoszczędziła 1500 zł, które chciała zainwestować w ferie wnuczki. Z tego co widzę, to nie zawsze jest to kwestia pieniędzy na wyjazd.
OdpowiedzUsuńMoja, będąc w wieku szkolnym, zawsze chorowała w okresie ferii, więc wyjeżdżałam z nią dopiero w marcu, co było znacznie milsze niż wyjazd w styczniu- tłoku nie było. Problemu z 2 tygodniową nieobecnością w szkole nikt nie robił, podawali co ma w tym czasie przerobić.
Miłego, ;)
Widać, że ,,każdemu według potrzeb''. Moja Asia od zerówki była chętna do wszelkich wyjazdów. Czy latem czy zimą. Pierworodny natomiast za nic się nie dał z domu wypchnąć. Dopiero w wakacje przed maturą - wtedy pojechał na obóz rugby.
OdpowiedzUsuńJa się jeszcze nasycam Norwegami i Szwedami...
OdpowiedzUsuń,,Walkę o tron'' zaliczył kolega ślubny, ja odpadłam po dwóch tomach...
OdpowiedzUsuńSą zimne, fakt. Ale coś w tym jest. Rosyjskie zaczęły mnie wciągać, o Akuninie słyszałam, ale na razie teoretycznie.
OdpowiedzUsuńO gustach się nie dyskutuje, natomiast zimy, jak wszystko inne, spsiały...
OdpowiedzUsuńZa poradę dzięki! Agathę R. też namiętnie czytam...
OdpowiedzUsuń