Co rok długo się przyzwyczajam do nowego roku, w sensie kolejnej liczby. Zwykle dopiero od marca tak na dobre pamiętam... Stąd wczorajszy lapsus - Sister słusznie wytknęła, że Tatę uśmierciłam rok wcześniej niż miało to naprawdę miejsce. Za to teraz już na pewno zapamiętam, że mamy rok 2013!
***
Słucham audycji o rekonstrukcjach historycznych. W sumie niezła zabawa dla ,,dużych chłopców''. Jeśli nie polega wyłącznie na przebierankach, a jest skorelowana z pogłębioną wiedzą na temat epoki. Szkoda tylko, że dla białogłów tam miejsca mało. Albo wcale.No cóż, wojny to jednak męska rzecz...
Pasja wspomniana nie dla wszystkich, wszak kosztowne to hobby. Bo to i przyodziewek, i oręż, a wszystko choć ,,nowe'', to jednak z pietyzmem odtwarzane na podobieństwo autentyków.
Szlachetniejsze to jednak zdecydowanie niźli wspomaganie krajowych (choćby nawet i zasłużonych dla tradycji i historii) browarów przed telewizorem...
***
Za każdym razem po powrocie z pieleszy zauważam ślady dogłębnej i rzetelnej lustracji w ,,naszym'' pokoju. Już teraz nie tyle mnie to oburza, co śmieszy. W końcu Mamidło przez ponad 35 lat pracowało jako... rewident! Jak to śpiewał Kaczmarek? ,,Przerażająca jest siła nałogu''!
Tylko dwie szafki w segmencie zamykamy zawsze na klucz, chowany przemyślnie w coraz to nowych miejscach. Chronimy w ten sposób dokumenty i... dostęp do barku. Albowiem Mama w chorobie prezentuje niezwykły wręcz pociąg do napojów wyskokowych. I moje nalewki są zagrożone...
W sumie jednak trwa dość dobra passa w naszych wzajemnych relacjach. Oby jak najdłużej...
Oby, oby!:)
OdpowiedzUsuńTo może nie tylko szafki, ale i cały pokój na czas wyjazdu na klucz zamykać?
OdpowiedzUsuńRobię tak, odkąd bezdomny znajomy ojca lodówkę nam wyczyścił. Od tamtej pory pokój "zakluczam" za każdym razem, gdy z domu wychodzę.
Człowiek to ciekawa konstrukcja.Wystarczy trochę czasu i każdą skrajność potrafi uznać za normę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A nie pomyślałaś, by kluczyki brać ze sobą? Możesz tez kupić nowe zameczki, z 2 kluczykami każdy i zapasowe kluczyki zdeponować np. u Asi.
OdpowiedzUsuńJa mam kłopot ze zmiana czasu - w każda stronę- nim się przyzwyczaję to już ten czas zmieniają. Koszmar jakiś.
Miłego, ;)
Ja jestem rok do przodu, w 2014- już parę dokumentów tak opisałam :) To chyba z przejęcia, żeby nie zapomnieć, że rok się zmienił, tak się rozpędziłam.
OdpowiedzUsuńGrupy rekonstrukcyjne bardzo podziwiam- kiedyś podczas wakacjowania trafiłam na pokaz zdobywania zamku w Drahimiu i występy towarzyszące tamże- byłam zachwycona ! (i trochę przygłucha od huku prochowych armatek :)
Niech więc ta dobra passa trwa dalej:)
OdpowiedzUsuńA co do dat to wczoraj wypełniłam delegację i wszędzie powpisywałam 2012 rok. Księgowa była załamana;D
To mnie pocieszyłaś, że nie ja jedna do marca nie ogarniam daty aktualnej...
OdpowiedzUsuńDo przodu datować mi się nie zdarzyło jeszcze, ale kto wie?...
OdpowiedzUsuńNie wszystko mogę brać ze sobą, bo na wszelki wypadek szybki dostęp choćby do dokumentów Mamy być musi dla tego, kto aktualnie na dyżurze.
OdpowiedzUsuńTo się chyba nazywa przystosowanie?:)
OdpowiedzUsuńMyśleliśmy już o tym i chyba powoli dojrzewamy...
OdpowiedzUsuńZawsze gdy napiszę, że się polepszyło, natychmiast pojawiają się drobne problemy. Muszę zaprzestać tego blogowego hurraoptymizmu.
OdpowiedzUsuńoj wchodzę,patrzę i nie widzę. zaniepokoiłam się .Zgaga nic nie napisała???? Od razu mi się tęskno jakoś zrobiło.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, ja też zdziwiona...
OdpowiedzUsuńWitaj
OdpowiedzUsuńPozdrawia pięknie i życzę wszystkiego dobrego :)
Sorry... Więcej nie będę!
OdpowiedzUsuńNiepotrzebnie!
OdpowiedzUsuńOdwzajemniam i dziękuję!
OdpowiedzUsuń