niedziela, 20 września 2015

Impresje

Czyli groch z kapustą powyjazdowy.

***

W Zamku Dersława, gdzie spędziliśmy cztery dni i noce, łóżko było tak wysokie, że aby się położyć, musiałam najpierw podskoczyć! Za to wygodnie było bardzo. I cichutko, bo naprzeciwko deptak, gdzie życie zamierało ok. dwudziestej trzeciej.

***

,,Prześladował'' nas duch Jana Długosza. Od Sandomierza po Wiślicę. Tak intensywnie działał w okolicy, że wszędzie były ślady tych działań.

***

Pierwszy raz w życiu mieliśmy okazję znaleźć się we wnętrzach żydowskich świątyń. Dotąd tylko z zewnątrz oglądaliśmy, a tu aż dwie synagogi udostępnione - w Szydłowie i Zamościu. Zamojska lepiej zachowana, ale szydłowska z kolei pełna ciekawych eksponatów.

***

Największe wrażenie zrobiła na nas Wiślica. W drodze do Buska mignęła nam nazwa miejscowości, ale wcale nie skojarzyliśmy, że to TA Wiślica, historyczna, od statutów itp. Dopiero wujek Google wyjaśnił, co i jak, więc pojechaliśmy. I poczuliśmy oddech wieków... Aż ciarki przechodziły po plecach!

***

W drodze do Baranowa Sandomierskiego Ziutka (gps) poprowadziła nas niespodziewanie na przeprawę promową przez Wisłę, choć zaprogramowana jest na omijanie tychże. Prom maleńki, dosłownie na jedno auto. Cudowny, ,,klimatyczny'' przewoźnik. Kupa frajdy za 5 złotych!

***

Ostatni wieczór w Busku. Postanowiłam zamienić dotychczas odwiedzaną kawiarenkę na inną, nie wiem dlaczego. Zasiedliśmy sobie, po chwili niemal pod sam nasz stolik zajeżdża kabriolet z włoską rejestracją. ,,Chamidło jakieś'' - mówimy. Po chwili wysiada z wozu typowy makaroniarz. Nieduży, czarnowłosy młodzian. Omiatamy go nieco pogardliwymi spojrzeniami. Po niecałej pół godzinie okazuje się, że owo ,,chamidło'' jest artystą, człowiekiem-orkiestrą. Wtórując sobie podkładami z maszyny zaczyna koncert najpopularniejszych włoskich hitów wszechczasów. ,,Marina'', ,,Azurro'', ,,Felicita'', ,,Tornero'', ,,Besame muccio'', czego tam nie było!  Głos jak dzwon... A my? Rozczuleni, nastrojeni coraz bardziej romantycznie - w tany! Taka siurpryza fantastyczna na zakończenie pobytu!

***

W Zamościu na początku intensywne poszukiwanie zabukowanej kwatery. Ulicę zlokalizowaliśmy bez trudu, natomiast budynek, w którym mieliśmy nocleg, robił wrażenie całkowicie niezamieszkałego. Apartamencik był, jak się okazało,  sprytnie ukryty na tyłach...

Stare Miasto nas zauroczyło absolutnie! A Rynek chyba najładniejszy, jaki było nam dane zobaczyć. Może nieporównywalny z wrocławskim czy krakowskim, ale wśród mniejszych miast polskich na pewno najpiękniejszy.

Przez mniej więcej pięć godzin staraliśmy się zobaczyć jak najwięcej, ale i tak mamy wrażenie, że tylko ,,liznęliśmy'' powierzchownie miasto. Musimy doń wrócić...

***

Jako że wrzesień to miesiąc ,,ślubny'', wszędzie niemal napotykaliśmy pary młode na sesjach fotograficznych. W Kurozwękach, Baranowie, Sandomierzu, a już w Zamościu po prostu masowo. Do późnego wieczora snuli się tu i tam nowożeńcy w asyście fotografów i ich asystentów obładowanych akcesoriami...

***

Jako że emeryt to ,,trochę starsze dziecko'', świetnie ubawiliśmy się w Europejskim Centrum Bajki w Pacanowie. Trafiło się nam zwiedzanie w bardzo małej grupce - dwoje dzieci (ok. 8 i 3 lata), ich rodzice i  dziadek plus nas dwoje. I nie wiem, kto miał większą frajdę - dorośli czy maluchy... Postawiłabym dolary przeciw orzechom, że ci pierwsi!

***

Po powrocie do domu doszliśmy do wniosku, że była to jedna z naszych najbardziej udanych wypraw. I że generalnie ,,piękna nasza Polska cała''!

8 komentarzy:

  1. -- rzeczywiście," piękna nasza Polska cała... ".... ja o tych rejonach tylko czytam, słucham jak znajomi opowiadają... może kiedyś...
    -- pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. My w tym roku też byliśmy po raz pierwszy w okolicach Roztocza i na pewno - nie ostatni. Zamość nam się podobał bardzo. Zwiedziliśmy mury obronne i piękny park przy nich. Przespacerowaliśmy starówkę, a Mąż wspiął się na wieżę przy kościele. Poza tym spędziliśmy kilka dni w Kazimierzu - też warto. A w drodze powrotnej zobaczyliśmy jeszcze Pałac w Kozłówce. I to ciągle za mało - trzeba będzie wrócić :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piekna! Zwiedzilam Rzeszow i Sanok w sierpniu. Niestety, temperatura siegala 37 , a wiec trzymalam sie blisko lazienki i zimnej wody. Jeszcze tam wroce.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zamość też mnie zauroczył, kiedy tam byłam dwa lata temu i planuję następne podróże po Polsce, ale chyba incognito, bo nasz naród ostatnio zawiódł mnie okrutnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. A jak się podróżuje incognito? Może i ja spróbuję...

    OdpowiedzUsuń
  6. Teraz było niewiele chłodniej, w ciągu dnia między 28 a 31 stopni!

    OdpowiedzUsuń
  7. Roztocze rzeczywiście jest piękne!

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...