wtorek, 20 września 2016

Małe porażki, troszkę większe sukcesy

Nasz piękny dożynkowy wieniec nie zyskał zupełnie uznania jury i zajął ,,zaszczytne'' ostatnie miejsce! Jednak pociechę pewną stanowi fakt, że wielu osobom spoza komisji właśnie nasz wytwór najbardziej się podobał. A pewna pani o wykształceniu plastycznym wręcz się zachwyciła...


Za to w konkursie na potrawę z kaszy nasza Szefowa błysnęła mocno przy pomocy rafaello z kaszy jaglanej. Kasza, miód i kokos. Pyszne to, jadłam już kiedyś i sama też robiłam.


Z powiatowego konkursu kulinarnego wróciłam tym razem raczej ,,na tarczy''. Potrawę mięsną ewidentnie skopałam, sama nie wiem jak, bo przecież robiłam tyle razy... Pewną pociechą było wyróżnienie za paprykowy dżem, choć nie mam pojęcia dlaczego jury zakwalifikowało go do przetworów wytrawnych? Przecie on słodki zdecydowanie...


Koleżanki kołowe sprawiły się dużo lepiej i zgarnęły kilka pierwszych i drugich miejsc praktycznie we wszystkich kategoriach, prócz nalewek tym razem.


Po ogłoszeniu werdyktu zgromadzona gawiedź jest dopuszczana do degustacji. Odbywa się wtedy istny wyścig po talerze, do stołów dopchać się niemal nie sposób. Z tego powodu nie udało mi się posmakować wielu nagrodzonych potraw. Najmniejsza kolejka była do wyrobów procentowych, bo goście w większości zmotoryzowani. Dzięki temu mogłam się przekonać, że choć nie znoszę imbiru i miodu, to akurat nalewka z tych produktów (w wykonaniu artysty muzyka, którego zespół uświetnił konkurs) okazała się wręcz rewelacyjna!


Niektóre decyzje jurorów bardzo mnie zdziwiły. Ale cóż, o gustach się nie dyskutuje, a smak nie jest kategorią obiektywną...


***


PS. Jutro lub pojutrze będzie kilka zdjęć, m.in. wieniec.



9 komentarzy:

  1. Tak sobie myślę, czy czasami nie "zaciągnąć" Cię do kawiarenki pod jakąś wymyśloną postacią.. u mnie to niedługo.. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Potrawa mięsna to co jest? Jakieś szczegóły poproszę! :)
    Ja właśnie wróciłem z wędzenia - chyba nic nie skopałem, a do rzeczy podszedłem ambitnie, bo kiełbaska typu lisieckiej była na tapecie. Wyszła taka jak trzeba - krucha, miękka, soczysta i delikatna. Reszta to standard - dwa rodzaje na grilla, szynki, polędwice, polędwiczki, boczek i słoninka - nie ma o czym mówić. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli zasłużyłam...

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja potrawa to były placuszki z kurczaczym mięsem w środku, ale coś zanadto mączne tym razem wyszły, a za mało mięsne...

    OdpowiedzUsuń
  5. To nie moja specjalizacja :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak też myślałam...

    OdpowiedzUsuń
  7. A co myślałaś? :P :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
  8. ze większe i konkretniejsze kawałki mięsiwa leżą w orbicie Twoich zainteresowań. Tak produkcyjnych, jak i konsumenckich.

    OdpowiedzUsuń
  9. No, to nie całkiem tak jest, bo małe również, jak np. skrzydełka kurczacze. Rzecz jest bardziej w tym, że placki są dla mnie mniej obytym asortymentem niż inne potrawy, co nie znaczy że ich nie robię. :)
    To trochę jak z ciastami, których nie jadam, ale robię, chociaż to nie moja specjalność i częściej mi się je udaje sknocić niż np, łopatkę pieczoną. :)

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...