Przy okazji święta wszelkiego ,,dziadostwa i babciostwa'' zapowiedziało się potomstwo z wnukami. Starsi jutro, młodsi w niedzielę. Wiadomo, że na taką okoliczność babcia musi się przygotować kulinarnie...
W środę oglądałam przez parę minut program pani Kasi Bosackiej. Generalnie nie przepadam straszenia mnie żywnością, bo z programu jasno wynika, że tylko nie jedząc niczego, co nabyte w sklepie, mogę jeszcze trochę pożyć. Tym razem jednak trafiłam na moment, gdy po obrzydzeniu widzom wszelkich kupnych słodyczy, pani Kasia zaproponowała zrobienie własnym sumptem ,,zdrowych'' kokosowych batoników.
Przepis był tak prosty, że się zachęciłam i zaraz w czwartek wypróbowałam. Szklanka wiórków, łyżeczka miodu, jedna trzecia puszki mleka kokosowego. To wszystko wymieszać, poczekać, aż wiórki ,,wypiją'' mleko, potem uformować batoniki i polać roztopioną gorzką czekoladą. Z takiej porcji wyszło mi niewiele batoników, bo zaledwie 10, więc szybko dorobiłam drugą. Bardzo jest to pyszne!
Zrobię znów na niedzielę, bo Asia, jak ja, za kokosem przepada... A na jutro, dla dziecek starszych, zrobiłam ciasteczka z ziarenkami wg przepisu Beatki. Też szybkie!
200 g masła, pół szklanki cukru, 1,5 szklanki mąki, łyżeczkę proszku do pieczenia i cukier waniliowy zagniatamy. Do tego szklanka uprażonego słonecznika, pół szklanki prażonego sezamu i pół szklanki żurawiny suszonej. Ja jeszcze chlupnęłam mały kieliszek rumu. Formujemy nieduże okrągłe placuszki i pieczemy przez 15 minut w 180 stopniach. Z blachy zdejmujemy dopiero, gdy ostygną, inaczej mogą się pokruszyć. Komu niestraszne kalorie, może polać czekoladą, ja nie polewam.
Kto by pomyślał, że na stare lata tak polubię pieczenie?.... Byleby było dla kogo, bo sama prawie nie ruszam.
Wiórki kokosowe... nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńTen drugi przepis wygląda ciekawie. Ciekawiej, zapewne, ciasteczka.
Pozdrawiam
zupełnie przez przypadek weszłam przed chwilą na blog Twojej córki, co za zbieg okoliczności - dzisiejsze święto i wnuczka tak pięknie i prosto pisząca o swoich dziadkach
OdpowiedzUsuńNie mam parcia na kokos
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Też ubóstwiam kokosowe smakołyki. Ale ja to chyba wpierw zblenduję te namoczone wiórki, poza tym czekoladę rozpuszczę razem z olejem kokosowym. Będzie wtedy antyzaparciowo działała.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Mam parcie, batoniki będę robić, dzięki za podzielenie się przepisem.
OdpowiedzUsuńno fajnie, zamiast komentarza pod Antonim, wyszło mi pod Anabell i zamiast nawiązania do "nie parcia" u Antoniego, wygląda, że nawiązuję do za-parcia, ech!
OdpowiedzUsuńTo ja z okazji... takiej, że nie możemy jechać zrobię te kokosowe batoniki. I zjemy za zdrowie Babci;)
OdpowiedzUsuńI brawo Ty!
OdpowiedzUsuńZa-parcie rzecz mało przyjemna...:)))
OdpowiedzUsuńPani Bosackiej będziesz zawdzięczać. Ja tylko podałam dalej...
OdpowiedzUsuńlubię do przepisu się ,,wtrącić'' po swojemu.
OdpowiedzUsuńPóki co, wolność mamy, przynajmniej w kwestii kokosu...
OdpowiedzUsuńTaki stary wpis...
OdpowiedzUsuńCo kto lubi...
OdpowiedzUsuńTrochę mnie tymi słodkościami zdenerwowałaś, ale to nic... najgorsze, że ja nigdy nie wiem kiedy jest dzień babci, dziadka, ojca, narzeczonej, sąsiadki, dziewosłęba... itp. ostaje mi się dzień kobiet i matki... pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo i tak nieźle, jak na mężczyznę...:)))
OdpowiedzUsuń