... prawie wszyscy na diecie. Do czego to doszło?
Jedni ze względów czysto zdrowotnych. I to jak najbardziej rozumiem. Inni dla powiększenia urody. To rozumiem już nieco mniej, ale cierp ciało, kiedyś chciało. Jeszcze inni z czystego snobizmu. I tego już za bardzo nie rozumiem!
Niemal wstyd się teraz w towarzystwie przyznać, że się je co chce, dla przyjemności po prostu. Bo zaraz pytania różne niedyskretne o cukier, cholesterol, gluten, tłuszcze nasycone i insze okropieństwa. Gości trudno zaprosić, bo każdy unika a to mięska, a to ciasta, a to wszystkiego generalnie prócz sałaty i kaszy jaglanej. Przy tym jakoś dziwnym trafem mało kto odmawia płynów procentowych...
,,Pudełkowi'' przybywają z własnym wiktem. W zależności od czasu trwania imprezy jedno, dwa lub trzy opakowania. Pozwolą sobie ewentualnie podać filiżankę herbaty, ale przecie tylko zielonej lub białej. Bo czarna oczywiście ,,niezdrowa''! A jeśli już kawa, to li i jedynie z mlekiem sojowym. Wszak laktoza to śmierć pewna w męczarniach...
Gdyby sprawa kończyła się na tylko na indywidualnej konsumpcji! Ale nie. Bo to jeszcze, zwyczajem nowo nawiedzonych, należy swoją dietę pod niebiosa wychwalać, inne absolutnie negując. Powoływać się przy tym na własnych ,,guru'', przewodników jedzeniowych, jedynych naprawdę wiedzących! Lub odnośną literaturę...
Na szczęście wśród moich znajomych jeszcze spora normalność. Owszem, trafi się wegetarianin, nawet ostatnio weganin jeden, ale niespecjalnie namolni w kwestii propagandy. Jedzą swoje, bez dorabiania teorii. Obie weekendowe imprezy odbyły się z udziałem potraw normalnych. I przeważnie zdrowych. Nie licząc orzechowego tortu Joanny...
-- przeczytałam i wiesz, tak jakoś od razu nasunął mi się ten tekst...
OdpowiedzUsuńhttps://youtu.be/pV2ojAEPd1U
- pozdrawiam :)
Bo to chyba taka moda teraz... Kiedyś wszyscy czytali Ludzi Lodu, teraz są na diecie :-)
OdpowiedzUsuńMnie to niestety najbardziej wkurzają nasze celebrytki, które w 2 miesiące po urodzeniu dziecka wyglądają jak Boginie. Ja mam obwisły bebzon i wielkie uda, a taka śliczna Sykut J.wygląda przepięknie... Urosły Jej cycki, a resztę zgubiła natentychmiast. I gdy widzisz taką kobitę, a potem spojrzysz w lustro - od razu dopada Cię dół. A sam dół do schudnięcia nie wystarczy. Ech.
Zresztą ja bym tak bardzo nad sobą nie płakała z racji nadprogramowych kg, gdyby nasze sklepy oferowały jakieś cudne ciuchy dla takich większowymiarowych kobit. A tymczasem poszukiwania kiecki zawsze kończą się u mnie płaczem, bo jak coś dobre w pasie, to ciasne w plecach, a jak dobre w plecach, to wisi w pasie. Jeansy też wszystkie skrojone na jeden wymiar - nie możesz mieć np.wąskiej talii i szerszych bioder, albo, jak u mnie, w miarę wąskiego tyłka, ale za to dużych ud. Cholery idzie dostać.
A Ty wiesz jak to ciężko być Hashimotką po rzekomobłoniastym zapaleniu jelit? Od kilku lat nie chodzę "w gości" a na spotkaniach w kawiarni mogę co najwyżej skonsumować kawę lub herbatę a do niej- bezę, która mnie mierzi słodkością.
OdpowiedzUsuńA propos mleka sojowego- wcale takie zdrowe nie jest bo hamuje przyswajanie jodu.
A ogólnie rzecz biorąc to życie jest samo w sobie szkodliwe;))).
Miłego;)
Zaznaczyłam na wstępie, że diety ze względów zdrowotnych rozumiem jak najbardziej, zresztą sama teraz muszę uważać, co jem. I serdecznie mi żal osób, które MUSZĄ rezygnować z wielu smacznych rzeczy...
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem. Był czas, że też byłam zmuszona ubierać się w ,,pokrowce''...
OdpowiedzUsuńMatko kochana! Co Ty robisz przy komputerze o 5.46?!
OdpowiedzUsuńMój przyjaciel wróg cukru, wszystkim rozsyła filmiki o jego szkodliwości, ale karpatki słuszny kawałek wciągnął ostatnio, za to piwo (z cukrem przecież) uwielbia. Wybiórcza dieta
OdpowiedzUsuńKlasyczny przykład!
OdpowiedzUsuńPowinnam pilnować diety z każdego powodu, jakie się wymienia, gdy ktoś o niej mówi. Z racji kalectwa nie powinnam ważyć więcej niż 60 kg(na wadze 90), bo nogi nie uniosą. A te moje giczały z racji zwyrodnienia stawów bardziej siadły niż z powodu nadwagi. Ale jak napisała Anabell "życie samo w sobie szkodliwe jest", więc ja odrzucam diety i jem to, co lubię. Pozdrawiam wszystkich, ale tych normalnych, szczególnie gorąco.
OdpowiedzUsuńCzuję się pozdrowiona!:)))
OdpowiedzUsuńKażdy jest na jakiejś diecie. Nawet jak nie jest to można powiedzieć, że jest na... złej diecie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Przepraszam za wtargnięcie...
OdpowiedzUsuńBoczek szpikowany słoniną i smażony na smalcu - jest to czy nie jest dieta?
Urodziłem się z wybrakowanym sercem, od dzieciństwa mam umiarkowaną nadwagę, od zawsze jem to, co lubię i zawsze nieco mniej niż mam zjeść ochotę. Mam 76 lat.
Uczeni mężowie stwierdzili niedawno [około 20 lat temu], że gdyby człowiek odżywiał się właściwie [co to właściwie znaczy?], unikał używek [co jest , co nie jest używką?], unikał stresów [hi-hi-hi...], unikał przemęczenia [bezrobocie idealem???!!!} , unikał "niepotrzebnego seksu" [czy to stwierdza się przed - w trakcie - czy po seksie?], mógłby żyć n a w e t trzy miesiące dłużej. A po jaką cholerę, że zapytam w języku naszych parlamentarzystów?
Pozdrawiam...
Zapraszam...
To ja optuję za złą dietą, stanowczo!
OdpowiedzUsuńAleż bardzo proszę ,,wtargiwać''! I na pohybel ,,uczonym mężom''...:)))
OdpowiedzUsuńpo długiej przerwie... ale zmiany.. no no... co do diet to takie badania były, że teraz wyższe sfery teraz nie tyle się rozpoznaje po tym co jedzą, ale po tym czego sobie odmawiają. Nastała moda taka.
OdpowiedzUsuńZdrowia, Zgago!
Moda jak moda, przeminie. Przynajmniej mam nadzieję, że terror dietowy się skończy...
OdpowiedzUsuń