Moja Magda zawsze powtarza, że nienależycie docenia się to, co się ma, a przecenia się to, czego brak. Święta racja!
Gdy rok temu z hakiem otwarty został w Gdańsku tunel pod Martwą Wisłą, powrót Małża z pracy skrócił się niemal dwukrotnie. Był wielki zachwyt, a potem, wiadomo, tunel stał się zwyczajnością. I tak było do dziś...
Od kilku dni na tablicach przed wjazdem były napisy, że przez dwa dni będzie nieczynna ta strona tunelu, która nas mniej interesuje, czyli wjazd do miasta. Małż tunelem tylko wraca, rano jedzie inną drogą. Niestety, pojawiły się ponoć jakieś ,,przesączenia''. I dziś wyjazd w naszą stronę został zamknięty. Skutek? Totalny paraliż komunikacyjny miasta.
Normalnie droga do domu zajmuje ok. 30 minut. Dziś - 1 godzina i minut 50! Horror! I tak podobno aż do czwartku... Ciekawie się zapowiada mój ostatni tydzień powrotów ze szpitala! Czwartek dodatkowo pod kolejnym znakiem zapytania. Małż parkuje tuż obok miejsca, gdzie będą obchody rocznicy Sierpnia 80. Oj, będzie się działo...
Zgago, ja w zwiazku bardziej z poprzednia notka. Nie rozumiem tych kresek, ktore masz namalowane.
OdpowiedzUsuńNapisze krotko jak przebiegala moja radiacja, bo to zupelnie widze inna metoda. Przed radiacja zrobiono mi odlew korpusa. Wyglada to tak, ze czlowiek ma sie polozyc z rekami zalozonymi do gory nad glowa na takim czyms jak plastikowy worek wypelniony jakims cementem czy cus:) Nie wiem czym to jest wypelnione, ale jak sie kladziesz to jest miekkie, masz za zadanie polozyc sie w takiej pozycji zeby bylo ci jak najwygodniej. Ja mialam problem z utrzymaniem rak w gorze, bo miewam czasem zapalenia stawow barkowych, ale technik uprzedzil, ze tylko w czasie robienia odlewu musze w tej pozycji wytrzymac az 15 minut bo tyle zabiera twardnienie tej masy, ktora jest wypelniony worek.
No to wytrzymalam:)
Jak wstalam to mialam dokladny odlew mojego korpusa od mniej wiecej lekko ponizej talii az po czubek glowy lacznie z tymi podniesionymi ramionami.
Teraz przeszlismy z tym odlewem do pokoju stymulacji, tam technicy operowali tak swiatlem jak to bedzie sie odbywalo z prawdziwymi promieniami. Jak juz osiagneli odpowiednie ulozenie to wytatuowano mi cztery malenkie kropki na klatce piersiowej, one sa tak malenkie, ze ja mam nawet problem z ich odnalezieniem. Dwie od gory po bokach lewej piersi, bo tu mialam miec naswietlanie i dwie gdzies pod biustem, jednej ciagle nie potrafimy znalezc, ja bo mi leb pod pache nie wchodzi, a Wspanialy bo ona tak malenka ze ja ciezko odnalezc:)))
I to bylo wszystko.
Jak przyjezdzalam na zabiegi to technik bral moj odlew przykrywal przescieradlem ja sie w nim ukladalam co bylo bardzo latwe, bo nie bardzo byla mozliwosc pomylki. I oni tylko sprawdzali czy swiatlo pokrywa sie z tymi czterema kropkami, jesli cos bylo minimalnie nie tak, to pociagajac delikatnie za przescieradlo zmieniali minimalnie kierunek ulozenia ciala tak zeby wszystkie czetery kropki znalazly sie w odpowiednim promieniu swiatla. Trwalo to nie dluzej niz 2 minuty i potem juz sam zabieg, trwal doslownie 60 sekund.
Nie mialam zadnych kresek, nic mi sie nie zmywalo, nic nie malowalo ubrania, a naswietlania mialam w lipcu i pamietam, ze bylo tak goraco, ze ledwie bylo czym oddychac.
Widocznie w Polsce maja jakies inne metody, bo mam tu kilka kolezanek, ktore jak Ty mialy raka piersi, jedna juz 16 lat temu i tez ma wytatuowane kropki i o zadnych kreskach nie slyszala.
O tych Twoich kreskach czytalam juz wczesniej ale wtedy jakos tak wpadlam na chwile zeby zobaczyc co sie u Ciebie dzieje i jak sie rozbiegalam po kilku notkach to w rezultacie nie zostawilam komentarza. Obiecuje poprawe:)) juz wrocilas do mojej linkowni.
No, niestety, takie sztuczki to jeszcze nie u nas. Taki odlew byłby super, na pewno. A kreski wprowadzono kilka lat temu, gdy zaprzestano tatuowania. Podobno pacjenci narzekali na ,,kropki'', że niby tatuowanie bolesne...
OdpowiedzUsuńJeszcze dwa dni! W piątek chyba się koniaczku napiję z radości. Oczywiście tylko kapkę...
Bolesne?
OdpowiedzUsuńSmieje sie, bo jak pacjent rakowy mowi, ze tatuaz kropki, ktory czuje sie jak ugryzienie komara jest bolesne, to jak taki pacjent godzi sie na wszystkie inne zabiegi:)))
Dla mnie pobieranie krwi jest bolesne, bo mam fatalne zyly i mi zawsze gmeraja igla zeby cos znalezc, to moze byc bolesne. Przez dwa i pol roku mialam port i to bylo zbawienie, no ale trzeba go bylo usunac.
Ale ta kropka? dwie pierwsze te powyzej biustu nawet nie tyle poczulam bo widzialam, ale tych dwoch ponizej nawet nie czulam a babka mowi "juz gotowe"
Dla mnie juz nie ma nic bolesnego ani wstydliwego po tym co przeszlam przez te dwa i pol roku.
Dla mnie nic nie było bolesne, pobieranie krwi nie robi na mnie wrażenia żadnego, lubię nawet patrzeć, jak kapie sobie do probówki... Najgorsze natomiast było leżenie bez ruchu podczas radioterapii, zwłaszcza na początku albo jak nagle nos zaczynał swędzieć.
OdpowiedzUsuńDzień doberek :)
OdpowiedzUsuńZ okazji Dnia Bloga wszystkiego najlepszego i duzo zdrowia dla Ciebie :)
Czytam od dawna ale nie komentowałam...
Zmobilizowana przez Star i Klarkę zostawiam pozdrowienia :)
Ja tez zawsze patrze jak mi krew pobieraja, a Wspanialy wychodzi, bo on sie panicznie boi igiel.
OdpowiedzUsuńZgago czy Ty dostalas kluczyk do mnie? bo mialam w ustawieniach, ze jest nieodebrany, wiec na wszelki wypadek wyslalam jeszcze raz. Zamelduj prosze, bo zupelnie sie gubie.
Melduję,że dzisiaj (01/09) tunel przejezdny w obie strony.Sprawdziłam jadąc.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ruda
Bardzo się cieszę, że mam takie mobilizujące koleżanki. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za życzenia!
OdpowiedzUsuńDostałam i już byłam u Ciebie na blogu.
OdpowiedzUsuńJuż wczoraj był czynny jeden pas, ale dziękuję za raport!:)))
OdpowiedzUsuń