środa, 17 stycznia 2018

Masaż, drenaż - jeden pies?

Do częstych, bliskich spotkań z medycyną naszą polską niezbędne są dwie rzeczy: końskie zdrowie i poczucie humoru. Bez tego nic, tylko umierać przedwcześnie...


Wczoraj zaczęłam moją wyczekiwaną rehabilitację. I zaraz wyszło, że poczucie humoru niezbędne, bo pani rehabilitantka (bardzo skądinąd sympatyczna) na dzień dobry spytała: - Dlaczego pani tak późno przychodzi, skoro operacja była w maju?


Gdyby nie owa bezcenna cecha, kto wie, czy bym pani nie zelżyła. A tak odpowiedziałam spokojnie: - Bo ja się tu u Was zarejestrowałam pierwszego lipca i już na dziś dostałam termin!


Właściwie powinnam dodać trzeci niezbędny element kontaktów z medycyną- niczemu się nie dziwić! Tymczasem ja się zdziwiłam. Czy to wynik mojej niewiedzy? Nie wiem, ale spodziewałam się zabiegu nieco innego. Pani Amazonka w szpitalu podkreślała kilkakrotnie, że mamy się ubiegać o drenaż limfatyczny, nie o masaż. Poczytałam trochę o tym u wujka Googla i nic mi się nie zgadzało. Zapytałam więc w pewnym momencie rehabilitantkę, czym się różni masaż limfatyczny od drenażu i usłyszałam, że... niczym!


No cóż, miejsc, gdzie za niewielką opłatą mogłam skorzystać z masażu limfatycznego, jest w mojej okolicy mnóstwo. Drenażu jednak nigdzie nie było, więc czekałam cierpliwie na odległy termin. Tymczasem jestem absolutnie przekonana, że jestem poddawana właśnie masażom. Zabieg nie powiem, przyjemny, tylko krótki bardzo. Tak ok. 25 minut. Pewnie tak ma być, więc dlaczego znów się nieco dziwię?...


wtorek, 9 stycznia 2018

Pędem...

Tak się ten nowy rok intensywnie zaczął dla nas, jak żaden od czasu, gdym emerytką... Codziennie wyjazdy: przywożenie, odwożenie, goszczenie, szpital, dyżur przy Iguni itp. Autku przybywało na liczniku w tempie olimpijskim. Cztery tygodnie i dwa tysiące kilometrów przekroczone!


Małż nacieszył się emeryturą najbardziej w dni, gdy jeszcze oficjalnie był zatrudniony, czyli od 22 do 31 grudnia. A w nowym roku zaczęły się telefony pod tytułem: Paweł, jak to zrobić? Dziś dzwonili 9 razy, w tym dwukrotnie, gdy jedliśmy obiad. A podobno nie ma ludzi niezastąpionych?...


Nic to, jakoś to będzie. Małż zgodził się na zlecenia, które mają nam dostarczyć środków na kilka niedużych inwestycji. Jest nadzieja, że zanim załoga firmy opanuje w pełni  małżowe umiejętności, zgromadzimy, ile trzeba. Na co? Ano na ekspres do kawy, drukarkę 3D i jakiś wakacyjny wyjazd. A potem będziemy ograniczać potrzeby, jak przystało na ,,porządnych'' emerytów.


Z innej beczki... Natknęłam się dziś na pasku jednej z telewizyjnych stacji na kuriozalny zapis: Prezydent zaprzysiężył nowych ministrów. Widać dobra, a nawet chyba lepsza zmiana dotknęła (a może już dotkła?)  również gramatyki...

sobota, 30 grudnia 2017

Roczek

No i przyszło nam dziś świętować pierwsze urodziny Igi. Była masa prezentów, tort oczywiście i cała rodzinka w komplecie, z naszymi Amerykanami włącznie.


Trochę się Asia bała, czy się wszyscy zmieścimy w niewielkiej przecież przestrzeni, ale było całkiem wygodnie. Bohaterka dnia w dobrym humorze, raz się tylko rozpłakała, gdy sobie przytrzasnęła paluszki szufladą komody... Na koniec, zmęczona wrażeniami, przylgnęła do dziadka Andrzeja, wtuliła się tak mocno, że wszystkich wzruszyła, po czym dała się bez problemu wykąpać i położyć spać.


Bilans roczku zadowalający - od półtora miesiąca Igunia chodzi, a nawet biega. Praktycznie wszystko rozumie, mówi niewiele, ale stopniowo powiększa zasób słownictwa. Najważniejsze, że to dziecko ciekawe świata, o bystrych oczkach i zdecydowanie badawczej naturze. I, co najważniejsze, panna zdrowa jak rydz!


***


Dla mnie ten dzień był też niezwyczajny z dodatkowego powodu - dokonałam coming outu! Po raz pierwszy od roku z górką wystąpiłam publicznie bez peruki. Włosy jeszcze króciutkie, ale już na tyle porosłam, by się przestać maskować. Na zewnątrz nadal występować będę we włosiu syntetycznym, bo cieplej. Ale w warunkach domowych już bez!

sobota, 23 grudnia 2017

I już!

Co zaplanowane, to i wykonane, do Świąt pełna gotowość, jednakowoż...


Że nie ma śniegu, to już właściwie przywykłam. Ot, tradycja taka nowa. Ale żeby tak strasznie duło? Chwilami mam wrażenie, że wieje bardziej niż w sierpniu, gdy kataklizm nas dotknął. Aż strach... Może się do rana uspokoi i Wigilia nas powita spokojem? Oby!


Małż, jako bardzo świeżo upieczony emeryt (w czwartek pożegnał się z firmą) został zagoniony do licznych prac domowych. Nie opierał się nawet, ale post factum stwierdził, że jeśli ta nadmierna eksploatacja będzie zjawiskiem trwałym, to może wróci do pracy. Pocieszyłam, że na co dzień zadań będzie mniej, jednak Święta mają swoje prawa...


No to, Kochani! Spokoju Wam życzę na te nadchodzące dni, bliskich i radosnych spotkań z ukochanymi, pyszności na stołach, chóralnego śpiewania kolęd i oderwania się od codzienności! A w Nowym Roku tylko miłych niespodzianek od Losu!

sobota, 16 grudnia 2017

A ja się nie przeprowadzę!

31 stycznia mija dokładnie 10 lat od mojego pierwszego wpisu na tym blogu. Z okazji tego jubileuszu Onet mi go zamknie. Widać i tu dopadła mnie DOBRA ZMIANA!


A może to raczej znak, że pora zakończyć ten rozdział. Postanowiłam już się nie przeprowadzać, wszak każda przeprowadzka to ogromny stres, a starych drzew się już też nie przesadza, bo i po co?


Chętnie sobie poczytam, co u Was, którzy się przemieścicie i będziecie gotowi podać mi nowe namiary. Z radością skomentuję również. Ale  ,,Zapisków Zgagi''  już nie będzie. Może w to miejsce spróbuję się uaktywnić na Facebooku, gdzie na razie jestem tylko czytaczem?...


Mój dziesięcioletni ,,blogodorobek'' zasejwuję gdzieś i będę mieć pod ręką, bo to jednak pamięć zewnętrzna o wydarzeniach rozmaitych, podczas gdy wewnętrzny bank danych nieco szwankuje.


Nie żegnam się jeszcze, wszak zostało prawie półtora miesiąca. Jakieś resume też jest w planie, oczywiście.

sobota, 9 grudnia 2017

Tak się przeplatają...

... wieści złe i dobre, jak to w życiu. Wśród bliskich kolejny rozwód, exuczeń od miesiąca ponad zaginiony bez wieści, nic przyjemnego. Z drugiej strony w okolicy najbliższej wszystko ok, więc bilans jakoś się niemal równa tradycyjnemu zeru...


W nowym autku zabawnie, bo odnoszę wrażenie, że to nie Małż nim kieruje, a ono nim. Co i raz przywołuje do porządku a to pipaniem, a to świeceniem na czerwono itp. Ale już ponad 100 kilometrów zaliczone i powoli mój osobisty szofer oswaja się z nowościami, choć jeszcze stare nawyki pokutują...


Dziś zdałam sobie sprawę, że czas Świąt nieubłaganie się zbliża i pora przemyśleć grafik przygotowań. Jakoś wyjątkowo szybko mi zleciał tegoroczny listopad, prawie jakby go nie było. A tu już  za dwa tygodnie ten dzień ,,tylko jeden w całym roku'', jak śpiewali dziś uczniowie Asi na świątecznym koncercie.


Pojechaliśmy z Asią na ten koncert częściowo żeby posłuchać, ale głównie w charakterze opiekunów Igi. Z tego malucha prawdziwe cygańskie dziecko! Na widok obcych porzuca rodzinę natychmiast i zaprzyjaźnia się z każdym, od lat dwóch do stu dwóch mniej więcej. Oczywiście najchętniej z przedstawicielami płci przeciwnej... Przy tym, jako dziecko ,,obciążone genetycznie'' muzyką, dobiera się natychmiast do wszystkich możliwych instrumentów i ,,gra''...

piątek, 1 grudnia 2017

O rzeczach ostatnich, nie ostatecznych

Wiele lat temu Babcia zakupiwszy zimowe, brązowe palto, stwierdziła, że to jej ostatni płaszcz, który starczy jej do śmierci... No, w sumie tak się rzeczywiście stało. Jednak dla mnie, wówczas smarkuli, zapowiedź Babci brzmiała kompletnie abstrakcyjnie.


Jednak, gdy się samej osiągnęło wiek babciny, choć niekoniecznie może jeszcze podeszły, dochodzi do wielu przewartościowań. I tak właśnie zdecydowaliśmy się z Małżem na zakup ostatniego (najprawdopodobniej) samochodu. Bo tak między Bugiem a Wartą: jak długo jeszcze mój osobisty kierowca będzie w stanie bezpiecznie ,,powozić''?


Gdzieś mi się obiło o uszy, że są kraje, bodajże w naszej Europie, gdzie prowadzenie auta po ukończeniu np. 75 lat, jest już nielegalne. U nas jeszcze nie, ale kto wie, co w przypływie dobrej zmiany wymyślą... I ile wtedy nacieszy się świeżutkim prawem jazdy ta babcia z emitowanej ostatnio  reklamy?


Póki co, i wzrok jeszcze, i refleks u Małża zdecydowanie w normie. Czasem nawet ułańska fantazja na drodze się pojawia, choć na szczęście coraz rzadziej. Ale czas leci...


Na razie jednak będziemy się cieszyć nowym nabytkiem, choćby miał to być ten  ,,dożywotni''!



Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...