Jako że pandemii mniej się boimy po zaszczepieniu, zaczęliśmy odrobinę podróżować. Najpierw do Magdy, jak to w maju. Potem ze Szwagrami naszymi amerykańskimi do Ustki, gdzie byłam pierwszy raz w życiu. A teraz ruszamy do Inowrocławia, bo to od paru lat taka tradycja, że na rocznicę ślubu tam właśnie. Choć tym razem, niestety, nie nasza ulubiona willa ,,Józefina'...
Podróże znoszę bz jakichkolwiek problemów, co mnie cieszy ogromnie. W ogóle czuję się naprawdę dobrze. Owszem, jakieś bardzo drobne dolegliwości jeszcze nie odpuszczają, ale to pikuś w porównaniu z tym, co się działo w czasie chemioterapii.
Kontrolne TK zrobione, czekam na wynik, jutro jeszcze rezonans głowy. Mam nadzieję, że niczego paskudnego badania nie wykryją. Trzymajcie kciuki i buziaki wielkie!