piątek, 27 grudnia 2019

Klątwa?...

Ewidentnie nade mną ciąży od dwóch lat... 

Wigilia ok, ale potem? Jak nie urok, to przemarsz wojska! Rok temu grypa, tym razem nie wiem co. Dusiło w piersiach, łeb pękał. Gdyby nie wizja spędzenia wielu godzin na jakimś trójmiejskim SOR-ze, pomiędzy pijakami i ofiarami rodzinnych potyczek, pewnie bym się udała po pomoc. Leczyłam się termoforkiem w wersji mini, który dostała w prezencie Asia. Trochę pomagało...  Około piątej po południu, po wizycie u Asinych teściów,  wlazłam do łóżka, herbatka, kocyk  itp... 

Jeszcze w drugie święto nieco męczyło, dziś przeszło, jak ręką odjął. Jedyna korzyść z klątwy to brak nadwyżki na wadze... Zazwyczaj w Boże Narodzenie półtorakilowej.  Jeść bowiem się nie chciało mi się zupełnie. 

Dziś popełniłam żurek, zupę, która zawsze mnie leczy! Z dużą ilością chrzanu. I... wyszło słońce! W samopoczuciu i aurze. Przez jakieś trzy minuty nawet padał śnieg... Nie poleżał, bo błotniście u nas bardzo. Moje zamszowe botki muszę czyścić niemal bez przerwy!






piątek, 20 grudnia 2019

Gotowość

Jakoś tak w tym roku bardzo spokojnie  idą przygotowania do Świąt. Bez spiny zbytecznej i męczenia się...

Barszcz się kisi, farsz do pierogów gotowy, pasztet gotowy do upieczenia, pierniczki upieczone i ozdobione (po jakichś dwudziestu latach przerwy od ,,pierniczenia''), szyszki z ryżu dmuchanego gotowe, prezenty spakowane. Kapucha od dziś się gotuje, do wtorku będzie idealna. 

Na sobotę, niedzielę i poniedziałek tylko pojedyncze czynności, by i pleckom dać komfort przedświąteczny. I tylko tradycyjnie widmo głodu obiadowego zajrzy w pierwszy dzień po Świętach, bo u nas tak zawsze. Dwudziestego siódmego grudnia bywam co roku chyba jedyną klientką sklepów mięsnych... Słodkości i potraw śniadaniowo-kolacyjnych natomiast w bród, bo dzielimy się rodzinnie przy pożegnaniu.

Ledwo przeminie Boże Narodzenie przybywają Sister i Szwagier. Odbędzie się tradycyjna degustacja nalewek. Tym razem aż ośmiu... Ilości więcej niż symboliczne, ale mus każdej spróbować. Co roku czekam z drżeniem na ekspertyzę Szwagra...

I tylko trochę żal, że znów bezśnieżnie...

piątek, 13 grudnia 2019

Przedświątecznie

Taki czas, niby przedświąteczny, a u nas jakoś medyczny głównie. 

Cały tydzień Jurcio walczył z rotawirusem, nie było lekko. Dziecka młodsze wyczerpane opieką, podejrzewam że i teść Asi miał co robić. Bo w sumie oboje rodzice pracowali, a Asia jeszcze wyjeżdżała i koncertowała...

Małżowi z kolei tak się nawarstwiły rozmaite wizyty lekarskie, że średnio co trzy dni udawał się - a to kontrolnie się zbadać, a to wyniki jakieś zrobić, a to z holterem dzionek spędzić. 

W tak zwanym międzyczasie rozmaici kurierzy nas nawiedzali, więc trudno się było z domu ruszyć. Na szczęście już niemal wszystko, co miało dotrzeć, dotarło. Jeszcze tylko blaty do kuchni, ale te pewnie się pojawią już w nowym roku...

Jak ja w tym zwariowanym czasie ogarnęłam kwestie prezentów? Sama nie wiem... W sumie podarki dla szesnastu osób, a dla każdego co najmniej dwie-trzy sztuki. Taka nasza świecka tradycja. Już sobie niby co rok obiecujemy, by skończyć z tą ,,rozpustą'', a jakoś nie wychodzi. Nie ma chętnego, który by przerwał pierwszy ten szał...

Teraz jeszcze planowanie świątecznego menu, by się nie narobić, a zadośćuczynić rodzinnym zwyczajom. Bo każdy w skrytości ducha czeka na te jedyne w roku potrawy... A tymczasem rodzi się we mnie stanowczy bunt przeciw pierogom! Nie lubię robić i już... Nawet farsz mam gotowy, ale chciałabym go użyć w jakiś nowy sposób. Co wyjdzie?...

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...