Ewidentnie nade mną ciąży od dwóch lat...
Wigilia ok, ale potem? Jak nie urok, to przemarsz wojska! Rok temu grypa, tym razem nie wiem co. Dusiło w piersiach, łeb pękał. Gdyby nie wizja spędzenia wielu godzin na jakimś trójmiejskim SOR-ze, pomiędzy pijakami i ofiarami rodzinnych potyczek, pewnie bym się udała po pomoc. Leczyłam się termoforkiem w wersji mini, który dostała w prezencie Asia. Trochę pomagało... Około piątej po południu, po wizycie u Asinych teściów, wlazłam do łóżka, herbatka, kocyk itp...
Jeszcze w drugie święto nieco męczyło, dziś przeszło, jak ręką odjął. Jedyna korzyść z klątwy to brak nadwyżki na wadze... Zazwyczaj w Boże Narodzenie półtorakilowej. Jeść bowiem się nie chciało mi się zupełnie.
Dziś popełniłam żurek, zupę, która zawsze mnie leczy! Z dużą ilością chrzanu. I... wyszło słońce! W samopoczuciu i aurze. Przez jakieś trzy minuty nawet padał śnieg... Nie poleżał, bo błotniście u nas bardzo. Moje zamszowe botki muszę czyścić niemal bez przerwy!