Spotkanie z moją ukochaną klasą sprzed lat
w żadnym stopniu mnie nie rozczarowało. Wręcz przeciwnie. Choć poza trzema, czterema osobami nikogo nie rozpoznałam... Trudno bowiem bez problemu zidentyfikować osóbkę, którą się ostatnio widziało, gdy miała lat 15, a teraz ma 43!
Moi absolwenci generalnie zadowoleni z życia, choć ich losy przez ponad ćwierć wieku układały się różnie. Najważniejsze, że obecnie ścieżki życiowe wyprostowane. Rozbiegli się po świecie, ale na hasło stawiło się jakieś 80 procent.
Byłam jedynym zaproszonym nauczycielem. Kilkoro już w lepszym ze światów, inni nieosiągalni. Fakt, że z tymi dzieciakami miałam wyjątkowy kontakt. Mniemam, że z wzajemnością, o czym dziś świadczył piękny bukiet i gromkie sto lat...
W szkole, do której chodzili, spędziłam połowę mego belferskiego życia. W drugiej placówce było znacznie lepiej pod wieloma względami, ale takiej klasy już nie spotkałam...