piątek, 31 stycznia 2020

***

Nie wiem, jak Wy, ale ja mam absolutnie dość trzeciego z rzędu listopada! Szczególnie, że mam nieszczęście mieszkać w terenie nadzwyczaj błotnistym... Wystarczy, że wyjdę z mieszkania i dotrę do samochodu, a buty nadają się do gruntownego czyszczenia! I wcale mnie nie cieszy fakt, że mogę przechodzić całą tak zwaną zimę w cienkim płaszczyku... 

Dobrze, że chociaż przy tej ohydnej aurze nie mogę narzekać na brak rozrywek. Oraz na zdrowie - morfologia znów jak u pilota! I serducho, póki co, spisuje się dobrze, albowiem...

Moja pani kardiolog, z którą łączy mnie już piętnastoletnia znajomość,  przeniosła się do nowej siedziby. Pojechałam więc, by się zarejestrować. W poprzednim miejscu doktor K. przyjmowała tylko raz w tygodniu, więc na wizytę czekało się jakieś cztery miesiące. W nowym popatrzyłam na tabliczkę, a tu aż trzy dni. Dobrze jest! - myślę sobie. 

Okazało się, że jest tak dobrze, że dobrze mi tak! O, święta naiwności! Po z górą półgodzinnym oczekiwaniu w kolejce do rejestracji, dowiedziałam się, że wizytę mogę mieć ,,już'' siódmego grudnia... A powinnam pojawić się na kontrolę gdzieś w marcu. Gdyby coś z moją ,,pompką'' było nie tak, mogłabym nie doczekać...

Z innej beczki...  We wtorek Małż ostatecznie rozstał się z pracą. Po dwóch latach dorabiania do emerytury. Zdał, co trzeba itp. I odetchnął z ulgą, oddając się w pełni osobistym pasjom. Nawet malutkiego szampanika, który został z Sylwestra, wypiliśmy z tej okazji. A tu dziś dzwoni jeden z szefów i kusić zaczyna ponownie... Czy skutecznie?...

czwartek, 23 stycznia 2020

Świadome babciostwo i dziadostwo...

... bywa całkiem przyjemne. Przynajmniej raz w roku!

No nie, żartuje oczywiście, całorocznie jest przyjemnie. Ale szczególnie w tej trzeciej dekadzie stycznia...

W Dniu Babci wpadło potomstwo większe ze starszymi wnukami. Następnie młodsze z maluchami. Starsze wnuki wprawdzie nie broją i nie rozwlekają po domu całego dobytku, za to po wręczeniu kwiatków i laurek przyspawują się do telefonów i tylko z rzadka dają się wciągnąć w dyskusję. Cóż, dobre i to!

Małe za to absorbują w stopniu najwyższym. Jurcio kilkakrotnie próbował zmienić temperaturę w piekarniku, gdzie się piekło ciasto, oczy trzeba było mieć wkoło głowy, by nadążyć za pomysłami malca. Iga przez godzinę była ,,nieczynna'', bo oglądała ulubione bajki, potem się dopiero uaktywniła....

Chwilami łapałam się na tym, że zaczynam rozumieć moją Mamę, która młodszych naszych wnuków nie dożyła wprawdzie, ale wizyty chłopców Szymona i Hani przeżywała ciężko. Wszak w gdyńskim mieszkaniu zawsze panował wzorowy ład, tymczasem chłopaczki, o zgrozo, rozrzucali w pokoju ,,gościnnym'' na przykład karty do gry, z których budowali domki lub po prostu ,,węże''... Mamę ten widok bolał wręcz fizycznie!

Trzeba obiektywnie przyznać, że starsze wnuki w wieku przedszkolnym były znacznie cichsze niż młodsze. A i tak biedne Mamidło odchorowywało wizyty... My też, jako, było nie było seniorzy, mimo całej miłości do malców, oddychamy z ulgą, gdy się za gośćmi zamkną drzwi. A jednocześnie, gdy nie widzimy się więcej niż tydzień, strasznie tęsknimy... Ot, dychotomia taka...

środa, 15 stycznia 2020

Przyjemność niecodzienna

Zdecydowanie nie jestem zakupoholiczką. Nie widzę żadnej przyjemności w kilkugodzinnym błąkaniu się po galeriach. Zresztą galerii w ogóle nie lubię...

Jednak kiedy wczoraj Beatka napomknęła, że dziś wybiera się na solowe, ,,babskie'' zakupy do gdańskiego Forum, poczułam zew!

Nie, żebym czegoś konkretnego potrzebowała. Po prostu nagle zamarzyło mi się połażenie po sklepach z osobą tej samej płci. Żeby popatrzeć, poprzymierzać, wysłuchać obiektywnej oceny i takąż się odwzajemnić. 

Małż wykazuje wyjątkową jak na mężczyznę cierpliwość, gdy muszę sobie nabyć coś z przyodziewku. Jednak ponieważ generalnie nigdy nie krytykuje (dla spokojności, czy z obawy jakiejś?), dokonuję czasem zakupu zupełnie bezsensownego...  Tymczasem przyjaciółka oznajmi szczerze, gdy coś leży źle lub np. kolor nieodpowiedni.

Maraton był niezły jak na moje dotychczasowe doświadczenia, bo niemal dwie i pół godziny. Jakieś siedem lub osiem sklepów. Rozbieranie, przymierzanie, ubieranie, zbieranie majdanu i tak wkoło Macieju. Ale obie wyszłyśmy zadowolone i to najważniejsze! A i portfele zanadto nie ucierpiały... Za to stopy bolą od powolnej dreptaniny.

I muszę przyznać, że Forum to galeria wyjątkowo sympatyczna. Świetny parking podziemny z szerokimi miejscami, dużo przestrzeni, do tego wciąż jeszcze dekoracje świąteczne, naprawdę piękne. Szkoda tylko, że nie udało się przysiąść na kawkę, ale już nas czas gonił...


piątek, 10 stycznia 2020

Cały rok zbierałam...

... drobniaki. Od grosika do złotówki mniej więcej. Nie wiem, ile się uciułało, natomiast wagowo to był spory ciężar. Myślę, że około kilograma. 

Dziś w Lidlu zaczęłam wrzucać do skarbonki WOŚP. Oczywiście, do puszki przy nieczynnej kasie, by zatoru nie uczynić. No, trwało to ładny kwadrans! Małż w tym czasie stał w kolejce. Skończyliśmy mniej więcej w tym samym momencie.

Zaczynam ponowne zbieranie. Nie będzie łatwo, bo kolega małżonek wciąż się upiera, bym wszystko płaciła kartą. Ale ja zapowiedziałam połowiczny bunt. To znaczy, że gotówką będę płacić zawsze na ryneczku i w piekarni. Uzyskałam łaskawą zgodę...

piątek, 3 stycznia 2020

Nowy...

Wkroczenie w 2020 radosne i intensywne, choć z racji wieku naszego nieco męczące...

Sylwester z Beatkami, gdzie się, co tu ukrywać, wprosiliśmy co nieco na tak zwany ,,krzywy ryj''. Za to bardzo, bardzo sympatycznie. Nowy Rok z dzieckami mniejszymi, potem 24 godziny z Sister i Szwagrem. Taki mały maraton...

Dziś po południu padliśmy jako te kawki... Przejedzeni i chyba w gruncie rzeczy przeimprezowani! Nie na nasze to lata, niestety już! Podziwiam naszych Amerykanów, którzy przez te kilka dni w Polsce nieustannie w gościach. Parę godzin w ,,pieleszach'' i od ludzi do ludzi... No, gratuluję kondycji!

Gdy zasiadłam do komputera, smutna wiadomość. Psisko sąsiadów, przemiłe i sympatyczne, odeszło w lepszy świat.... Mieliśmy oboje bardzo ciepły stosunek do Argusia... Wielka szkoda! Jeszcze się z naszą Erką ganiał przed laty, byli raczej sprzyjaźnieni. W codziennym krajobrazie Argo stanowił stały element... A teraz go zabraknie!...

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...