Nagle się okazało, że znów minął rok i kolejne, osiemnaste, Piernikalia przed nami. Już od piątku...
Zrobiłam dziś listę na wyjazd. Trzy rubryki: ciuchy, jedzonko, inne. Najwięcej pozycji, o dziwo, w części środkowej. Czy to objaw naszego starzenia się? Kiedyś brało się parę konserw, makaron i zupki w proszku. I zjadało się to-to z apetytem. A teraz? Pieczyste, sałatki, dania obiadowe w słoiczkach, własnoręczne wypieki itp. Do tego każdy przywozi swoją ulubioną kawę, herbatę, napoje itp. Zdziwaczeliśmy chyba?...
Tym razem nowy termin spotkania, bo zbrzydły nam zimne wieczory i noce w okolicy połowy sierpnia. A przy okazji mamy ,,wysyp'' imienin - w piątek Pawła (Małż), w niedzielę Haliny (naszej gospodyni) i Mariana (jednego ze stałych bywalców). Będzie się działo...
Trzy lata temu w wiosce, gdzie rezydujemy, zamknął się ostatni sklep. Przykrość duża, bo to i dzieciarnia mogła sobie po loda pójść w każdej chwili , i była okazja nabyć np. śmietanę, gdy zabrakło. Teraz, gdy pojawi się jakiś brak, mus udawać się do wsi sąsiedniej lub odległego o pięć kilometrów miasteczka. Na szczęście kierowców u nas dostatek!
Właśnie się doliczyłam, że będzie nas trzynaścioro. W tym dwie latorośle. Nasza Iga i wnuczka Hali Zosia. Panowie w mniejszości zdecydowanej, niestety. Pięciu, ale za to jakich! Namiot rozbiją, drewno na ognisko przyniosą, prysznic biwakowy zamontują, naprawią każdą awarię, bo to praktycznie same inżyniery! Trzech elektroników, jeden architekt i jeden fizyk medyczny....
Do widzenia się w środę!