Zdecydowanie z żalem będę jutro żegnać rok 2014! Za to będzie co wspominać, gdy nadciągną lata chude... Lub mniej udane.
Po dwóch poprzednich, trudnych, nerwowych, smutnych, ten ostatni rok był pełen radości. Bo to i kilka bardzo ciekawych wyjazdów, i moja pięciokrotnie świętowana sześćdziesiątka, i dużo frajdy z działalności w Kole Gospodyń, spokój i harmonia w całej rodzinie, itp., itd.
W ostatnim miesiącu dodatkowo spotkały mnie drobne, acz niespodziewane, bonusy materialne. Wczoraj dostałam pismo z ZUS-u z informacją, że emeryturka moja nauczycielska po przeliczeniu wzrosła sympatycznie o dwie stówki. Jak tu się nie cieszyć?! Niepokojący mnie lekko dług, o którym tu jakiś czas temu wspominałam, też został zwrócony. Wchodzę więc w Nowy Rok bez żadnych trosk finansowych. Nikt mnie nie jest nic winien, ja nikomu też nie.
A że tam czasem coś strzyknie i zaboli, to trudno! I tak jest nie najgorzej. Sporo rówieśników ma już za sobą nie tylko strzykanie... Zamawiamy właśnie stacjonarny rowerek, więc na pohybel skrzypiącym stawom!
***
Jutro świętujemy sobie w zaciszu domowym. Nabyłam dwa malutkie szampany, a w ramach sylwestrowej rozpusty sorbety: dla Małża z czarnej porzeczki, dla mnie ananasowy! Posiedzimy, pogadamy, obejrzymy wiejskie fajerwerki o północy i... lulu! Jak na parę seniorów przystało. Szaleć będziemy w sobotę...
***
Moim kochanym Czytaczom i Zaglądaczom życzę, by Nowy Rok 2015 był dla Was tak udany, jak dla mnie poprzedni!