piątek, 20 listopada 2020

OJ, nielekko...

Tak się martwiłam, że to ostatnie badanie diagnostyczne się odsuwa w czasie... Gdybym ja wiedziała, do czego mi się tak spieszyło!

Najgorszemu wrogowi nie życzę bronchoskopii... Wiem, pewnie są jeszcze większe ,,przyjemności'', które medycyna ma w rezerwie, ale mnie do wczoraj nic gorszego nie spotkało. Gardło jakby porżnięte żyletką, mówić się nie da, każde przełknięcie boli... 

I tak mnie wzięli z zaskoczenia, bo spodziewałam się zupełnie innego zabiegu. Jedyny plus, że puścili praktycznie po 24 godzinach do domu. Głodną okrutnie, bo śniadanko już mi się nie należało... 

Porównanie ,,mojego'' szpitala z Akademią zdecydowanie na korzyść tego pierwszego. Taki przykład pierwszy z brzegu - nie sposób było osiągnąć w łazience ciepłej wody. Już nie mówię o gorącej, ale choćby letnia by mnie zadowoliła... A tu lodowatość z kranów i prysznica... 

Nic to, przeżyłam, wynik badania za 10 dni, potem wreszcie konsylium i leczenie. Uwierzycie, że zaczęłam już wręcz marzyć o chemii?!...

wtorek, 10 listopada 2020

Plusy i minusy

 Dziesięć dni mojej izolacji zaowocowało między innymi tym, że wyjedliśmy do czysta wszystkie zapasy. Szczególnie warzywno-owocowe. W tak zwanym międzyczasie, owszem, nieoceniona nasza przyjaciółka Beata dostarczyła to i owo (głównie jabłka dla Małża, bez których ten nie egzystuje) , niemniej stan na dziś to były dwie marchewki, pięć ziemniaków i jedna mała cebulka...

Okoliczna policja wizytowała mnie regularnie, czasem nawet nie zdążyłam podejść do okna, wystarczała deklaracja słowna ,,już lecę!''... Zanim się wychyliłam, już widziałam tył radiowozu.

Dziś moja izolacja się zakończyła. Niestety, teraz Małż ma jeszcze przed sobą jeszcze tydzień ,,niewoli''... W tej sytuacji ja, jako osoba ,,spieszona'', czyli bez prawa jazdy, poniekąd takoż. A tu rzeczywistość skrzeczy! Nic to, wielką listę pora sporządzić i udać się w zacnym towarzystwie przyjaciół po aprowizację. 

Od dwóch dni usiłuję się dodzwonić do szpitala, by uzyskać nowy termin badania. Zdaje się, że brak jakiejkolwiek reakcji na bodajże 30 parę prób uzyskania połączenia to czeski błąd w podanym mi numerze. Właśnie do tego doszłam. Nic to, w czwartek od rana będę czatować. Może się w końcu uda?..


Cały czas jednak najważniejsze, że obojgu nam nic nie dolega, objawów zero!




niedziela, 1 listopada 2020

Zezowate szczęście

 Czy to nie złośliwość losu? Gdy już wreszcie udało mi się dotrzeć do szpitala, gdzie miało się odbyć ostatnie diagnozowanie  przed leczeniem, nagle test na covid okazał się pozytywny?.... Póki co, objawów jakichkolwiek brak, może i test nałgał, kto wie? Ponoć średnio jeden na sto jest fałszywie dodatni. . Tak czy siak sprawa znów się odsuwa o parę tygodni.

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...