Wnuk mojej przyjaciółki otrzymał interesujące zadanie z historii. Miał przepytać kogoś z pokolenia, powiedzmy, 55+ o pewne aspekty życia w PRL-u.
Pierwsze pytanie brzmiało: co było w czasach PRL-u, czego nie ma dziś? Przyjaciółka zaindagowana przez czwartoklasistę nieco znienacka, trochę się zacukała. Wszak chyba łatwiej byłoby odpowiedzieć na pytanie odwrotne: co jest dziś, czego w PRL-u nie było?... Pierwsze, co przyszło M. do głowy, to były kartki. Na mięso, cukier, mydło itp.
Obgadałyśmy potem kwestię w rozmowie telefonicznej. Na spokojnie, bez pośpiechu. I wtedy parę rzeczy nam do głów przyszło. Na przykład takie saturatory, z wodą zwaną podówczas ,,gruźliczanką''. Pamiętacie, z jaką dbałością o ,,higienę'' odbywało się płukanie szklanek między klientami?...
Mnie, jako starszej nieco od przyjaciółki, przypomniały się stojące w kinach, przychodniach, na dworcach itp. miejscach, spluwaczki. I te tabliczki z napisem, by tylko do nich pluć... Potem wspólnie odgrzebałyśmy w zasobach myślowych trójkolorowe nakładki na czarno-białe telewizory. Okrutnie zazdrościłam tego patentu moim kuzynkom...
Przypomniałyśmy sobie jeszcze domokrążców ery PRL-u: panów lutujących garnki, ostrzących noże, gałganiarzy itp. I wyroby czekoladopodobne, zielone kubańskie pomarańcze bez smaku...
A co Wy pamiętacie?