sobota, 24 listopada 2018

I za chwilę znów przeleci rok...

Do zimy gotowiśmy! Opał zakupiony, dziś pan od przeglądu pieca zawitał. Zgromadzone zapasy dla nas i ptaszków. Możesz nadchodzić, Biała Damo...

Zauważyliście ten aspekt względności czasu, że im człek starszy, tym czas prędzej zasuwa?  Nie chciałabym chwalić dnia przed zachodem słońca, ale ten rok zaliczymy na pewno do udanych. 

Moje lekkie obawy w związku z przejściem Małża na emeryturę i jego pobytem stałym w domu, nie sprawdziły się ani na jotę. Bardzo mi dobrze w takim układzie. Do tego stopnia, że gdy dwa razy mnie opuścił na circa 5 godzin, najpierw z powodu przeglądu auta, potem przy okazji przymusowej wizyty w ekspracy, czułam się jakoś zdecydowanie nieswojo. 

Niewątpliwą atrakcją tegoroczną był nasz wyjazd do Gruzji, a także niedawne spotkanie u Magdy z gruzińskim przyjacielem Goszą. Fantastycznie też było w Busku i, jak zawsze, na Piernikaliach. 

Zdrowie nam obojgu dopisywało, dzięki Bogu. Co nie jest regułą w tym wieku, jak wiadomo. Moja ukraińska uczennica zdała egzamin z polskiego, a potem test nostryfikacyjny. No i doczekaliśmy się czwartego wnuczątka. Czego chcieć więcej?... 

Tfu-tfu odpukać, by grudzień nie przyniósł jakiejś niemiłej niespodzianki...

poniedziałek, 19 listopada 2018

Albośmy to jacy-tacy...

To naprawdę powód do radości, że jeszcze nam się chce tak wyprawić. Dwie trzecie dnia drogi w piątek, tyle samo w niedzielę,  siedzenie boli okrutnie, a wszystko po to, by w sobotę poprzyjaźnić się intensywnie!

Piątek komunikacyjnie paskudny - niezliczone ilości tirów, w tym to, co ,,lubimy'' najbardziej - jak się te wielkie ciężarówy  wyprzedzają! Kto jako kierowca nie rzuca wtedy grubym słowem, niech rzuci kamień... 

Dwa noclegi tym razem nie u Magdy, a w miejscowym hotelu.  Dziwnie... Pokój w cenie nie najniższej, a wewnątrz ani szafy, ani choćby jednego krzesła, o fotelu nie wspominając. Przy tym znalezienie żywej istoty, która by nam wydała klucz, graniczyło z cudem. Nic to, w końcu tam tylko spaliśmy.... Resztę czasu spędzając w towarzystwie. Zacnym nad wyraz!

W drodze powrotnej, w okolicach Radomska, spotkaliśmy zimę. Białe pola, pobocza, białe dachy, śnieg intensywnie padał przez ponad pół godziny. Oszczędzaliśmy więc paliwo. Na obiad zatrzymaliśmy się w nowym miejscu, ale chyba po raz pierwszy i ostatni. Wprawdzie szybko, nawet miła kelnerka, ale jedzenie byle jakie... 

W domu powitał nas chłód, w pokojach po 14 stopni. No, nie najcieplej, ale doświadczeni powrotami z Gdyni, sprzed paru lat, kiedy w zimie witało nas plus cztery, przetrwaliśmy bez problemu. Dziś już do dwudziestu dochodziło...

W kontekście powyższego dochodzimy do wniosku, żeśmy chwaty!

czwartek, 15 listopada 2018

Weekend

Oponki już zimowe, pierwszy przegląd zaliczony, więc można udać się w podróż...

Tylko na czas od piątku do niedzieli, ale za to międzynarodowo. Na spotkanie z zaprzyjaźnionym Gruzinem. Znów przyjdzie sobie język wschodni przypomnieć... Ale przy winku to nie problem!

Dziś tymczasem pierwsza wizyta Jerzego w naszym domu. Nie powiem, malec był dzielny, troszkę popłakał, ale umiarkowanie bardzo, za to bystro obserwował (w przerwach między drzemkami) nieznane wnętrze i ledwo znane osoby. Nie mogę się nadziwić, że to taki zdecydowany chłopiec! Większość noworodków wygląda raczej biseksualnie, a nasz maluch  taki ewidentny... |Po prostu mały mężczyzna.

Do kotki tarasowej dołączył kolega z sąsiedztwa. Chętnie dojada resztki po naszej Burasce. Też dachowiec typowy, tyle że z białymi łapkami. Gapi się aktualnie na mnie spod tarasowych drzwi...

Rozpoczęliśmy też sezon karmnikowy. Zlatują się stali bywalcy.  Bogatki, modraszki, szarytki, tzw. ,,krowy'', czyli sójki itp. Dzięciołek na razie trzyma się z dala...


sobota, 10 listopada 2018

Początki

Przetrzymali Asię i Jerzyka aż do wczoraj, bo coś tam było nie halo. W efekcie rzeczywiście malec dotarł do domu w urodziny Tatusia. W charakterze prezentu...

Asia zdziwiona, że w szpitalu synek darł się , ile sił w maleńkich płuckach, a w domu aniołek. Cóż się dziwić? Cały okres ,,wewnętrzny'' pełen był dźwięków: koncertowych i ,,Igowych''. A w szpitalu cisza! W domu natomiast i pies, i rozgadana, pełna werwy niesamowitej siostrzyczka. Znaczy, normalka!

W czasie naszej dzisiejszej, niemal dwugodzinnej wizyty, Jerzyk dał głos tylko raz.

Wieczorem ukulturaliśmy się w Filharmonii. ,,Przybora na 102'' w wykonaniu Magdy Umer i kabaretu Mumio. No, uczta!  Bilety drogie, ale warto było. Dawno nie zaznałam zjawiska pt. popłakanie się ze śmiechu! I ,,kwiczenie''. Wszelkie stresy odeszły...

Jakże nudny i bezbarwny po tej uczcie okazał się telewizyjny  koncert ku czci...




poniedziałek, 5 listopada 2018

Poczciwy chłopczyna

Pozwolił jeszcze mamusi wziąć udział w piątkowym i sobotnim koncercie zaduszkowym, potem dał wytchnąć przez niedzielę, wyspać się nieco i dopiero postanowił, że pora na świat. 

Wybrał sobie szewski poniedziałek. No cóż, w końcu to facet. Wyłonił się (o, to dobre słowo: wyŁONIŁ'') dwie minuty po piątej rano. Parametrów nie będę ukrywać, bo i tak słyszało je już sporo ludzi - 3520 g i 57 cm. 

Gdy kilka minut po dwunastej w południe dojeżdżaliśmy do gdyńskiego szpitala, w Radiu Gdańsk nowinę obwieszczał właśnie publicznie  ,,dziadek honoris causa'' Przemek Dyakowski. 
 
I tak oto mamy Jerzyka!

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...