piątek, 30 grudnia 2016

Ostatni tego roku...

Może byłaby pora na jakieś podsumowanie, ale tymczasem...


Dziś Asię zapuszkowano w szpitalu! Nie, nie, to jeszcze nie poród. Coś podejrzanego się pojawiło, jakieś poplamianie. Więc choć niby i z dzieckiem i z mamą wszystko dobrze, to jednak na wszelki wypadek trzeba poleżeć.


Towarzystwo na sali dość liczne i wesołe podobno, niemniej dla mojej córki to nie lada doświadczenie. Dotychczas po szpitalach się nie pętała, nie licząc kilkugodzinnych wizyt przy dwóch kontuzjach w dzieciństwie.


Po osiemnastej wylądowała Sister. Planowo i bez przygód. Dzięki ci, Chicago, żeś oszczędziło tym razem moją rodzinkę! I Basia, i Szwagier zakatarzeni. Basia już od kilku dni, Michał dopiero złapał od małżonki. A tu jutro balować przyjdzie z chustkami przy nosie...


My jeszcze wczoraj planowaliśmy Sylwestra z córką i zięciem. No cóż, ktoś tam na górze miał widać inny pomysł. Fakt, że w ostatnim dniu roku nigdy jeszcze nie odwiedzałam nikogo w szpitalu... Posiedzimy, ile się uda, dopóki nas jakaś pielęgniarka  nie przegoni! A może w sam Nowy Rok zawita na świat nasza Igunia? Od razu z szarfą na ramionkach - 2017...


W wolnych chwilach potrzymajcie kciuki...


poniedziałek, 26 grudnia 2016

I wracamy do codzienności...

Muszę powiedzieć szczerze, iż tegoroczne Święta, choć niezwykle udane, mocno mnie zmęczyły... Głownie chyba z powodu siedzenia. W swoim mieszkaniu nie mam ani jednego krzesła, siedzę wyłącznie na fotelu, więc inne siedzisko to po prostu po dłuższym czasie ból w plecach. Dopiero dziś, gdy już byliśmy sami w pieleszach, doszłam do siebie.


Tytułowa codzienność w tym tygodniu będzie nieco inna niż zwykle z powodu zmiany w pracy Małża. Firma się przeprowadza, więc pracownicy będą realizować ,,bardzo ważne zadania'' w domu. Od wtorku do czwartku. A w piątek wieczorem odbieramy z Rębiechowa Sister i Szwagra. Więc to mocno nietypowy tydzień...


Mam nadzieję, że takie wichury jak dziś odejdą w niepamięć do końca tygodnia i nic nie zakłóci szczęśliwego dotarcia moim ukochanym. Na razie jest dość strasznie. Trzy godziny temu ofiarą wiatru padło nasze świecące drzewko. Na szczęście domowy majsterklepka potrafił złamany obiekt naprawić. Stoi teraz w pokoju (drzewko, nie Małż) i cieszy mnie bardzo...


Wnusia postanowiła spędzić Boże Narodzenie wewnątrz mamusi, za co wszyscy jesteśmy jej bardzo wdzięczni. Teraz może już się szykować na świat... Ale najlepiej, by poczekała jednak do nowego roku, zawsze to dla kobiety ważne być o rok młodszą!




piątek, 23 grudnia 2016

***

Przewidziane prace ukończone, można pomyśleć o świętowaniu....


!


Kochani! Niech Wam te Święta upłyną radośnie, ale i spokojnie, dostatnio, ale i zdrowo. A Nowy Rok niech przyniesie  wiele, wiele dobrych dni

poniedziałek, 19 grudnia 2016

Z frontu robót i nie tylko

W kwestii przygotowań przedświątecznych zaliczyłam:


- zakiszenie barszczu


- pasztet


- farsz do pierogów, które ulepi Asia


- spakowanie prezentów


oraz... ubranie choinki. Bo nie mogłam się doczekać!


Jutro zaczynam gotować kapustę, bo dobrze jej zrobi kilkakrotne odgrzewanie z mrożeniem na przemian. Nie mogę się zdecydować natomiast, jakie upiec ciasto. Niby nie muszę, ale po głowie chodzi jednak myśl, by czymś zaskoczyć. Dostałam właśnie przepis na piernikopodobne ciacho z cukinii, może to?...


Wypadałoby pewnie umyć okna, ale aura wyraźnie nie sprzyja. Albo mróz albo wiatr i chlapa, tak czy siak warunki niesprzyjające. Wnętrze ogarnięte jako tako, zresztą kto niby ma u nas brudzić, kiedy na stanie  ani dzieci, ani psa? Poza tym i tak całe Święta spędzamy poza domem...


Asia dzielnie zniosła weekendowy maraton koncertów, wody na scenie nie odeszły.:)))


I jeszcze jedno. Odkryłam wreszcie idealne dla mnie nakrycie głowy na zimę. Bo, jak wiecie, wyglądam kretyńsko i w czapce, i w berecie, a do kapelutka trzeba mieć co najmniej kilka atrybutów damy... Natomiast peruka to jest to! Ciepło (no, może nie przy minus dwudziestu, ale poza tym owszem), wygodnie i nawet twarzowo!





czwartek, 15 grudnia 2016

Moja dzielna ,,ciężarówka''.

Będzie laurka. No, muszę, bo to ostatnia chwila niemal, a poza tym nie chwaliłam dzieci zanadto, gdy były małe, to teraz nadrobię.


Zaznaczę jeszcze od razu, że tekst nie jest absolutnie skierowany przeciw dziewczynom, u  których ,,stan błogosławiony'' wygląda  inaczej. Nic z tych rzeczy!


Do brzegu, jak mówi Klarka! Na czym polega tytułowa dzielność Asi w ciąży? Otóż na niesamowitej wprost aktywności, nieprzerwanej choćby jednym dniem zwolnienia. Przez cały czas praca na dwóch etatach. Do tego koncerty, w tym latem miesięczna trasa zagraniczna. Nagranie dwóch płyt. Ostatnie cztery koncerty w nadchodzący weekend, gdy do terminu porodu został praktycznie tydzień... Tyle, jeśli chodzi o pracę.


Od piątego miesiąca  mniej więcej regularnie joga dla ciężarnych i ,,aqua-mama'', czyli zajęcia na basenie. Plus ze dwa-trzy razy dziennie spacer z psem. Dość długi, bo właśnie do takich Bilbo przyzwyczajony. Nic więc dziwnego, że przyrost wagi na dziś to niespełna dziesięć kilo.


I jeszcze się dziecko zaparło, że na Święta przygotuje pełen zestaw tego, co zwykle. Chciałam przejąć to i owo, gdzie tam! - Mamo, zrobię! Zresztą demon cukierniczy Asię w tym stanie opanował i wypiekała coś bez przerwy... Obdarowując potem rodzinę, kolegów muzyków, i pewnie studentów.


Rzecz jasna na nic zdałaby się cała dzielność, gdyby samopoczucie ,,ciężarówki'' szwankowało. Na szczęście pod tym względem Asia wdała  się w matkę. Obie ciąże znosiłam bardzo dobrze, bez jakichkolwiek sensacji. Też miałam sporo energii, nie powiem, ale kudy mi tam do dziecka!


Jest nadzieja, że i wnusia będzie dziarską i żwawą panienką...



niedziela, 11 grudnia 2016

,,Wodzirej''

,,... i tak się, proszę Państwa zachowywał,


jakby do wszystkich chciał powiedzieć: - Popatrzcie na mnie, chłopcy''


(W . Młynarski)


Sala w piwniczce, maleńka i raczej ciasna, choć niewątpliwe z klimatem. Miejsc najwyżej trzydzieści. I zespół skromny, bo trio - wokalistka, pianista i perkusista. Temat koncertu - piosenki świąteczne.


 Tuż przed rozpoczęciem pojawia się czteroosobowa grupka, wśród niej ON. Jeszcze nie usiadł, a już ,,objął dowodzenie'' imprezą. Rzec by można ,,śmieszy, tumani, przestrasza''... Szczególnie wokalistkę i konferansjerkę w jednym. Czyli moje dziecię osobiste.


,,Wodzirej'' chyba nieco się  przed przyjściem wyluzował przy pomocy ogólnie znanych płynów. Dowcip ma momentami przyciężki, na szczęście nie przekracza granic dobrego smaku, nie używa ,,wyrazów'' itp. Jednak co zdanie ze sceny, to i komentarz. Co i raz próba wtórowania. Czasem też krótki popis taneczny w trakcie utworu. Showman po prostu!


Szczęściem Asia zaprawiona w bojach z podobnymi osobnikami. W końcu ileś wesel kiedyś przeżyła... I potrafiła udatnie zgasić osobnika, który pod sceną, podczas koncertu dżezowego, wołał: - Zagrajcie ,,Córkę rybaka''!


Osobiście typu wodzirej nie trawię. Alergię mam! Lubię panów wesołych i rozrywkowych, ale ,,znaj proporcję, mociumpanie''. Co za dużo, itd... Niedawno trafił mi się taki w kolejce do lekarza. Godzinny monolog. Na każdy temat. Od wyborów w Ameryce, poprzez analizę ostatnich  12-tu lat rządów, po porady medyczne i obszerne fragmenty życiorysu własnego. Bez dopuszczania do głosu kogokolwiek. Za to z wielkimi nadziejami na podziw słuchających. Brr!... Z tego wszystkiego zapomniałam, że mam przy sobie stopery!


To dla mnie wzorzec antymęski... Niby kot winien być łowny, a chłop mowny. Ale ,,nie w tom djeło''...



wtorek, 6 grudnia 2016

Trójtematycznie

Mikołaj do nas nie przyszedł. Za to przyszła e-mailem, mocno spóźniona,  faktura za montaż pieca. A tam do zapłaty circa 250 procent tego, co pierwotnie ustalaliśmy z ,,fachowcami''. Ładnych kilkanaście tysięcy...  Może to jakiś rodzaj kary za to, że ośmieliliśmy się żądać zniżki za partactwo w postaci upadłego bojlera?


Mamy nadzieję, że to zwykła pomyłka. Jeśli nie, to oddamy się w ręce sądu, który musi być ,,po naszej stronie''. Musi albo nie, bo dziś wszystko możliwe...


***


Zwizytowaliśmy dziś świeżo otwartą w naszym powiatowym miasteczku galerię. Galeryjkę właściwie, bo niewielka ona, acz wyczekiwana przeze mnie z powodu dwóch ulubionych sklepów, do których musiałam dotąd udawać się aż do Tczewa.


Co nas zdumiało in minus, to niezwykła wprost powolność pań kasjerek. Chyba debiutantki w zawodzie, albowiem wyraźnie im nie szło... Cóż, każdy musi się nauczyć, więc liczymy na przyspieszenie za czas jakiś. W Tczewie w ulubionym ,,Piotrze i Pawle'' panie są tak szybkie, że choć my też nie  ,,ślimaki'', zwykle nie jesteśmy w stanie nadążyć z pakowaniem produktów. Nawet klient, który wysypuje na ladę worek żółtych klepaków (nasz ,,ulubiony'' gatunek nabywcy), nie jest w stanie zablokować kolejki na dłużej niż trzy minutki!


***


W przeddzień Mikołajek oddano wreszcie ponownie do użytku drogę, którą Małż dojeżdża do pracy i która prowadzi nas do Trójmiasta najszybciej i najwygodniej. Przez ponad cztery miesiące remontowano jakiś nieduży mostek, co skutkowało objazdową drogą przez mękę, przez kocie łby, błota i insze ,,atrakcje''. Małż uradowany oznajmił, że lepszego podarku nie mógł sobie wymarzyć...


niedziela, 4 grudnia 2016

Niespodzianka

Szwagier mój osobisty wielki jest! W prezencie imieninowym podarował Sister kilkudniową wizytę w Polsce! Na przełomie roku, by Sylwestra spędzić z tutejszymi przyjaciółmi i rodzinkę odwiedzić. Basia szczęśliwa, ja też, nawet nie marzyłam, że się jeszcze raz w tym roku spotkamy...


Pobyt krótki, plan napięty, ale znajdziemy się w nim na jedno popołudnie i noc. Basia też ma nadzieję, że Asia się spisze (bo termin w tejże okolicy)  i będzie Sister  dane poznać nowego członka rodziny.


Oby tylko obyło się bez niespodzianek podróżnych...


***


Dziś zwizytowały nas dziecka większe, dzięki czemu mogliśmy wreszcie usunąć z łazienki zbędny już elektryczny bojler. Bez pomocy silnego chłopa w osobie Szymona było to niemożliwe. Łazienka nam się optycznie powiększyła, że ho-ho! Tylko odmalować trzeba, bo ściana za zdemontowanym urządzeniem mało estetyczna...


Małż zaraz zaczął snuć plany remontowe, bo uzyskaliśmy miejsce na wymarzoną kabinę prysznicową. Ale pomalutku, nie wszystko naraz. Akurat łazienka to takie pomieszczenie, którego remont nieco mnie przeraża. Znacznie łatwiej obejść się przez kilka dni bez kuchni.


***


Z końcem listopada odeszły jesienne smuteczki. Lubię grudzień...




















czwartek, 1 grudnia 2016

Zimowo...

Pierwszy dzień grudnia przyniósł:


- poranną gołoledź


- popołudniową ulewę


- wieczorną śnieżycę.


W tej chwili na dworze zalega śnieg o warstwie circa dwucentymetrowej. Bajkowo wygląda... Ale pewnie do rana wszystko zniknie.


***


Odwiedziłyśmy dziś z Asią moją przyszywaną gdyńską ciocię Irenę. Osiemdziesiąt dwa lata, a wygląd super (zawsze była urodziwa, lata nie odebrały jej niemal nic), żywy umysł itp. Trochę narzeka na samotność, bo od czterech lat wdowa, dwie z trzech córek za Wielką Wodą, trzecia wpada mniej więcej raz na tydzień na godzinkę i pędzi dalej do zadań. Mimo to ciocia w ruchu, odwiedza co i raz koleżanki, które już mniej mobilne, trochę uprawia turystykę medyczną i nie pozwala sobie na zgnuśnienie.


Mama w tym wieku była już na przeciwległym biegunie... Tryb życia miały niby podobny, nawet pracowały w tej samej instytucji w podobnym charakterze. Powiedziałabym nawet, że cioci życie obfitowało w więcej trudnych sytuacji. Dziewczyny dostarczały adrenalinki, nie powiem. A jednak... A może właśnie dlatego? Kto to wie...


***


Moja kochana Beatka urzęduje na Kanarach. Niby nie zazdroszczę, choć, gdy pisze w e-mailu, że tam 24 stopnie i słoneczko od rana do zmierzchu, trochę mi łyso... W gruncie rzeczy jednak lubię umiarkowaną zimę ze względów garderobianych. Bo to i obuwie wygodne, i kurteczka ciepła, a lekka, do tego dorobiłam się torebki w wesołym kolorze dojrzałej maliny... Na przekór powszechnej burości na ulicach.


,,Już'' po pięciu tygodniach ustępuje systematycznie moje rekordowe zaziębienie... Zużycie chusteczek spadło z dziesięciu paczek dziennie do półtora, kaszel też coraz słabszy. A kysz, zarazo!!!



Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...