niedziela, 26 lipca 2020

Laurka

Dziś Małż kończy 70 lat. Poważna sprawa...

Poznaliśmy się, gdy On miał lat 24, ja 20. Trzy lata później wzięliśmy ślub. 11 czerwca 1977 roku. 

Moja Mama mawiała często, że w życiu nigdy niczego nie wygrała, poza dobrym mężem i dziećmi. Mogę to z czystym sumieniem powtórzyć. Paweł to nie tylko ślubny mąż, ale i najlepszy przyjaciel. A to, szczególnie w jesieni życia, rzecz nie do pogardzenia. 

Zawsze mamy o czym rozmawiać, dużo się śmiejemy razem. Kiedyś Małż nie był specjalnym wesołkiem, ale się z czasem wyrobił. Dawniej raczej milczek, na późne lata mocno się rozgadał. W tym względzie nasze role się odmieniły zdecydowanie, ale nie narzekam.  

Jedyne, co mnie czasem martwi, to fakt, że mój partner miewa poczucie, iż dalej jest młodziankiem. Jak na rower, to najlepiej od razu kilkadziesiąt kilometrów, jak w góry, to sam na cały dzień. A serducho już trochę zmęczone i arytmia stwierdzona... Wtedy trzeba pomachać metryką! 

Ile jeszcze wspólnych lat przed nami? Oby jak najwięcej!...




sobota, 18 lipca 2020

Gramatycznie-dramatycznie

Polonistą jest się pewnie całe życie, nawet na emeryturze.

W moim ulubionym radiu (nazwy nie podam) pewnej nocy usłyszałam: - Dziś naszym gościem jest DOKTORA S. Najpierw pomyślałam, że mam omamy słuchowe z racji późnej pory. Ale nie. Pan prowadzący zwracał się do pani zaproszonej kilkakrotnie per ,,pani DOKTORO''...

Jakiś kolejny przejaw poprawności? Ale jakiej? No nic, w razie czego podaję wzorzec odmiany. Dla mnie koszmar, jednak jeśli już to:

Mianownik - doktora, profesora
Dopełniacz - doktory, profesory
Celownik - doktorze, profesorze
Biernik - doktorę, profesorę
Narzędnik - z doktorą, profesorą
Miejscownik - o doktorze, profesorze
Wołacz - doktoro! profesoro!

Przyprawia mnie to o językowy dreszcz...

wtorek, 7 lipca 2020

Po...

Ze spokojną głową wyjeżdżałam na Piernikalia. Albowiem poranne badania w szpitalu wykazały, że jestem zdrowa! Był mały moment niepewności, coś w mammografii było niejasne, ale  po powtórnym badaniu wszystko okazało się ok.

Podróż pod Kołobrzeg trasą nr 6 dość żmudna. Zwykle jeździmy inaczej, bocznymi drogami, gdzie luźno. Przywitał nas deszcz, potem też było dość ,,przekropnie'', ale pogoda nieważna, gdy towarzystwo doborowe. 

Asine maluchy spisały się dzielnie, nie marudziły, dały się nawet rodzicom wyspać. Jurcio rozdawał uśmiechy, Iga zakochała się w naszym przyjacielu Marianie. Przy ogniskach więcej było tym razem gadania niż śpiewów, ale to pewnie z powodu długiego okresu niewidywania się?... 

Jedyny minus to niemal nieustanny ból pleców, który mnie prześladował. Pewnie od innych niż na co dzień pozycji. W domu więcej poleguję, tu raczej siedziałam. Nic to, ratowałam się na różne sposoby, niekoniecznie zalecane przez konwencjonalną medycynę. Ważne, że pomagało...

Pięć dni minęło jak oka mgnienie. Nasza gospodyni jak zawsze narzekała, że za krótko, ja jak zawsze tłumaczyłam, że lepszy niedosyt niż przesyt. Może spotkamy się ponownie na chwilkę w sierpniu, bo zabrakło jednego ważnego uczestnika, zapracowanego ponad miarę...


Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...