No i przyszło nam dziś świętować pierwsze urodziny Igi. Była masa prezentów, tort oczywiście i cała rodzinka w komplecie, z naszymi Amerykanami włącznie.
Trochę się Asia bała, czy się wszyscy zmieścimy w niewielkiej przecież przestrzeni, ale było całkiem wygodnie. Bohaterka dnia w dobrym humorze, raz się tylko rozpłakała, gdy sobie przytrzasnęła paluszki szufladą komody... Na koniec, zmęczona wrażeniami, przylgnęła do dziadka Andrzeja, wtuliła się tak mocno, że wszystkich wzruszyła, po czym dała się bez problemu wykąpać i położyć spać.
Bilans roczku zadowalający - od półtora miesiąca Igunia chodzi, a nawet biega. Praktycznie wszystko rozumie, mówi niewiele, ale stopniowo powiększa zasób słownictwa. Najważniejsze, że to dziecko ciekawe świata, o bystrych oczkach i zdecydowanie badawczej naturze. I, co najważniejsze, panna zdrowa jak rydz!
***
Dla mnie ten dzień był też niezwyczajny z dodatkowego powodu - dokonałam coming outu! Po raz pierwszy od roku z górką wystąpiłam publicznie bez peruki. Włosy jeszcze króciutkie, ale już na tyle porosłam, by się przestać maskować. Na zewnątrz nadal występować będę we włosiu syntetycznym, bo cieplej. Ale w warunkach domowych już bez!