Żałuję bardzo, że mazurskiego cyklu Katarzyny Enerlich nie poznałam przed naszym ostatnim wyjazdem. Przewodnik to też wprawdzie pomoc w odkrywaniu okolic, ale kudy mu tam do tego, co opisuje wspomniana autorka.
Pozycje do przeczytania wybieram w zasadzie na ebooks4me na chybił-trafił. Czytam zawarte na stronie streszczenie i albo się zanęcam, albo nie. Na pierwszą książkę pani Katarzyny natknęłam się właśnie przypadkiem. Był to przyjemny bardzo kryminał z akcją umieszczoną w Toruniu. Toteż zaczęłam szukać innych pozycji autorki i tak dotarłam do cyklu ,,Prowincja pełna...''. Pełna różności! I to jakich...
Można się totalnie zakochać w Mazurach ,,na niewidzianego''. Ileż tam tajemnic, niezwykłych miejsc z przedziwną historią, zakątków wręcz zaczarowanych... I to wszystko w okolicach, które parę dni temu mieliśmy w zasięgu ręki!
Niezwykle to smaczna lektura. W przenośni i dosłownie, bo naszpikowana niczym dobry pasztet słoninką licznymi przepisami kulinarnymi. W czwartek spróbuję wyprodukować ,,smalec z fasoli'', bo bardzo go jestem ciekawa.
Pierwsze czytanie w moim przypadku to zwykle gonitwa pośpieszna za fabułą. Drugie dopiero to odkrywanie wszelkich detali i ,,smaczków''. Wczoraj skończyłam ostatni (choć chyba niekończący cyklu) siódmy tom. Teraz zrobię ze dwa tygodnie przerwy i... zacznę od początku. Tym razem będę notować. Z jednej strony przepisy, z drugiej wszystkie miejsca ,,zaczarowane''. A za rok pojedziemy znów na Mazury i odwiedzimy tyle tych zakątków, ile się da...
***
Z innej beczki...
Sześć lat temu, na 55-te urodziny, dostałam cztery krzaczki róż. W doniczkach. Wszystkie jednakowej wielkości, a raczej ,,małości''. Jedna biała, dwie czerwone i jedna intensywnie różowa. Biała nie przetrwała, kwitła jeszcze następnego roku, potem padła. Czerwone trwają, osiągnęły mniej więcej pół metra wysokości, kwitną, owszem, ale bez szaleństw. Jedna ma kwiaty w dwóch odcieniach czerwieni - karmazynowe i purpurowe. Natomiast ta różowa (od Asi-Srebrzystej) to po prostu cudo! Ogromny krzew, rozłożysty, zdrowiutki, mszyce się go nie imają praktycznie. W tej chwili co rano napawam się widokiem i aromatem morza kwiatów. Róże nie są moimi szczególnymi faworytkami w ogrodzie, ale ta akurat stoi na najwyższym podium!
Rok temu za stosunkowo ciężkie pieniądze nabyliśmy sobie pomarańczową różę na ,,patyku''. Wypuściła wtedy raptem ze trzy kwiaty przez cały sezon... A teraz jest na wykończeniu! Liście schną, mimo intensywnego podlewania i nawożenia, pączka ani jednego. Za to mszyce hasają równo, choć opryskuję co i raz.
Jakoś nie mam nabożeństwa do tych ,,patykowych'' roślin. Moja ,,normalna'' czarna porzeczka ma się świetnie, natomiast patykową trapi jakaś choroba, liście się zwijają itp. Oprysk nie pomaga. Owoców nawet sporo, ale dojrzewają ze sporym opóźnieniem i nierównomiernie...