czwartek, 28 listopada 2019

Ciekawostka

Jurek posiadł umiejętność chodzenia niecałe dwa miesiące temu. Od tej pory porusza się wyłącznie w pozycji spionizowanej. Co i raz upadnie, uderzy głową w jakiś kant mebla itp. I praktycznie tego faktu nie zauważa, zaabsorbowany samym chodzeniem jako takim. No, chyba, że już przydzwoni konkretnie, wtedy chwilę popłacze... Ale zaraz rusza ponownie!

Parę dni temu Asia spotkała się z kilkoma mamami mającymi synków w podobnym wieku. Wymieniły doświadczenia, po czym zastanowiła je jedna kwestia: kiedy w życiu osobnika płci męskiej następuje ten moment, gdy zwykłe przeziębienie staje się chorobą niemal śmiertelną, a temperatura rzędu 37, 5 zwala z nóg pozornego osiłka?... 

Przecież gdzieś pomiędzy niemowlęctwem a dorosłością jest jeszcze era notorycznie pozdzieranych kolan na boisku, mniejszych lub większych siniaków nabytych w trakcie ,,ustalania hierarchii'' itp. I wtedy taki młodzian potrafi jeszcze dumnie powiedzieć: ,,nic to!''. 

Ot, zagwozdka...

piątek, 22 listopada 2019

Kolejny krok ku cywilizacji

Jeszcze jedna ,,wielkopomna chwila nadejszła'' w naszym życiu. Może dla kogoś to rzecz małej wagi, dla nas bynajmniej.

Od wczoraj jesteśmy podłączeni do gminnej kanalizacji. Już dobre pół roku z górką reszta wsi korzysta z tego dobrodziejstwa, tymczasem o naszym budynku wykonawcy jakoś wciąż zapominali. Bo my na samym końcu grajdołka... Ale doczekaliśmy się, w dodatku za naprawdę niewielką opłatą. 

Przy okazji wspominaliśmy sobie z Małżem, ile to milowych kroków cywilizacyjnych odnotowaliśmy przez te 42 lata życia na Żuławach. Uzbierało się całkiem sporo. W zakresie ogólnowiejskim, jak i naszym prywatnym - domowym. Asfalt na błotnistej okrutnie niegdyś drodze do głównej szosy, śmietniki, telefon stacjonarny, dwukrotna wymiana sposobu ogrzewania domu, sanitariaty w szkole wewnątrz budynku itp., itd. I wreszcie kanalizacja... 

Przy tej ostatniej akcji akcent humorystyczny. Panowie działali na zewnątrz, Małż ich ,,nadzorował'' pilnie w imieniu wszystkich mieszkańców. Ja jakąś kawkę fachowcom zrobiłam, potem sobie zalegałam na kanapce, popijając kawę. W pewnej chwili Małż wpadł do mieszkania z komunikatem: - Teraz przez jakieś dwie godziny nie wolno korzystać z toalety!

Hm... Jak może zareagować kobieta na takowe dictum? Wiadomo! Minęło może z pół godziny, a ja czuję, że po prostu MUSZĘ!!! Siku!!! Na dworze już półmrok, bo to ok. 16-tej było. Na szczęście za płotem nasza dżungla. Przed laty, gdy nasz sąsiad Rysiek remontował nam łazienkę, dżungla też ratowała życie Asi i mnie. Więc powtórka z rozrywki nastąpiła...

czwartek, 14 listopada 2019

Nie do wiary!

Miskę z jedzeniem dla naszej tarasowej koty stawiamy tuż obok drzwi na balkon. Dlatego niemal przez cały dzień mamy podgląd na osobniki korzystające z karmy. 

Najczęściej na niedojedzone przez Burą resztki przychodzi taki pręgowany białołapy samiec, którego nasza traktuje bardzo liberalnie. Podejrzewamy nawet, że to może być jej syn...  Natomiast, gdy pojawia się całkiem biały kocur sąsiadów, nasza kota syczy i przegania intruza.

Od kilku dni przychodzi trójkolorowa prześliczna kotka, ale o wrednym charakterze. Nie daje się pogonić naszej, wręcz przeciwnie, rządzi się jak szara gęś. 

No, ale dwie godziny temu przeżyłam szok. Coś zaczęło chrupać intensywnie. Patrzę, co to za dziwny kot? Pysk jakiś długi... W pokoju, gdzie siadam przy kompie, panuje półmrok. Zapalam podręczną latarkę, patrzę, a tu... lis! Najspokojniej w świecie pochłania kocią karmę, mało tego, wcale się nie wystraszył, gdy mu dałam światłem po oczach... 

Nie wiem, gdzie w tym momencie była kota, czy poszła na nocne łowy, czy schowała się w budzie? Tak czy siak reakcji nie było!

środa, 6 listopada 2019

Martwe zrzuty ekranu

Małż z definicji brzydzi się telewizją. Średnio raz, góra dwa w roku udaje mi się go namówić, by obejrzał ze mną jakiś film, oczywiście starannie wybrany...

Co trzy dni o 21.30 robi mi masaż ręki. Muszę wtedy uważać, by nie natrafił na jakiś ,,burzliwy'' serial lub film, bo się denerwuje okropnie. Najbezpieczniej jest w czwartki - ,,Kuchenne rewolucje'' może spokojnie przyswajać. 

Czasem wpada znienacka do dużego pokoju, gdy coś oglądam i natychmiast wygłasza opinie, nie mając pojęcia o co chodzi. No, ale dziś mnie naprawdę zaskoczył. Już nie pamiętam, co akurat leciało, nieważne. Chyba coś policyjnego. Na ekranie w każdym razie ukazał się obraz  z monitora komputera. I nagle usłyszałam tekst: - Co to za bzdura? Jakieś martwe zrzuty ekranu, to tak nie działa!

No, zdębiałam, do tej chwili nie wiem, co owe ,,martwe zrzuty'' znaczą, choć Małż stosowny wykład zaraz wygłosił. Tradycyjnie rozumiałam tylko spójniki i przyimki...

Wykłady na każdy temat stały się ostatnio domeną mego ukochanego. Ot, na przykład w sklepie, gdzie oglądaliśmy dziś przed południem piekarniki do zabudowy, pan sprzedawca musiał wysłuchać dłuższego monologu na temat internetowych opinii o rzeczonym sprzęcie. Już Małża  za rękę szarpałam niczym ongiś first lady nasza, nic z tego... 

Rano czeka mnie prelekcja na temat małego remontu w naszej kuchni. Trzymajcie kciuki, bym przetrwała...

Ale, żeby nie było - kocham bezgranicznie i podziwiam mojego osobistego ,,wykładowcę''!

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...