wtorek, 15 października 2013

Szkoła moja-nie-moja

Korzystając z zaproszenia nowej pani dyrektor, udałam się wczoraj na apel z okazji Dnia Edukacji.


Pierwsza refleksja: kiedy zaczynałam tu pracę, najstarsi uczniowie to byli niemal dorośli ludzie! Dorodne panny i kawalerka z sypiącym się wąsem. A teraz? ,,Seniorzy'' w placówce mają ,,aż'' po 7 lat!


Nie ma drugiej i trzeciej klasy, jest przedszkole, zerówka i klasa pierwsza. Razem ledwie nieco ponad 40 duszyczek. Większości trzeba nosy i pupy wycierać...


Jak do tego doszło? Niż demograficzny zawinił pewno w połowie. Ale w drugiej... Przez ostatnie kilka lat liczba mieszkańców wsi znacznie wzrosła. Ponad setka nowych domów stanęła na dawnym pegeerowskim polu. Stosunkowo młodzi ludzie te domy zbudowali. Dlaczego nie oddali swoich pociech do naszej szkoły?


Po pierwsze dlatego, że gmina nie dała pieniędzy na świetlicę funkcjonującą np. do godziny siedemnastej! Piętnasta bowiem nie urządzała pracujących w mieście rodziców. Po drugie - część ,,miastowych'' uznała umieszczenie dzieci w wiejskiej szkole za swego rodzaju ujmę. Bo skoro potomek rozpoczął edukację w samym mieście Gdańsku, to jak go nagle przeflancować do jakiejś prowincjonalnej Grabiny?  Gdzie pewnie poziom ,,piwniczny''... I szansa na wygranie wyścigu szczurów maleje do zera!


Po trzecie wreszcie, ostatnie lata placówki to nie był ,,złoty wiek'', niestety! Z różnych względów. Tak czy siak jakieś czarne chmury się cały czas gromadziły... Odchodzili najcenniejsi pedagodzy. Pojawili się w ich miejsce mierni, bierni, lecz wierni.


Ostatni rok to  już było po prostu pasmo klęsk. Wskutek kretyńskiej decyzji Rady Gminy w szkole istniała dwuwładza. Czyli najprawdziwszy gwóźdź do trumny!


Czy nowa, ambitna pani dyrektor odbuduje zaufanie społeczeństwa do szkoły? Czy powrócą dzieciaki? Życzę jej tego! Z całego serca...




18 komentarzy:

  1. dzieci się rodzi coraz mniej, w Polsce, bo już Polacy za granicą nie boją się mieć drugiej i trzeciej pociechy.
    u nas szkoła wyposażona we wszystko, i halę sportową, i obok przedszkole, a mimo to rodzice z tych nowych, strzeżonych osiedli nie wysyłają dzieci z tych samych powodów co piszesz - stereotyp wiejskiej szkółki. Dobrze im tak! Niech stoją w korkach, niech wyjeżdżają po ciemku i po ciemku wracają i żyją jak w getcie skoro z góry zakładają, że w wiejskiej szkole nauczyciele niedouczeni, dzieci zawszone a reszta to złodzieje.

    OdpowiedzUsuń
  2. -- pozwolę się przypiąć do tego właśnie komentarza;.... mieszkam na wsi i dobrze mi z tym... tak samo moim dzieciom... te starsze miały możliwość wyboru ; gimnazjum w mieście , czy w wiejskiej zawszonej szkole.... wybrały to drugie... dziś kończą szkoły średnie , czy najstarsza studia... można?... można , ale ja nie o tym....
    -- ma pani rację... wszyscy do miasta.. bo to lepszy start. bo tam elita.... tak też było u nas... do czasu, gdy właśnie wśród tej elity pojawiły się problemy z narkotykami , alkoholem no i wiadomo, różnego rodzaju bójki, kradzieże itp... wówczas jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki, wiejskie gimnazjum przestało być be... tylko azylem , by dziecko mogło spokojnie przejść ten młodzieńczy , buntowniczy wiek...
    -- pozdrawiam....

    OdpowiedzUsuń
  3. Sama dzieci nie mam, ale prawdą jest, że wśród znajomych bliskich i dalszych, dużo przeprowadziło się poza miasto a dzieci nadal wożą do szkół do miasta...
    Ale nawet w dużych miastach szkoły likwidują, za moich czasów szkolnych w latach 90tych to na osiedlu były 3 podstawówki, i w każdej były 3 klasy równoległe...a teraz została tylko jedna, druga zmieniona w liceum a trzecia całkiem zlikwidowana więc chyba faktycznie to też sprawka niżu...
    Oby szkoła wróciła do dobrej kondycji bo na pewno przykro Ci patrzeć na to co się działo...

    OdpowiedzUsuń
  4. Prawda jest taka, ze jeśli mama dojeżdża do pracy w mieście, to wozi sobie dziecko ze sobą.W mieście jest na miejscu basen,dodatkowe zajęcia różnego rodzaju itd, itd . Ale na wsi jak jest mała szkółka, to nauczyciel bardziej może zadbać o każde dziecko, zna bardziej środowisko,może więcej- jeśli chce i jeśli umie.Dobre jest to "po trzecie"- tak własnie bywa!

    OdpowiedzUsuń
  5. U nas szkół nie likwidują, bo przybywają miastu nowi mieszkańcy. Niemniej jest zdecydowany podział na "lepsze i gorsze" szkoły, ale jak mam być szczera, to dla mnie było najważniejsze, ze szkołę podstawową dziecię miało 5 minut wolnym krokiem od domu. I co z tego, że była zapchana i nie najlepsza? Grunt, że blisko, bez przechodzenia przez jezdnię.Jakoś ta gorsza szkoła nie przeszkodziła jej w ukończeniu liceum z czerwonym paskiem, ukończeniu studiów, zrobienia doktoratu z wyróżnieniem. I naprawdę, podstawówka była kiepska, przepełniona. trzy pierwsze lata dwuzmianowe.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie martw się, Twoja szkoła ma szansę na odnowę, aktualnie jest kl. I, za rok będzie już II... i tak z każdym rokiem szkolnym będzie już szkoła sześcioklasowa z oddziałem przedszkolnym. Mogę tylko zazdrościć 40 -osobowej gromadki z 3(?) roczników. Za 3 lata będzie już ok. 60-70.
    A nowej Pani Dyr. życzę Powodzenia!!!
    Podlaska Ewa

    OdpowiedzUsuń
  7. Obyś dobrym prorokiem była!

    OdpowiedzUsuń
  8. Moim dzieciom też nasza wiejska szkółka nie zaszkodziła w niczym. Mamy nawet absolwenta-aktualnego wiceministra, kilkoro doktorów płci obojga z różnych dziedzin, artystów... Więc można!

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeśli dziecko zmotywowane przez dom i szkołę do nauki i rozwoju osobistego, wtedy ,,edukacja jest bezsilna''...

    OdpowiedzUsuń
  10. Pieniądz przesłania wszystkie inne wartości, niestety!

    OdpowiedzUsuń
  11. Temat-rzeka. Może dożyję lepszych czasów dla oświaty w ogóle, a w naszej wsi w szczególności...

    OdpowiedzUsuń
  12. I tylko dzieciaków żal! Bo na głupotę rodziców nie ma rady...

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja właśnie pracuję w takiej wiejskiej szkółce, przedszkole, podstawówka i gimnazjum to w sumie niespełna 60 uczniów. Do niedawna też uważałam, że nie ma nic lepszego niż spokój, w takiej małej szkole, indywidualne podejście do uczniów (bo klasy mają po 4 uczniów) itp., ale im dłużej tam pracuję tym coraz bardziej się przekonuję do szkół miejskich. Niestety moja szkoła jest najgorszym przykładem wszystkich "wiejskich" minusów. Poziom jest fatalny, i nie jest to tak do końca wina nauczycieli, choć w jakiejś części na pewno (niestety ci najlepsi odchodzą dość szybko, każdy kto ma jakiekolwiek ambicje - choćby dotyczące sukcesów w nauczaniu czy samorozwoju - szuka innej pracy, tak jak napisałaś Zgago zostają mierni ale wierni, podobnie jest z uczniami). Sytuacja jest na tyle zła, że w klasach np. 5 osobowych jest 2 uczniów upośledzonych, 2 koszmarnie zaniedbanych (właściwie też powinni mieć orzeczenie) i 1 "normalny" i niestety poziom mocno ciągnie w dół, dzieci są całkowicie rozleniwione, nie mają żadnej dyscypliny (bo niby taki mamy "domowy" klimat), są mocno zdziwione kiedy od nich się czegoś wymaga (np. odrobienia pracy domowej), praca wygląda jak walka z wiatrakami. Do tego zero wsparcia ze strony zarówno rodziców jak i dyrekcji. Dzieci robią co chcą, do szkoły przychodzą się pobawić, a nie uczyć, nie ważne, że 5 klasa SP nie umie ani czytać ani pisać, o czytaniu ze zrozumieniem nie ma mowy nawet w klasach gimnazjalnych. Dzieci, które kończą gimnazjum z czerwonym paskiem idą do szkół średnich do miasta i nagle stają się dwójkowymi uczniami. Piszę to na podstawie autentycznych przykładów naszych absolwentów.
    To jest temat rzeka i można by pisać i pisać, zawsze są jakieś plusy i minusy, ja do tej pory sądziłam, że jak będę miała dzieci pójdą do szkoły w sąsiedniej wsi, mało tego - namawiałam do tego znajomych przytaczając argumenty o spokoju i uchronieniu dzieci przed problemami szkół miejskich, dziś gdy widzę jak to dokładnie wygląda od środka mocno się zastanawiam czy na pewno słusznie myślałam i jednak skłaniam się ku wożeniu dzieci do miasteczka niedaleko.
    Niemniej jednak mam cichą nadzieję, że moja szkoła jest takim "złym wyjątkiem" i są jednak dobre szkoły, z dobrymi pedagogami, gdzie zarówno nauczycielom jak i rodzicom oraz dyrekcji zależy na tym aby te nasze dzieciaki wyedukować. Będę takiej szukała zarówno dla siebie do pracy jak i dla dzieci, które być może kiedyś się pojawią. Pozdrawiam - zielononoga.

    OdpowiedzUsuń
  14. jak ktoś wyżej zauważył,temat rzeka...

    pracuję w ogromnej,miejskiej szkole, i wcale nie jest powiedziane,że jest dobra..środowisko jest kiepskie,rodzice mało współpracują,za to o wszystko mają pretensje..co lepsi uczniowie uciekają,czasami na wieś, bo rodzice uciekają od małomiasteczkowości, która na owym "szkolnym" osiedlu jest po prostu okropna!!!bo wymieszana z bezmózgowiem,nie wiem nawet,jak to nazwać..cudowne jednostki giną w morzu bylejakości, kiedyś w klasie było kilku chuliganów, teraz jest kilkoro normalnych,fajnych dzieciaków..ale to chyba wina braku wychowania,braku wiedzy rodziców o swoich pociechach..czasami nóż się w kieszeni otwiera,jak widzę mamusie wystające od rana pod szkołą i wypychające godzinę wcześniej maluszki, z którymi mogłyby w domu pogadać.przecież każda chwila jest dobra,żeby pobyć z własnym dzieckiem.poziom rozmów niektórych z nich..cóż,..."truuudne spraaawyyyy":)..
    albo przychodzą po dzieci i jak nauczyciel jest w pobliżu, to czekają aż on zareaguje na to,że Jaś wali Kasię po głowie,taaa.. Kasia i Jaś są z mamami..a ja nie widzę powodu..bo dzieci są już nie pod moją opieką..a że mama traktuje boisko jak miejsce plotek, cóż...
    kiedyś nie wytrzymałam,zareagowałam, jak dziecko właziło na płot,a obok stała mamusia i NIC!! spojrzeniem mnie chciała zabić,powiedziałam coś o zapłacie za ewentualne zniszczenie,zamknęła buzię..a ja czekałam,kiedy będę wezwana na dywanik, bo tylko to potrafią niektóre z nich zrobić,lecieć od razu na skargę!!!

    a co do nauki..możemy wykonać taniec na rurze z przytupem i hołubcem,ale jak dziecko nie ma wzorców w domu, nie jest dopilnowane, za to raczone opowieściami o głupiej szkole i głupiej pani..no to nie liczmy na cokolwiek, bo się nie da...
    a to jest zjawisko coraz bardziej powszechne.

    a oszczędzanie na szkolnictwie,każdym, wiejskim czy miejskim,odbije się nam czkawką..a wtedy nie będzie już ratunku..



    ja jestem na zwolnieniu koleżanko Zgago,odpoczywam od szkoły a Ty mi tu takie tematy:)))))))

    OdpowiedzUsuń
  15. Jeśli Ty życzysz, to i ja się do łączam do tych życzeń i trzymam kciuki za szkołe.

    OdpowiedzUsuń
  16. Dlaczego miałabym źle życzyć szkole, w której spędziłam kilkanaście wspaniałych lat?

    OdpowiedzUsuń
  17. To życzę owocnego L-4!

    OdpowiedzUsuń
  18. Cóż? Bardzo wiele zależy od grona i dyrekcji, ale i rola rodziców oraz środowiska jest niebagatelna. Szkoda, że dobrzy nauczyciele uciekają z Waszej szkoły. Z naszej byli zwalniani! A mieliśmy prawdziwe ,,siłaczki'', którym się naprawdę chciało. I były efekty!

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...