wtorek, 5 listopada 2013

I tak co miesiąc...

Przez telefon umawiam się w ustronnym miejscu z bardzo sympatycznym panem. Spotkanie króciutkie, ale wychodzę z niego z dużo grubszym portfelem. I tak raz na miesiąc, regularnie...


Gdyby nie mój wiek bardzo, bardzo  dojrzały, można by podejrzewać babcię Zgagę o jakiś niezbyt moralny proceder, nieprawdaż?  Tymczasem to tylko niewinne ,,randki'' z panem Przemciem, listonoszem najmilszym na świecie.


Wyjeżdżam z grajdołka około trzynastej. Zmieniając cztery razy środek lokomocji, po półtoragodzinnej podróży docieram na naszą gdyńską ulicę. Wtedy dzwonię do pana Przemka i umawiamy się na nasze emerytalne tete a tete. Pod konkretną klatką konkretnego bloku. Po czym udajemy się np. do piwnicy lub na parapet na półpiętrze, by dokonać przekazu gotówki. Konspiracja niezbędna na wypadek, gdyby się jaki naoczny świadek połakomił na maminą chudobę...


Potem zachodzę na kilka minut do mojej jedynej podpory moralnej z czasów dwóch lat gdyńskich - pani Marzenki. Nabywam kilka odłożonych dla mnie przez miesiąc kryminałków, pogawędzimy i... z powrotem na kolejkę. Czasem odwiedzam ciotkę Irenę, jeśli akurat jest w domu. Dziś nie zastałam...


W drodze powrotnej środków transportu mniej, bo z kolejki ruszam wprost pod zakład pracy Małża i razem wracamy. W tak zwanym międzyczasie obowiązkowa wizyta w Empiku.


Dziś wróciłam z wyprawy wzbogacona łącznie o pięć książek. Pierwszą nabyłam na dworcu w Gdańsku jadąc do Gdyni. Za dyszkę w księgarni z przecenami. Ot, klasyczne czytadełko do pociągu. Ale bardzo przyjemne w odbiorze. Potem trzy kryminałki u Marzenki. Wreszcie w Empiku nabyłam drugi tom ,,Róży z Wolskich''. A to dzięki Betty, która wczoraj po aerobiku mi przypomniała, że miał się ten tom pojawić jesienią.


Apetyczny stosik piętrzy się teraz przede mną... Sporo mi się udało  zaoszczędzić  gotówki w październiku, toteż bez bólu wydałam w sumie niecałą stówkę. Wolę na książki się zwydatkować niż na ciuchy...


PS. Jutro ta odroczona rozprawa w kwestii ubezwłasnowolnienia Mamy. Potem ciąg dalszy w Sądzie Rodzinnym. Znów parę miesięcy czekania. Dopiero, gdy uda mi się zostać lege artis prawnym opiekunem Mamy, będę mogła zlecić przysyłanie jej emerytury pod mój adres. Ale żal mi będzie autentycznie rozstania z panem Przemciem...




19 komentarzy:

  1. to teraz dla odmiany zaproś Pana Przemcia na herbatke do grajdołka - raz na miesiąc, oczywiście :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To chyba mission impossible... Niestety!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, również widziałam w Empiku "Różę". Ale ponieważ nie mam pozostałych, więc poczekam, aż będzie w bibliotece. Natomiast fajnie by było, gdybyś tutaj małą recenzję uczyniła :). Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. przypomniałaś mi, że już niedługo nasz listonosz przebierze się w komżę i będzie roznosił opłatki!

    OdpowiedzUsuń
  5. A wystarczyło na początki choroby załozyc konto w banku i zostać pełnomocnikiem i obyło by sie bez ruszania z grajdołka.
    Chyba,że chodzi o tet a tet ............................
    Oj.chyba coś jest na rzeczy !!!!!/żartuje oczywiście/..

    OdpowiedzUsuń
  6. przepraszam, mialo być "na początku choroby".

    OdpowiedzUsuń
  7. witam, bardzo jesten ciekawa Twojej opinii o drugim tomie "Róży", bo ja czekałam z niecierpliwością, poleciałam kupić i szybciutko zabrałam się za czytanie.... no i zoonk, jakaś taka przekombinowana, totalnie oderwana od rzeczywistości i udziwniona . Autorkę poniosła fantazja, niestety w złą stronę. Z ciekawej powieści historyczno-obyczajowej postanowiła uczynić utwór kryminalno-sensacyjny, ze złym skutkiem. Ale może po prostu nie trafiła w mój gust?

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba cała ta emerytura nie pokrywa kosztów pobytu Mamy, tak sobie myślę.Ech..

    OdpowiedzUsuń
  9. To jakoś dziwnie masz zorganizowaną tę emeryturę. W chwili umieszczenia teściowej w zakładzie ( nie była ubezwłasnowolniona) mój mąż zawiadomił ZUS, że mama przebywa od dnia "xyz" w zakładzie i dołączył zaświadczenie,że teraz jest tam zameldowana, i prosi by teraz tam jej przysyłali emeryturę. Pismo takie wystosował na podstawie pełnego, notarialnego upoważnienia. Jeśli ktoś przebywa gdzieś dłużej, to musi mieć swój aktualny meldunek. Mam wrażenie, że jeśli Twoja Mama ma zameldowanie w tym domu opieki, to wystarczy dopytać się w ZUSie jak to załatwić, bo "mama nie chodząca jest". Przecież wystarczy pobrać odpowiednie druki w ZUSie, wypełnić je, dać mamie do podpisu, dołączyć zaświadczenie z Zakładu a będą przesyłali emeryturę pod wskazany adres. I tak musisz do maminej emerytury z pewnością dołożyć, by opłacić zakład. U nas to emerytura przychodziła na Zakład, teściowa nawet jej nie podpisywała, robiły to siostry zakonne, u których była.
    Ja też wolę wydać na książki niż na ciuchy.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bez upoważnienia notarialnego niczego nie załatwię. A o takowe zaczęłam się starć za późno...Muszę czekać, aż sąd rodzinny uczyni mnie prawnym opiekunem, a to jeszcze ze 3-4 miesiące...

    OdpowiedzUsuń
  11. Jasne, że nie! Dokładamy...

    OdpowiedzUsuń
  12. MUszę skończyć napoczętą wczoraj w podróży lekturę, wtedy zabieram się za Gutowską. Opinię zamieszczę, oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
  13. Na początku choroby Mamy (6 lat temu) to się oboje z Tatą odżegnywali od konta, jak diabeł od święconej wody. A potem nagle się zrobiło zbyt późno...

    OdpowiedzUsuń
  14. Ot, metamorfoza interesująca! Nasz Przemek się nie przedzierzguje...

    OdpowiedzUsuń
  15. Przeczytam, zrecenzuję! Gdzieś w weekend.

    OdpowiedzUsuń
  16. Niby nic takiego, ale napięcie zbudowałaś od pierwszego słowa :)
    Ja ostatnio uparcie pakuję się w hiszpańskie klimaty - tym razem kupiłam "Szmaragdową tablicę" Carli Montero.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja mam postanowienie, żeby nie kupować książek. Nie dlatego, że szkoda mi pieniędzy, ale dlatego, że ciągle chodzę do biblioteki i nie umiem stamtąd wyjść z pustymi rękami. Konczy się na tym, że książki własne, czekają na swoją kolej, bo wiadomo, że do biblioteki trzeba oddać :)
    Ale obowiązkowo Franek przy każdej okazji podarowuje mi książke w prezencie :)

    OdpowiedzUsuń
  18. A jaki to gatunek?

    OdpowiedzUsuń
  19. Też powinnam postanowić! Ale charakter mam słabiutki, więc...

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...