środa, 19 listopada 2014

Niemoc taka, że witki opadają...

W ostatnią sobotę otrzymałam odpis wyroku sądu w kwestii nabycia praw do spadku. Od poniedziałku do dziś bezskutecznie próbuję się dowiedzieć, czy mogę zlikwidować dwie założone przez Rodziców w 2006 roku drobne lokaty w dowolnym oddziale banku, czy koniecznie w Gdyni. I trafiam na mur!


Do Oddziału I PKO SA w Gdyni wykonałam przez te 3 dni co najmniej pół setki prób połączenia. Za każdym razem wita mnie żeński alt o barwie sfatygowanego zombie, informując, że mam wcisnąć 1. Wciskam więc i czekam... Do kilkunastu ciągłych sygnałów. Co kwadrans powtórka, średnio od jedenastej do szesnastej. I nic! Nikto nie je doma...


Dziś postanowiłam spróbować z drugiej mańki i zaczęłam dzwonić do oddziału w naszym Pruszczykowie. To samo! Tyle, że bez tego grobowego głosu... Dzwoniłam tak na zmianę do obu placówek, znów kilkanaście prób i... du.a!


Zastanawiam się, po kiego grzyba podają te numery telefonu, skoro w praktyce nikt ich nie odbiera? Podejrzewam przy tym, że próby połączeń z Gdynią nie były darmowe, skoro teoretycznie automat odbierał.


Wieczorem Małż wpadł na pomysł, by zadzwonić na infolinię całodobową do centrali banku. Owszem, udało się. Po circa czterech minutach słuchania muzyczki... W końcu przemówił do mnie żywy człowiek płci żeńskiej. Ale... - Nie udzielamy aż TAK szczegółowych informacji - usłyszałam.


I co Wy na to? Czy ja wymagam zdradzenia mi supertajnych danych? Chcę tylko wiedzieć, czy muszę przedsiębrać całodniową wyprawę do Gdyni!


Z innej beczki.


Jakiś czas temu złożyłam w ZUS-ie (któż go nie kocha, prawda?) wniosek o przeliczenie mojej wcześniejszej emerytury. Dziś pani Listonoga przyniosła od nich pismo. Zasiadłam ze świeżo zaparzoną herbatką do korespondencji z pewną dozą adrenaliny. Bo to loteria - dołożą czy nie? Koleżanki moje różnie wypadły - ktoś dostał 2 grosze więcej (!), ale ktoś inny niemal dwie stówki. Najważniejsze, że obciąć nie mogą...


Zaglądam więc ochoczo, a tam... Powiadomienie, że sprawa się przeciągnie o kolejne 30 dni, albowiem w moich dokumentach w Urzędzie Gminy są nieścisłości. W kwestii momentu rozpoczęcia pracy oraz wysokości wynagrodzenia z dwóch lat.


Osoba obsługująca aktualnie sprawy oświatowe w gminie lada dzień idzie na macierzyński. W dodatku.. A, nie będę się pastwić nad przyszłą matką! Nie jestem potworem...


Tak czy siak nie mam ja szczęścia do spraw urzędowych...



16 komentarzy:

  1. Niestety musialam zalatwic sobie takze polska emeryture( okolo 2 lata temu podpisano taka umowe miedzy moimi obydwoma krajami, niestety)Wszystkie dokumenty byly gotowe u znajomej w Polsce, ktora zawiozla je do ZUs natychmiast. Na decyzje czekalam 21 miesiecy a potem mialam 2 tyg na potwierdzenie numeru konta , na ktory maja te emeryture wplacac.List ,ktory mnie o tym zawiadomil szedl 10 dni.Potwierdzic wiec moglam tylko telefonicznie .No i tu sie zaczelo! Z powodu roznicy czasu dzwonilam o moich dziwnych, co najmniej, porach i zawsze odbierala pani na centralce i laczyla z "pania inspektor".I ..nikt nie odbieral,wazna Pani Inspektor olewala to.A to byl oddzial ZUS dla emerytur zagranicznych wiec mogla sie spodziewac , ze dzwoni ktos spoza kraju.Wreszcie za chyba dziesiata proba wscieklam sie i zrobilam awanture Bogu ducha winnej pani na centralce.Wystraszona polaczyla mnie z Pania Nadinspektor, ktora odebrala ale usilowala mnie przekonac, ze powinnam rozmawiac z kims innym , bo Ona ma inne obowiazki.Zagrozilam jej skarga do wszelkich wladz i zwrotem oplat za moje polaczenia wiec cichutko przyjela telefon i zapisala sobie numer konta, ktory jej podalam, a ja zapisalam jej nazwisko.
    Obym nigdy wiecej nie musiala dzwonic do zadnego polskiego urzedu!

    OdpowiedzUsuń
  2. No to miałam więcej szczęścia: niedawno zaniosłam blisko pół setki (!) deklaracji korygujących, które trzeba było wprowadzić do systemu (system - magiczne słowo) i odpowiedź - zgodną z moim oczekiwaniem -dostałam po trzech tygodniach i po jednym telefonie. Może nasze strony są życzliwsze dla społeczeństwa?
    Życzę pomyślności :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Zle się dzieje w państwie duńskim"- ot co. ZUS jest
    kuriozalną instytucją, naprawdę. Koleżance kiedyś zle wyliczyli należną emeryturę - Jakimś cudem wg ZUS 60 dzielone przez 4 dawało kwotę 12. Dopiero za trzecim razem udało im się otrzymac właściwy wynik. I to w dobie komputerów. Wiesz, dopóki wszyscy urzędnicy nie będa imiennie odpowiadali za to w jaki sposób pracują tak długo będzie u nas "zabawnie". PiS zlikwidował kiedyś Wyższą Szkołę Administracji Państwowej, która wychowywała absolwentów na urzędników. I mamy tego skutki do dziś.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. To chyba wszyscy tak mają. Wobec urzędu zwyczajny człek jest tylko pyłem
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. do banku ( i nie tylko) warto "wbić się" osobiście, ponieważ pracujące tam osoby często nie znają przepisów i starają się "spławiać" interesantów

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgago, rachunki są odmiejscowione i teoretycznie powinnaś móc to załatwić w dowolnym oddziale banku, ale niezbadane są zasady w tym właśnie banku. Będziesz w pobliżu jakiejkolwiek placówki PeKaO SA wstąp i się zapytaj. A może Małż, jak będzie wracał z pracy?

    OdpowiedzUsuń
  7. Są nieliczne urzędy, gdzie telefony są odbierane, a informacje można uzyskać bezboleśnie. Niewiele ich jednak...

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo możliwe... A Pomorskie nieżyczliwe!

    OdpowiedzUsuń
  9. Mnie akurat nie ZUS zawinił tym razem, tylko urzędniczka w gminie. Za to tam przynajmniej można się łatwo dodzwonić...

    OdpowiedzUsuń
  10. No tak... Na pył się nie zwraca uwagi. Albo się go... likwiduje szmatą...

    OdpowiedzUsuń
  11. W wielu urzędach za biurkami siedzą ,,historycy'' przepisów.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziś się zdarzył cud! Zadzwoniłam do trzeciego z kolei banku. Nikt nie odebrał wprawdzie, ale po chwili bardzo miły pan oddzwonił i zapytał, czego sobie życzę. Zostałam bardzo doinformowana! To PKO SA w Pruszczu na ulicy Kossaka 1. Zasłużyli, więc chwalę publicznie!

    OdpowiedzUsuń
  13. co ja na to ?
    ano mną by targnęła agresja , a gdy takowa się ujawnia staję się niemiła dla wszelakich służb co to dla mnie są a nie ja dla nich .Gdzie bym zadzwoniła ? ano do wierchuszki i doopie bym miała co kto sobie pomyśli i jeszcze małpy (@) do zoo bym wysłała

    macham - Gryzmolinda

    OdpowiedzUsuń
  14. Witaj, na temat ZUS-u się nie wypowiadam - niech denerwują się inni. Natomiast kwestia wszelkiego typu automatyzacji stosunków pomiędzy obywatelem a instytucją jest dla mnie koszmarem. Niestety jesteśmy skazani na to, aby być "numerem klienta", co wcale nie oznacza, że musimy się zgadzać z tym wyrokiem. Osobiście próbowałem różnych forteli, od rzucania słuchawki poprzez prośbę o podanie daty urodzenia osoby, która żąda ode mnie tego samego podczas identyfikacji mnie jako klienta, aż do przekazywania informacji o nagłej śmierci osoby, do której "automat" zadzwonił (dotyczy głównie przypadków, gdy sprawa z jaką się do mnie zgłaszano nie dotyczyła mnie osobiście, choć zdarzyło mi się pogrzebać samego siebie, podając się za brata a w jednym przypadku kochanka nieutulonej w żalu żony). Cóż... ale rozumiem, że czasami po prostu trzeba samemu zadzwonić, posłuchać tej muzyczki, zapamiętać numerki wyliczanki... słowem, trzeba zjeść tę nieświeżą potrawę... serdecznie współczuję

    OdpowiedzUsuń
  15. Co żywy człowiek, to żywy człowiek, choć do instancji nie zawsze chce się podreptać...

    OdpowiedzUsuń
  16. Wierchuszki spytałam, po co banki podają numery telefonów, skoro ich nie używają. Panienka odpowiedziała, jak na każde inne pytanie: - Nie wiem...

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...