środa, 23 listopada 2016

Niech się już ten listopad skończy!

No, nie lubię go i już! Bo to i pogoda raczej paskudna ( choć było kilka ładnych dni ostatnio), i jakoś tak wszystko pod górkę idzie. W dodatku jakaś tendencja do większej strachliwości mi się pojawia. Ot, wczoraj na przykład.


Chciałam przed wyprawą do Gdańska zadzwonić do Asi, by zapytać, jak przebiegła ciążowa wizyta u pani doktor. Jako że komórka szaleje w kwestii zasięgu, chwyciłam stacjonarny. A tam mi się wyświetla, że o 6.01 dzwonił Pierworodny, a o 6.04 Madzia. O tej porze spałam oczywiście, ze stoperami w uszach, bo buczenie pieca nocą słychać. Nie dziw więc, że telefonów nie słyszałam. Ale, u licha, skąd alarmy o takiej porze?! Ani chybi coś się stało i to z gatunku niedobrych. Ciśnienie w górę, dłonie drżą...


Opanowałam się jakoś i dzwonię do Córci. A ta prawie z płaczem mi mówi, że z wizyty nici, bo panienka-rejestratorka zapisała nie ją, a inną osobę o tych samych danych. A w ogóle pokój, gdzie doktor przyjmuje w remoncie, a poza tym pani i tak... nie ma!


Przy okazji dowiedziałam się, że Madzia już przede mną do Asi dzwoniła, jako żywo zainteresowana stanem błogosławionym dziecięcia, więc z tamtej strony raczej nic złego się nie zdarzyło. Pozostał Szymon. Dzwonię więc i pytam, czy się Boga i PiS-u nie boi, że mnie napada w środku nocy i straszy. - Ja do ciebie nie dzwoniłem - on na to. - Nie kłam, synu, bo mi się tu wyświetliłeś! - drążę temat. - Aaa, to chyba wiem. Budzik sobie o szóstej przestawiałem i pewnie mi się mimowolnie kliknęło do ciebie...


No tak, wyjaśnienie proste, a że ja się ,,mimowolnie'' stresu nabawiłam, to już tylko efekt uboczny... Ale tak właśnie miewam w listopadzie. Myśli czarne, szklanka do połowy pusta. Pierwszego grudnia wszystko mija...


Mam nadzieję, że wraz z listopadem minie też moje zaziębienie, które trzyma już czwarty tydzień. Jeszcze z czasów przedpiecowych. Czego ja już nie próbowałam... Inhalacje, nacieranie kamforą, oklepywanie pleców (Małż), picie majeranku, wdychanie oparów cebuli, czego tam jeszcze nie było! Baniek chyba tylko. A katar trwa i ma się świetnie, kaszel też nie ustępuje.



12 komentarzy:

  1. Przede wszystkim zacznij od wit.C. Kup w aptece wit.C lewoskrętną , farmaceutka będzie wiedziała o co biega i powinnaś brać dziennie 1000 mg owej wit.C . Najlepsza będzie wit C rozpuszczalna, która jest w dawkach 1000mg. Przekroisz sobie tal. na pół i zażyjesz w dwóch dawkach- rano i wieczorem.
    Jeżeli czujesz dyskomfort w gardle to kup spray o nazwie Argentin-T i stosuj sobie 3 razy na dobę. Wspaniale niszczy nawet ropne naloty, bo jest ze srebrem koloidalnym. Można zamiast niego stosować do ssania tabletki Argentussin, ale wg mnie spray lepszy, lepiej się wchłania w śluzówkę.
    I nie wierz w bzdury, że wit.C w dużych dawkach szkodzi na stawy i żołądek. W najgorszym wypadku może Cię przeczyścić jeśli weżmiesz ją na czczo.
    Włącz do swej diety dokowe kiszonki, nabierzesz większej odporności organizmu, którą regularnie osłabiasz papieroskami.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  2. jest jakaś taka zjadliwa cholera która trzyma sześć tygodni, to już masz z górki

    OdpowiedzUsuń
  3. W tej chorobie obecnej praktycznie nie palę. Argentinu spróbuję. Dziś już trochę lepiej, kaszel bardziej mokry, a i katar osłabł nieco...

    OdpowiedzUsuń
  4. A może by tak do lekarza jako specjalisty się wybrać?Pozdrawiam serdecznie i życzę zdrowia

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Iwona Zmyślona24 listopada 2016 23:38

    Zdrowia życzę, choć szczególnych rad na przyspieszenie jego odzyskania nie mam. Co to są "dokowe" kiszonki, o których wspomniała Annabell? Jeżeli chodzi o zwiększoną lękliwość w listopadzie, to też tak mam. Ubzdurałam sobie, że jak włączę w pralce pranie, to woda wypłynie na łazienkę i zaleję sąsiadów, bo nie będę umiała po mokrej posadzce jechać wózkiem-w związku z tym pranie odkładam z dnia na dzień. Do zdrowego zobaczenia.

    OdpowiedzUsuń
  6. No weź, listopad jest fajny, bo ja się w nim urodziłam :)
    No właśnie - dokowe kiszonki??? Que?
    Zapisuję sobie te lekarstwa od anabell, może się przydać. A taką lewoskrętną nawet ostatnio widziałam w aptece i się zastanawiałam, co zacz.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wyobrażasz że zapisują ciężarne do ginekologa, powiedzmy za rok?
    U nas wszystko możliwe
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Muszę córcią zapędzić jak najszybciej do przedszkola, by Igunię zapisała. Bo kto wie?...

    OdpowiedzUsuń
  9. Skoroś listopadowa, to cofam i odszczekuję!:)))

    OdpowiedzUsuń
  10. Myślę, że chodzi o kiszonki ,,domowe''. Czeski błąd się zdarza, nawet u Anabell.

    OdpowiedzUsuń
  11. Może i tak... Choć obecnie i tak wielu leków nie mogłabym brać. Na szczęście powoli samo mija! Prawie samo...

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...