sobota, 16 lutego 2013

After party...

Przyjątko u Doris i M. bardzo udane. Było nas, kobitek, o dwie mniej niż zaplanowano. Dzielny pan domu wytrzymał babski najazd z godnością i honorem! Nie zdzierżył tylko raz, gdy na tapecie były tematy tekstylne... Ale wrócił po kilku minutach.


Dzięki imprezce ominęły mnie wstępne godziny marznięcia w pieleszach, bo po powrocie zastałam już niemal 15 stopni!


Teraz Radio RMF Blues sączy mi do ucha ulubione dźwięki, a ja zanurzam się w lekturę. Tym razem to ,,Geneza'', amerykańskiej autorki Karin Slaughter.... Jutro naklikam więcej!

2 komentarze:

  1. Moja druga połówka czasem bywa na babskich spotkaniach i całkiem nieźle się na nich odnajduje;)

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...