wtorek, 23 kwietnia 2013

Tabu, powrót dziczyzny i znów o chlebie

Wierzcie lub nie, ale istnieją w blogosferze tematy tabu! Na przykład temat prania.


Czwarte podejście wczoraj w nocy zrobiłam. Szkic niby się zapisał, tylko z opublikowaniem był problem, bo właśnie Firefox postanowił poprzenosić dane. Cokolwiek to znaczy. Nic to, pomyślałam, skoro szkic jest, to go dziś tylko kliknę i się pojawi.


Ale skądże? Nie ma! Jakoby nigdy nie było... Ale żeby tak po raz czwarty zablokować?! Już prawie rok minął od pierwszego podejścia. Co jest niebezpiecznego w temacie? Jakieś słowo-klucz? Pojęcia nie mam, ale zagadka mnie frapuje. Chyba za jakiś czas podejmę kolejną próbę. A może działa tu tzw. efekt eksperymentatora? Spodziewam się, że znów nie puszczą, to i nie puszczają... Licho wie!


***


Konieczność nieustannego przebywania w domu z Mamą owocuje przedziwnymi skutkami. Pamiętacie pewnie, że nie znoszę spacerów. Teraz jednak gotowa jestem podreptać byle gdzie, bez celu, byle na długo. Ta nieprzeparta chęć mija zawsze tuż po siedemnastej, gdy wraca Małż. Wtedy się nagle odechciewa...


Zauważyłam dziś naprzeciwko bloku na trawniku ,,psim'', że chyba powróciły do dzielnicy dziki. Długo się nie pokazywały, kilka lat. Podobno zostały gdzieś wywiezione. A dziś trawnik zryty doszczętnie! Ewidentne ślady buchtowania. No, sroki tego przecie nie dokonały, choć też ich tu mrowie a mrowie...


***


Pod wpływem wczorajszej nocnej rozmowy z podlaską Ewą, rozmowie poświęconej głównie pieczeniu chleba, rozpoczęłam produkcję zakwasu. Jak zawsze przestudiowałam liczne receptury z sieci i dokonałam typowego dla mnie misz-maszu przepisów. Małż kategorycznie oświadczył, że on takiego chleba nie tknie! Wystarczająco się najadł w dzieciństwie, bo Teściowa piekła chleb sama przez wiele, wiele lat.


Ja już nie miałam okazji go spróbować, bo weszłam do rodziny  w epoce pieczywa ze sklepu. Ale raz u ciotki Małża na wyspie dostałam taką pachnącą, ogromną pajdę z samorobnym masłem i miodem!


Oczywiście mam świadomość, że takiego jak u ciotki Weroniki nie uzyskam. Choćby z powodu braku chlebowego pieca, do którego się nie umywa elektryczny piekarnik! Ale poeksperymentuję...  Zakwas jest zdatny do użycia po pięciu dniach, czyli pierwszy chlebek ujrzy światło dzienne w niedzielę lub poniedziałek.


Tymczasem w tej chwili stygnie czwarty robiony na drożdżach...

14 komentarzy:

  1. Zgago - jeśliby się zakwas nie udał (tfu, tfu, tfu) to ja służę moim-chętnie się podzielę, rozsyłałam go już po całej Polsce ;-) to i do Ciebie mogę posłać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe z tym tabu...;)
    A chęć spacerowania, w takiej sytuacji, nie dziwna...rozmawiałaś już z opiekunką?

    OdpowiedzUsuń
  3. zapraszam do siebie po wyróżnienie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Chleb na zakwasie to rzeczywiście wyzwanie. Teraz z mężem po raz chyba pierwszy się nie zgadzam. Ma fantastyczny smak
    A przypomnienie smaków dzieciństwa, jakież to sentymentalne.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. a ja myślałam, że opublikowałaś notkę po czym schowałaś;)bo tytuł wisiał jeszcze wczoraj wieczorem, właśnie coś o praniu;)

    Chlebek na zakwasie jest pyszny:)ciekawam Twojego.

    p.s. gdy wracam od Mamy, jestem tak zdołowana, że poszłabym/pojechałabym na koniec świata, więc wierzę, że gna Ciebie w nieznane byle dalej...

    OdpowiedzUsuń
  6. Koniecznie napisz jaki Ci wyszedł!
    I nie zapomnij odłożyć zakwasu na kolejny chleb!
    I polecam świetną stronkę: www.moja-piekarnia.pl
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja teściowa ma ponad 90 lat i jak mamy przyjechać, to taki chleb na zakwasie jeszcze upiecze, co prawda w piekarniku elektrycznym, ale pachnie i smakuje wybornie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. No proszę! Tylko podziwiać!

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak wyprodukuję, dam znać!

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziś mi się udało wyrwać na półtorej godziny do miasta. Ależ frajda była!

    OdpowiedzUsuń
  11. Wciąż szukam zapomnianych smaków... I tylko ta babcina kartoflanka wciąż nieuchwytna!

    OdpowiedzUsuń
  12. O rany, pędzę! Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeszcze się nie zebrałam jakoś...

    OdpowiedzUsuń
  14. OK, zakwas raczej wyjdzie, tylko przepisu teraz szukam...

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...