czwartek, 28 listopada 2013

Anegdotka

Na przegonienie listopadowych smuteczków taka opowiastka. Rodem z głupawego programu telewizyjnego. Mnie bawi niezmiennie od dwóch miesięcy.


Do sądu aktor, specjalista od szekspirowskich ról tragicznych, pozwał dwóch pracowników technicznych macierzystego teatru. O odszkodowanie za ,,utratę wizerunku''. O co rzecz poszła?


Otóż dwaj ,,fachowcy'' dość regularnie nagabywali aktora o drobne na piwo. Aktor dawał zazwyczaj, ale w końcu się zbuntował, bo co za dużo, to niezdrowo. I tu się amatorom chmielowej zupki mocno naraził...


Akurat w repertuarze był ,,Otello''. Aktor obsadzony w roli tytułowej, oczywiście. Nowoczesna koncepcja reżyserska zakładała, że po uduszeniu Desdemony, zazdrosny Maur z rozpaczy skacze w przepaść. Panowie techniczni rozkładali więc w odpowiednim miejscu stos materacy, aktor na nie skakał, pozorując śmierć wśród ostrych, nagich skał.


Dzień po tym, jak aktor odmówił datku na piwko, fachowcy w miejsce piernatów ustawili ,,skąpcowi'' ... trampolinę! Możecie sobie wyobrazić, co się dalej działo. Biedny Otello kilkanaście razy ukazywał się zdumionej widowni w najróżniejszych pozycjach, wywołując niepohamowane salwy śmiechu! I cała tragedia na nic...

20 komentarzy:

  1. Świetne:)!
    To musiał być nie zapomniany widok;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na szczęście listopad jutro się zakończy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuje. "Śmiejąco" zaczął mi się dzień , dzięki Tobie. Widzę tę scenkę. Kapitalna. Miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne!!! I w taki to sposób z tragedii zrobiła się komedia hehe. Buziaki-;)))

    OdpowiedzUsuń
  5. cały czas się śmieję :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. prawda czy fałsz?
    Ale tak czy śmak, dobra anegdotka:)))))

    OdpowiedzUsuń
  7. Doskonała anegdota, i pięknie napisana!

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiedziałam, że się spodoba! Sama się z niej śmiałam przez kilka dni...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ponoć oparta na faktach...

    OdpowiedzUsuń
  10. I tylko pan aktor nie umiał zachować dystansu do samego siebie. Szkoda!

    OdpowiedzUsuń
  11. Moja wyobraźnia też potrafiła zobaczyć podskoki Otella.

    OdpowiedzUsuń
  12. I niech spada! Na szczaw i mirabelki!

    OdpowiedzUsuń
  13. Na pewno! Żałuję, że mnie tam nie było!

    OdpowiedzUsuń
  14. Podobno kiedyś w teatrach wszelkich był zwyczaj, że gdy dana sztuka była grana ostatni raz, aktorzy robili sobie wzajemnie często dość niewybredne dowcipy a widownia miała niezły ubaw.
    Byłam kiedyś na sztuce pt. " Czego nie widać", czyli sztuka o tym, czego nie widać na scenie, bo się dzieje za kulisami. Wyszłam po spektaklu obolała ze śmiechu, z rozmazanym makijażem, bo uśmiałam się do łez.
    Marze by znów obejrzeć coś, co wprawiłoby mnie znów w taki stan.
    I żałuję, że nie byłam na takim przedstawieniu Otella, który raczej mało zabawny jest.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. ~matka karmiąca30 listopada 2013 02:22

    Bo to był współczesny Otello i tak jak w grach komputerowych miał kilka żyć...Co sobie wyobrażę tę scenkę to mi wesoło :) Dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Witaj
    Czyli od dzisiaj mamy strzec się pijaczków? co by im nie podpaść :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. To akurat nie od dzisiaj. Raczej od zawsze!:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Proszę, jaka interpretacja! Buziaki...

    OdpowiedzUsuń
  19. Też bym poszła na naprawdę śmieszną sztukę! Rzadko mi się zdarza pokładać ze śmiechu...

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...