czwartek, 19 grudnia 2013

Ja pierniczę, dlaczego już nie pierniczę?

Córka przyjaciółki poprosiła mnie o przepis na pierniczki. ,,Bo pamiętam, że pani takie dobre robiła''... Trochę mnie zatkało, albowiem od lat nie produkuję. Asia przejęła już jakiś czas temu zimową zabawę w ,,pierniczenie''.


Skąd ja miałam ten przepis? - zaczęłam intensywnie myśleć. I w końcu sobie przypomniałam...


***


Kto młody, może nie uwierzy. Lecz był taki czas, gdy nie tylko cukier i mięso były towarem deficytowym, ale i książki! A już szczególnie książki kucharskie.


Jako młoda żona niewiele umiałam, za to bardzo ambitna byłam gastronomicznie. W końcu wyszłam z domu, w którym babcine specjały otaczała legenda! Wszystkie imieniny, urodziny itp. wiązały się z nieustającymi zachwytami gości nad każdym daniem. I nie były to zachwyty kurtuazyjne, fałszywe...


Bardzo chciałam okazać się godną następczynią Babci, jednak wiedzy dotkliwie brakowało.A że przywykłam, iż wiedzę czerpie się z książek, usilnie poszukiwałam jakichkolwiek na temat. Niestety, w końcu lat 70-tych takowe były nie do zdobycia!


Małż  co prawda wniósł w posagu ,,Kuchnię dla samotnych i zakochanych''. Ale tam za mało finezji było, jak na moje autowymagania...


***


Jakieś dwa lata po ślubie jeździliśmy często do naszych poznańskich przyjaciół - Maryśki i Grzesia. Marysia lubiła wypady na tzw. landy, czyli do podpoznańskich miasteczek - Śremu, Chodzieży, Murowanej Gośliny itp. Czasem właśnie tam można było znaleźć rzeczy w samym Poznaniu nieosiągalne.


I chyba w Chodzieży właśnie nagle na wystawie księgarni zobaczyłam pozycję pt. ,,Kuchnia śląska''. Jak burza do środka i.. - Poproszę dwa egzemplarze ,,Kuchni śląskiej''! - zakrzyknęłam. Bo jeden miał być dla Mamy.


Do grajdołka wracałam w poczuciu, że wiozę ze sobą SKARB!


***


Zabawne... Wykorzystałam ,,skarb'' tylko kilka razy przez ponad 35 lat. Dokładnie 3 przepisy: na faworki, pierniczki i raz na tort. Z tortem akurat średnio wyszło, bo z podanych składników wyszła mi porcja kremu wystarczająca zaledwie na przełożenie połowy  biszkoptu...


Dziś prawdziwe kulinarny brylanty ukrywają się na niezadrukowanych stronach ,,Kuchni śląskiej''. Tam zaglądam kilka razy w roku, by przygotować dania i ciasta według receptur moich przyjaciółek. Niektórych już nieobecnych...


***


Moja biblioteczka kulinarna z czasem się rozrosła, może nawet troszkę ponad miarę. Bardziej bowiem oglądam niż korzystam... Choćby propozycje Jamiego czy Nigelli. Śliczne, ale jakoś nie ,,nasze''! Ostatni nabytek to uzbierany za punkty w Lidlu ,,Pascal i Okrasa''. Będzie leżał pod choinką...




11 komentarzy:

  1. A ja mam kupioną w latach osiemdziesiątych (spod lady oczywiście) Ćwierczakiewiczową i się zaczytuje jak mi się nudzi. Czytać można. a pośmiać się tez. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Jako dziecko z wypiekami na twarzy oglądałam Kuchnię Polską, te wszystkie ilustracje wprawiały mnie w zachwyt, sama mam Kuchnię Wielkopolską, zaplamioną niemiłosiernie w miejscach ulubionych przepisów.

    OdpowiedzUsuń
  3. mam trzy księgi gastronomiczne po moich przodkach .Słone wyrabiam z głowy - szkoła babci mej.Ale słodkie to tragedia i bardzo na siebie brzydko mówię gdy pomyślę o wypiekaniu łakoci a co dopiero podczas wypiekania .

    Zgago ( urzekło mnie Twe miano) z okazji nadchodzących ŚWIĄT ,życzę samych wspaniałości

    z centralnej - Gryzmo

    OdpowiedzUsuń
  4. ,,KUchnię polską'' posiadłam dopiero rok temu, za to bardzo pięknie wydaną...

    OdpowiedzUsuń
  5. To dopiero jest poezja! Boleję nad brakiem dzieła pani Lucyny... Może jeszcze kiedyś zdobędę?

    OdpowiedzUsuń
  6. ,,Kuchnię polską'' dostałam w prezencie rok lub dwa temu. Pięknie wydana...

    OdpowiedzUsuń
  7. ....... hmmm , też mam tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wypieki też czynię niechętnie... Zaledwie kilka razy w roku!

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam Kuchnie Polska i Kuchnie Slaska oraz kilka jeszcze innych polskich ksiazek kucharskich, ktore sa, bo jakos tak przez sentyment, ale szczerze powiedziawszy zarastaja kurzem na polce. Natomiast korzystam z przepisow roznych kuchni swiata o czym zawsze marzylam. Pamietam jeszcze w czasach kiedy mieszkalam w Polsce kupilam ksiazke pt. Z roznych stron swiata czy cos podobnego. Czytalam i marzylam, ze kiedys moze bede miala okazje skorzystac z tych przepisow, bo oczywiscie w Polsce w tamtych czasach nie bylo skladnikow. Teraz nareszcie moge kupic wszystko, ale te przepisy z tamtej ksiazki sie do niczego nie nadaja, wiec laze po zakamarkach internetu i wyszukuje rozne perelki.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja najchętniej robię takie nowości, które poznałam osobiście, np. u znajomych czy w rodzinie. Książki bardziej czytam niż stosuję. Lubię takie, gdzie oprócz samych receptur jest jakaś anegdota...

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...