poniedziałek, 16 grudnia 2013

Troszkę minorowo

Jak to w życiu - co się polepszy, to się popieprzy!


Po miłej sobocie niedziela pod znakiem choróbsk. Obudziłam się z bardzo bolącymi barkami i ramionami. Jakby mnie kto kijem baseballowym ponaparzał... Ale obowiązki kury domowej wzywały, by choć obiad uwarzyć.


Wyjęłam na noc do odmrożenia kurzy biust z zamiarem popełnienia kotletów. Coś mi to mięsko nie zapachniało jak należy. Obmyłam kilkakroć, dalej odorek! Więc całość do kosza. Dobra, ale jakiś obiad być musi!


Zrobiłam na szybko taką papaciaję z kiełbaski pokrojonej w kostkę, papryki, cebuli i jabłka. Do tego ziemniaki i zasmażane buraczki. Całkiem dobre to wyszło, choć Małż jakoś tak wolniej niż zwykle konsumował i bez zbytniego entuzjazmu.


Niecałą godzinę później nastąpił istny armagedon! Moje szczęście ślubne pozieleniało, pobladło i... ledwo zdążyło do łazienki! Odgłosy dobiegające zza drzwi były naprawdę przerażające... Miałam wrażenie, że w ramach torsji wyeksportuje zaraz wszystkie narządy wewnętrzne!


Na jednym razie się nie skończyło. Średnio co godzinę sprint i odgłosów ciąg dalszy. A zieleń na potwarzy coraz bardziej intensywna... Odmówił, mimo moich nalegań,  stanowczo: mięty, gorzkiej herbaty, węgla itp. Ostatni bieg o trzeciej nad ranem...


W pracy troszkę się sytuacja uspokoiła, jednak nic prawie dziś nie zjadł. Mimo, że w planie było przyjątko opłatkowe. Przyznał się jedynie do wypicia barszczyku...


Tymczasem Asia, która ma cały tydzień ,,śpiewany'', zachrypnięta i z gardłem bardzo obolałym.


Moje górne kończyny już odrobinę sprawniejsze, ale dalej obolałe. I jakby na dobitkę dowiedziałam się, że dziś nad ranem zmarła moja ulubiona babcia-sąsiadka. Ta od siekierki! Dziewięćdziesiąt sześć i pół roku! I tylko te ostatnie pół już bez wychodzenia z domu. Jeszcze w lipcu krzątała się po podwórku, a raz nawet zaprosiła mnie na kieliszeczek... Dusza-człowiek! Jak niemal wszyscy przedwojenni ,,ź Wilna''... (tak ma być - ,,ź Wilna'', tak babcia mówiła!).


Żadna śmierć nie przychodzi w porę. Ale zawsze mi się wydaje, że szczególnie nie w porę właśnie tak tuż przed Bożym Narodzeniem lub Wielkanocą. Jak trudno się bliskim radować świętami kilka dni po takim zdarzeniu...

15 komentarzy:

  1. -- no ale jak się już popieprzyło, to teraz czas na lepsze.... i z taką nadzieją spróbujmy zasnąć...
    - byle do wiosny... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oby to były prorocze słowa...

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgago kochana,
    Życzę Ci powrotu do pełnej sprawności. Dopiero jak mnie dopadła ta rwa kulszowa zrozumiałam, że zdrowie to nie dobro oczywiste dane na zawsze. Teraz powoli dochodzę do siebie, ale pewnie to jeszcze trochę potrwa.
    Uściski i dzięki za Twoją troskę.
    Teraz już dobrze, i wszystko na dobrej drodze.
    Dojrzewam powoli z powrotem do blogowania, ale mam potrzebę napisania o emocjach, które towarzyszyły mi już jakiś czas.
    Bo tego potrzebuję. :)
    Ściskam Cię
    iw

    OdpowiedzUsuń
  4. Ano rzeczywiście, minorowo...
    Niech Wam zdrówko szybko wraca!
    Panią babcię-sąsiadkę znam z opowieści, więc też jest mi trochę smutno.

    OdpowiedzUsuń
  5. A to się pokiełbasiło faktycznie...
    Zdrówka Wam życzę:)
    A sąsiadki żal:( dożyć w takiej kondycji takiego wieku...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojej!! Ale się porobiło, a święta za pasem(-;Zdrowia życzę także dla Asi-;))

    OdpowiedzUsuń
  7. ~andante spianato17 grudnia 2013 11:38

    Słyszałam Twoje dziecię w jednej z nocnych audycji radiowej Jedynki > Nie chrypiała. Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  8. Bo to nie było na żywo, tylko z płyty pewnie...

    OdpowiedzUsuń
  9. Już spo0ro lepiej! Dzięki...

    OdpowiedzUsuń
  10. Okazało się, że jednak nic nie trwa wiecznie, nawet Babcia Janina!

    OdpowiedzUsuń
  11. Wobec tego możemy sobie tylko życzyć nawzajem zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
  12. ~matka-dzieciom17 grudnia 2013 15:43

    O... faktycznie kiepski czas. Grypa przejdzie, ale starsza pani ź Wilna (tak i moje ciotki mówiły) już nie wróci. Zdrowia! No i głosu twojej córce, bo kolędowania czas. A ona pięknie głosu używa:-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wygląda, że zdoła użyć, gdy kolędowania czas nadejdzie...

    OdpowiedzUsuń
  14. ~andante spianato20 grudnia 2013 12:04

    No pewnie

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...