Mało co tak skutecznie wprowadza w dobry nastrój, jak popisy przedszkolaków!
Zawsze kilkoro skupionych, poważnych, rolą przejętych i na blachę znających tekst. Ale to mniejszość! Potem mniej lub bardziej przestraszeni. Z nerwów szarpiący na sobie odzienie, ze wzrokiem rozbieganym, nieraz na granicy płaczu. Gdy przychodzi się wypowiedzieć, ta grupka się jąka, zacina, wymaga suflerki itp.
Najsłodsze są jednak przedszkolaki-luzaki. Kompletnie niezainteresowane parciem na szkło. Z własnymi pomysłami na wypełnienie czasu przedstawienia... W repertuarze potężne ziewanie (co mnie to wszystko obchodzi?), drobne bójki z kolegą (znacznie ciekawsze niż klepanie wierszyków), drapanie się w różnych miejscach (przecież swędzi, więc muszę, nie?), bierny opór wobec poleceń pani (nic nie będę gadać, mowy nie ma!), ucieczka pod pozorem potrzeb fizjologicznych (JA CHCĘ SIKU! SIKU CHCĘ!) itp.
Jeden z młodzieńców stanowczo odmówił wyrecytowania roli Pasterza I, ponieważ pani zapomniała dać mu do ręki rekwizyt w postaci ciupagi. - Nie mam mojej MACZUGI! - wykrzyczał z oburzeniem, gdy przyszła jego kolej. Pani pobiegła za kulisy, przedmiot dostarczyła, ale tymczasem artysta już się obraził na amen. - Teraz już nie chcę! - oświadczył. Przemówił dopiero, gdy pani go bardzo pokornie przeprosiła...
Nasz Stasinek (w roli Pasterza II) zajmował się głównie ukrywaniem swej osoby za plecami Pasterzy pozostałych, czyli I i III. Rolę wypowiedział głośno wprawdzie, ale nad wyraz pośpiesznie, na zasadzie ,,byle się to już skończyło''. Gdy babcie i dziadkowie bili brawo, demonstracyjnie zatykał uszy. Chyba nie ma zadatków na celebrytę?...
***
Po raz kolejny zatrwożyła mnie nadzwyczaj marna dykcja większości dzieci. Że tam większość mówi ,,skoła'' albo ,,śkoła'' - to nic! Że zamiast R słychać L albo J, to też jeszcze drobiazg! Ale niektóre czterolatki tak ,,bulgocą'', że nie sposób zrozumieć ani jednego słowa! Może w domu rodzice potrafią pojąć tę mowę, ale mogliby też troszkę popracować... Przedszkole państwowe, wiejskie, logopedy nie ma, bo brak funduszy. Jednak za chwilę to bractwo ruszy do szkoły i co wtedy?!
Staś też nie mówi idealnie, ale nie tak, byśmy mieli problem z pojmowaniem. Z całej wczorajszej czeredy tylko dwie dziewczynki były naprawdę w pełni zrozumiałe. Jedna w dodatku zaprezentowała znakomity talent wokalny. Gdy zaśpiewała solo ,,Lulajże, Jezuniu'', to aż ciarki po plecach przeszły...
***
Po części artystycznej zostaliśmy zaproszeni do dziecek starszych na pyszny obiad. Tam starszy wnusio wręczył nam wykonane w zerówce upominki, bardzo ładne i pomysłowe. Tak więc poświętowaliśmy na całego!
***
Na termometrze zaokiennym aktualnie minus 15,2! Ot, zima nierychliwa...
Uwielbiałam patrzeć na przedszkolne przedstawienia. Wnuki - ech - to jeszcze mocno przede mna...
OdpowiedzUsuńDoczekasz, doczekasz!
OdpowiedzUsuńA oczy zmoczyłaś Zgago? Bo ja na wszystkich przedstawieniach przedszkolnych moich dzieci zaopatrzona byłam w chusteczki . Wnuków jeszcze nie mam ale podejrzewam że jak już będę miała i to w wieku przedszkolnym, to na takich uroczystościach to się niagara otworzy z moich ocząt.
OdpowiedzUsuńnieszczęsne dzieci potrzebują nie zajęć z angielskiego, tylko logopedy
OdpowiedzUsuńW szkole, w której pracowałam są w przedszkolu (szkoła połączona z przedszkolem i gimnazjum) dzieciaki 5 letnie, które jeszcze w ogóle nie mówią (baba, dada, to - to ich cały repertuar słów)! to jest dopiero tragedia. a potem przepychane są z klasy do klasy i tak docierają do końca gimnazjum nie potrafiąc czytać!!!
OdpowiedzUsuńŚwietny opis przedszkolaków;) Jakbym to widziała na własne oczy!
OdpowiedzUsuńTo miło, że tak świętowaliście Wasze dni:))
PS. Wątróbka według ostatnio podanego przez Ciebie przepisu bardzo smaczna:)
Mógłbym już być dziadkiem
OdpowiedzUsuńAch to wczesne oswajanie celebrytów in spe ze sceną!
OdpowiedzUsuńLogopeda chyba niepotrzebny, bo i tak polszczyzna będzie kuleć coraz bardziej. Jak słyszę naokoło to 'wziąść' i 'czymać' w otoczeniu riserczowania kejsów to bym wolała chyba w ogóle nie rozumieć co kto mówi, eh.
Oj, problem jest i na wyższych stopniach edukacyjnego wtajemniczenia... U mnie w gimnazjum czasem nie ma w kim wybierać, bo z dykcją te dzieciaki nawet ze słyszenia się nie znają... Tragedia po prostu... Dzieciaki mówią coraz częściej byle jak, tak samo jak i piszą. Czyżby jakiś znak czasów?...
OdpowiedzUsuńPrzecież w przychodni dziecięcej musi być logopeda - w naszych przedszkolach też nie było, rodzice prowadzali dzieci do logopedy, do
OdpowiedzUsuńprzychodni. Tyle tylko, że nie każdemu się chciało aż tak poświęcać.
Miłego;)
"- Córciu, a jak wy się ustawiacie, gdy mówicie ten wierszyk na przedstawieniu dla babć i dziadków?
OdpowiedzUsuń- Mamo, my się nie ustawiamy! Ustawianie się nie jest ważne! Najważniejsze, żebyśmy w dobrej kolejności mówili!"
W ten sposób zostałam uświadomiona, że tekst literacki jest ważniejszy niż choreografia. Przepraszam wszystkich choreografów, ale... takie życie...
Rezolutna córeczka!
OdpowiedzUsuńI o to chodzi! Przecież za chwilę ,,szkoła się tym zajmie''...
OdpowiedzUsuńA zauważ, jak ,,pięknie'' mówią nasi celebryci!
OdpowiedzUsuńGdy odejdzie najstarsze pokolenie aktorów, znikąd już pięknej polszczyzny nie usłyszymy...
OdpowiedzUsuńMógłbyś! Na pewno... Chłopaki tylko nierychliwe!:)
OdpowiedzUsuńTo się cieszę, że smakowały podroby!
OdpowiedzUsuńI skąd ten podobno świetny wynik naszych gimnazjalistów na tle reszty Europy?! Ktoś tu buja...
OdpowiedzUsuń,,Bulgotanie'' w obcym języku też nieciekawe...
OdpowiedzUsuńNo jak nie? Cały makijaż rozmazałam!
OdpowiedzUsuń