Po kilkugodzinnej ogólnonarodowej euforii z powodu złota Justyny Kowalczyk, do akcji MUSIELI wkroczyć rodacy-joy-lilerzy. No bo jakże to tak? Zostawić taki sukces bez marudzenia, wytykania STRASZNYCH BŁĘDÓW itp.? To przecież nie po polsku!
Dyskusja pod hasłem ,,czy należy sięgać po medale za wszelką cenę'' wzbudziła mój absolutny niesmak. A już mail od pewnej telewidzki, kończący się słowami ,,mam nadzieję, że ta pani nie stanie się nigdy autorytetem dla mojego syna'', zwalił mnie z nóg!
Pewnie, niech lepiej synek ma za idola Justina Biebera! Który, jak wiadomo, zdrowia swego nie naraża na jakichś durnych nartach... Wiem, porównanie durne i trywialne, ale jak mną trzęsie, to nie myślę finezyjnie.
Ciekawe, czy gdyby w sobotę złoto zdobył Morgenstern, to w jego ojczystych mediach też by rozgorzała podobna ,,debata''?
Kto spoza branży rozumie, czym jest złoto olimpijskie dla sportowca? Czym jest sam udział w tak ważnym i rzadkim wydarzeniu? To nie przychodzi znikąd. Nawet ci, którzy nie osiągają największych sukcesów, muszą się ogromnie napracować przez lata, by się do igrzysk zakwalifikować. Kto pyta, po co wysyłamy ponad 50 zawodników, gdy na medale szanse ma najwyżej dziesięcioro, niewiele rozumie...
Justyna Kowalczyk ma 31 lat. Czy w następnej olimpiadzie zimowej jeszcze wystąpi? Prawdopodobne, aczkolwiek nie pewne. Cóż dziwnego, że chciała, może po raz ostatni, o złoto dla Polski powalczyć? To nie jest głupiutka małolata, która nie wie, co czyni. Decyzji o dzisiejszym starcie nie podjęła sama, na zasadzie ,,chcę i już, nic nikomu do tego''! Wyraził zgodę lekarz, trener, cały sztab.
Pani od synka i autorytetu życzyłabym, by jej potomek umiał w przyszłości walczyć z przeciwnościami losu! By nie poddawał się, gdy tylko coś nie pójdzie po jego myśli, jak to robi dziś wielu młodych ludzi. Rzucają studia po pierwszym niezdanym egzaminie, rozwodzą się po pierwszym kryzysie, odchodzą z pracy, gdy usłyszą jakiekolwiek słowa krytyki itp.
Podziwiałam dziś amerykańskiego łyżwiarza figurowego, Jeremy'ego Abbota. W pierwszej minucie short-programu zaliczył naprawdę poważny upadek. Wydawało się przez chwilę, że zrezygnuje. Komentator był wręcz tego pewny. Jednak po jakichś 10-15 sekundach chłopak się podniósł i występ dokończył! Wykonując kilka doskonałych skoków... To się nazywa charakter! I tego między innymi uczy sport...
***
Uff, ulżyło mi trochę... Jadu upuściłam!
A dziś? Kolacja Walę-tynkowa z Małżem w restauracji znalezionej w sieci. Obiadu nie robię, by nie mnożyć kalorii. Chyba miły wieczór się zanussi?...
jesteśmy dziwnym narodem -nie doceniamy zwycięstwa, nie lubimy pewności siebie. Justyna Kowalczyk nie jest skromną sierotką mówiącą "udało mi się", umie otwarcie powiedzieć - zapracowałam na ten sukces i należał mi się. Za to również bardzo ją podziwiam, widząc dokładnie to samo - ogrom pracy, zdyscyplinowanie, talent, poświęcenie. Tu nie ma miejsca na przypadek. Każdej matce pękałoby serce ze strachu, ale i z dumy. Sama siwieję, gdy syn chodzi po odludnych górach na Bałkanach zamiast jak inni leżeć przy hotelowym basenie, ale jestem dumna, że realizuje swoje marzenia i moje chcenie czy niechcenie nie ma tu nic do rzeczy.
OdpowiedzUsuń...takim ludziom mówię stanowcze NIE, a królowa jest tylko jedna...
OdpowiedzUsuńZgaguś, mieszkamy wszak w Polsce i nikt nam nie pozwoli nawet przez moment o tym zapomnieć. To takie miejsce, gdzie każdy, kto odniesie jakikolwiek sukces musi zostać zgnojony i opluty, a sukces pomniejszony minimum o 85%. Taki kraj- to jest niezmienne niestety. Osobiście podziwiam Justynę, bo jest nieprawdopodobnie pracowitą i wytrwałą osobą i w pełni zasługuje na to by jej wysiłek był nagrodzony. Oprócz b. dobrych wyników w sporcie ma również osiągnięcia na innym polu, aktualnie kończy pisanie doktoratu, a jej praca jest oceniana bardzo pozytywnie.
OdpowiedzUsuńMiłych Walentynek Wam życzę,;)
I jak długo w naszym Kraju tak jest że nie docenia się cudzego sukcesu, tak długo będą ludzie uciekać do Krajów gdzie jest inaczej. Nie wiem czy u nas Podolski byłby tak kochany .Zawiść, to jakiś okropny feler nasz ogólnonarodowy niestety..A co do świętowania to u mnie dopiero jutro w mojego syna urodziny. A teraz wybieram się na cmentarz, bo dziś rocznica śmierci mojego Taty. Miałam 10 lat kiedy umarł..Pozdrawiam serdecznie-;))
OdpowiedzUsuńJustyna! Pokazałą klasę. I tyle!
OdpowiedzUsuńbo Polacy.a raczej spora ich część musi się na-wymądrzać, dokopać, dosrać, bo dzień bez tego jest dniem zmarnowanym...ja powoli mam dość,...
OdpowiedzUsuńa docenić kogoś, ogrom pracy??
eee nie,lepiej rzec,że znajomości,kombinacje, oszustwa itd..obrzydliwość..
a Justyna jest wielka!!!!
Abbot poczuł ból dopiero za bandą..bo emocje i stres na chwilę usypiają wszelkie dolegliwości po upadku, bóle odzywają się później i niestety trwają kilka tygodni a czasami miesięcy!!! i czy ktokolwiek z mądrali o tym myśli?? ale to cena pracy,zaparcia,i przede wszystkim miłości do tego, co się robi..wielkiej miłości, bo nikt "normalny":)) by po takim walnięciu w bandę i w lód więcej nogi,a raczej płozy na lodzie nie postawił! upadki są naprawdę bolesne. nawet te delikatne...
a co do ludzi..
byłam teraz w górach i co zaobserwowałam? z roku na rok coraz więcej chamstwa, coraz mniej uśmiechu, kurde, słońce świeci,pogoda alpejska, a dookoła chmurni ludzie, bez cienia uśmiechu, przepychający się w kolejce do krzesełka(dwie sekundy później wjedzie, to przecież nic się nie stanie,ale narty podeptać musi..),i im większa fura, tym większy burak w środku, massakra.....
serio, mnie to potwornie uderzyło w tym roku, bo w sumie, po co jechać na wypoczynek, choćby na kilka dni i manifestować swoją niechęć do wszystkiego?lepiej było w domu zostać i ponap,,w necie,anonimowo, a nie innym psuć humor..
smutne to wszystko..bardzo smutne..
Pamiętam, jak Małyszowi jeden sezon nie szedł za bardzo i jak wszyscy malkontenci wieszczyli, że się już skończył. A mnie szlag po prostu trafiał, bo bez względu na słabszy sezon, dał nam tyle radości i dobrych emocji. Zawsze mówiłam wtedy: wejdź człowieku na skocznię i skocz jak Małysz w gorszej formie. Chętnych nie było, ciekawe dlaczego.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie cieszy sukces Stocha i Justyny! W końcu to zwieńczenie i ukoronowanie wielu lat podporządkowanych wyłącznie sportowi. I nie zawsze są to pozytywne lata.
To nic tylko to polskie piekiełko.
OdpowiedzUsuńCzytałem też że ponoć (cytuję) Bjorgen po biegu nie do końca oddała hołd Justynie.
To zakrawa na kabaret
Aż mnie zapowietrzyło jak przeczytałam ten Twój post a raczej ten kawałek z wypowiedziami ludzi...Przychodzi mi do głowy tylko jedno: A to Polska właśnie...
OdpowiedzUsuńTo chyba zazdrość tak przez ludzi przemawia...
Ja Justynę podziwiam za wszystko, nie tylko za tą wygraną ale za ten cały trud i poświęcenie na codzień.
Miłego walentynkowego wieczoru:)
To jakaś głupia - za przeproszeniem - xxxxx była. Synek pewnie biedulek na puchach chowany. Też nie szargam sie na nartach, bo nie - ale podziwiam pania Justynę. Ma dziewucha góralski charakter - oby taki miało jeszcze paru...
OdpowiedzUsuńSą ludzie i "taborety" mawia moja koleżanka. Justyna jest WIELKA i tego nie zmienią żadne "meble" choćby nie wiem co wygadywały. Optymistyczne jest to, że "ludzi dobrej woli jest więcej" i Justyna jest autorytetem dla ogromnej rzeszy młodych ludzi uprawiających sport i nie tylko. Jeszcze jedno powiedzenie mu się przypomniało - "psy szczekają, karawana idzie dalej". Justyny na pewno żadne kundle nie zatrzymają.
OdpowiedzUsuńwszystkich sportowcow zawsze podziwiam bo to ogromy wysilek i zaparcie,silna wola i ciezka praca, ale z drugiej storny jak slucham ze tylu sie dopinguje!!!to wydaje mi sie ze sport starcil na swoim znaczeniu i stal sie tylko biznesem
OdpowiedzUsuńTo rzeczywiście przykre, że w każdej sferze oszustwa! I podejście zbyt materialistyczne. Jednak piękno sportu istnieje nadal!
OdpowiedzUsuńA ja jestem ciekawa, co Justyna by odpowiedziała tej babie! Bo język ma cięty i mówi, co myśli... I za to też jej chwała...
OdpowiedzUsuńOby, oby!
OdpowiedzUsuńBo jak się komuś coś uda, to przecie do parteru trzeba sprowadzić...
OdpowiedzUsuńNie podjęła za kolana i nie ukorzyła się we włosienicy? A to małpa!:)
OdpowiedzUsuńA przede wszystkim lata cholernych wyrzeczeń! Kosztem wielu sfer życia...
OdpowiedzUsuńDlatego spędzam wakacje tam, gdzie jak najmniej ludzi. Albo uciekam w Europę... Tam się ludzie uśmiechają!
OdpowiedzUsuńOczywiście! I mężne serce w kształtnej piersi! :)
OdpowiedzUsuńWiększość sukcesy docenia, ale zawsze ktoś się postara, by od razu zdyskredytować!
OdpowiedzUsuńCzasem aż mi żal, że dziewczyna nie ma czasu na to, co robią jej rówieśniczki. Ale to wybór świadomy, więc nie mnie to oceniać. Tytan pracy! Tym doktoratem szalenie mi zaimponowała.
OdpowiedzUsuńI nie ma na imię Doda!
OdpowiedzUsuńBardzo bym nie chciała, by mi się potomstwo tygodniami wylegiwało na piasku z drinkiem pod parasolką...
OdpowiedzUsuńJustynę podziwiam tyleż za jej osiągnięcia sportowe, co i za charakter, za to, że to, co w sercu, to na języku... (miała czelność zwrócić uwagę na astmatyczną atmosferę wśród Norweżek, ruskich lubi,choć się nie powinno.. Soczi jej się podoba wbrew...)
OdpowiedzUsuńPrawdę powiedziawszy, też mam nadzieję, że dla telewidzki syna, pani Justyna autorytetem się nie stanie, albowiem wymagałoby to tego, aby jednostka poddająca się uznaniu posiadała tak zwane "jaja", czego, niniejszym nie stwierdza się...
Co było do udowodnienia! Dzięki!
OdpowiedzUsuń