niedziela, 2 lutego 2014

Kokosowy sukces

Naczytałam się w sieci przepisów z użyciem nabytego mleka kokosowego ile wlezie! Ze trzydzieści receptur chyba zgłębiłam. Ale w każdej coś mi nie pasowało...


I jak to najczęściej w życiu bywa, w sukurs przyszedł przypadek. Wymieniałam w piątek stary numer ,,Tele-Tygodnia'' na nowy i rzuciła mi się w oczy strona kulinarna. A tam dwa przepisy z użyciem właśnie produktu z dużego orzecha.


Jak zawsze zapamiętałam tylko jakieś 70 procent. Pamiętałam, by w sobotę nabyć kumin i świeży imbir, oraz papryczki chili. Artykuły nigdy dotąd niegoszczące w mojej kuchni. Gdy dziś w południe zajrzałam ponownie do przepisów, okazało się, że do obu wersji mi czegoś brak. Do jednej laski cynamonu i wołowiny, do drugiej trawy cytrynowej.


A co tam! Czy ja się kiedy sztywno trzymałam przepisów? Przecież nie. Więc skompilowałam oba i zaczęłam przygotowywanie obiadu. Zapytawszy uprzednio Małża, czy w razie ewentualnej  klapy zgodzi się wyjechać w jakieś gastronomiczne pobliże celem konsumpcji ,,normalnego'' posiłku...


,,Z pewną taką nieśmiałością'' (kto pamięta ten słynny tekst z pierwszej reklamy podpasek?) zaczęłam produkcję. Gdy już prawie wszystkie składniki trafiły do gara, spróbowałam. I... O matko, ale paskudztwo! Słodkie, nijakie, mdłe! Ślubny za nic nie zje...


Mimo to w drugim garnku ugotowałam (też po raz pierwszy) ryż basmati. Nabyty już dość dawno z przeznaczeniem na porządne, klasyczne  risotto. Do którego też się zabieram niczym pies do jeża... Nie jestem wielką entuzjastką ryżu, ale ten mnie wprost zachwycił! Mogłabym go jeść bez niczego.


Gdy już wszystko ,,doszło'', zgodnie z instrukcją dodałam do kurczaka sok z całej cytryny (w przepisie była limonka, ale co tam) i sporo pietruszki. Zawołałam zatopionego w lekturze Małża i wydałam solidną porcję. Sama postanowiłam zaczekać na opinię.


Stałam nad konsumentem w napięciu. Pierwsza porcja na widelcu wpadła do małżowej paszczy. - I co? Bardzo paskudne? Jedziemy do miasta? - Zwariowałaś? To jest bardzo dobre! - Kotku, wiem, że chcesz być miły, ale nie musisz się katować... - Ja mówię serio - to jest znakomite!


Hm... Wobec takich zachwytów i sobie nałożyłam mini-porcyjkę. Kurka wodna, dobre!!! Wyraźnie ta cytryna pozytywnie podziałała. Mdłość nagle przeszła w wyrazistość. Wszystko się połączyło bardzo akuratnie! Niewyczuwalna niemal była całkiem spora ilość czosnku, którego Małż nie znosi, chili też nie przytłoczyło ostrością.


Danie zostało zaliczone w poczet częściej przyrządzanych... I aż mi żal, że na jutro została tylko jedna porcja. Wspaniałomyślnie oddam! Trudno, sama będę dokańczać wigilijną kapustę! Wczoraj rozmrożoną...


***


Ustaliłam sobie, że mogę miesięcznie wydać pięćdziesiąt złotych na książki. I wykryłam w pobliżu pruszczańskiego ryneczku taki lumpeksik z niewielkim kącikiem antykwarycznym. W sobotę nabyłam dwa tłuściutkie, nieznane szwedzkie kryminały, po 15 złotych za sztukę...  Przecenione o ponad pięćdziesiąt procent. Jeszcze 150 stron ,,Maski Atreusza'' A. J. Hartley'a i się do nich dobiorę!


15 komentarzy:

  1. Fajnie, że się eksperyment udał :)

    Korzeń imbiru zawsze mam w lodówce. Po pierwsze jako przyprawa a po drugie jako lek. Pokrojone cienko plastry obranego korzenia zalewam wrzątkiem, dodaję trochę cytryny i popijam, albo czekam aż ostygnie i dosładzam miodem (tylko wtedy bywa dość pikantnie). Świetna herbatka na przeziębienia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Risotta nie robi się z ryżu basmati, robi się go z ryżu arborio. Imbir należy zawsze miec pod ręką- zwykła duszona marchew z odrobina imbiru staje sie pysznym warzywkiem, imbir podnosi smak zupy z dyni no i jak napisała Anovi, jest lekiem- ma własności wiruso i bakteriobójcze.W moim domu wciąż mam same dziwne przyprawy - nie wyobrażam sobie jedzenia bez nich.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ~klarka mrozek3 lutego 2014 06:04

    a czemu imbir nie? surówka z marchewki z imbirem, ach ach, pyszności!

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepsze przyprawy -wg mnie- posiada :www.przyprawyswiata.pl
    Mają stoisko na targach w Oliwii, w lecie na JD oraz przed śwętami
    w Manhattanie i Galerii Bałtyckiej.Prowadzą sprzedaż wysyłkową za minimalną opłatą. Zaopatruję się u nich od ładnych paru lat i tak dobrych przypraw i ciekawych nie ma w innych sklepach.
    Najwięcej zuzywam zielonej czubrycy,złocistego kurczaka i pomidorów z bazylią i czosnkiem."Zioła Małgosi" też dobrze "schodzą".
    Sklep ma b.fajną stronę, bo do każdej z przypraw mają opis , z czym i do czego używać.Polecam !!!!!!
    Jest tam też kontakt na blog kulinarny z b.ciekawymi i prostymi przepisami.

    OdpowiedzUsuń
  5. Sukces kulinarny, bo smakowało, niezależnie od tego, czy trzymałaś się przepisu (ja się nigdy nie trzymam dokładnie, raczej łącze kilka przepisów w coś nowego). Ryż Basmati jest doskonały, pięknie pachnie przy gotowaniu i dlatego używam go do większości ryżowych potraw, ale anabel ma rację, do risotto to klasycznie ryż arborio (ale może z Basmati jest lepsze?) Imbiru używam często, bo jest ostry i aromatyczny, w potrawach curry i nawet w tych swojskich. W zupie z dyni niezastąpiony!
    Gotuj, co Ci ślina na język przyniesie, w ten sposób powstają wielkie dzieła kulinarne!

    OdpowiedzUsuń
  6. imbitu nie lubie, bo mam wrazenie ze mam mydlo w ustach, czasami w przyprawach sa dziwne skladniki i w zaleznosci z czym one sa laczone moga sie okazac doskonala potrawa, kiedys robilam zube z ogorka kiszonego i banana brzmi byc moze powatpiewajaco jesli chodzi o skladniki a zupka byla pyszna, wszystkie przepisy na mleko kokosowe nie beda tym samym mlekiem co z orzecha, mnie mleko kokosowe nie smakuje w ogole za kokosen nie przepadam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Też się bałam imbiru. Kiedyś próbowałam marynowanego - straszne paskudztwo.... Ale w tym przypadku nie zaszkodził potrawie jako całości.

    OdpowiedzUsuń
  8. Cieszę się, że Małż chętny ku nowościom. Bo inaczej musiałabym w kółko te schabowe...:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzięki! Zajrzę chętnie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jakoś do tej pory miałam niemiłe doświadczenia z tym produktem. Ale teraz odszczekuję!

    OdpowiedzUsuń
  11. Poszukam tego arborio. I może wtedy wreszcie to risotto zrobię. W kwestii przypraw jestem dość nieufna, ale się stopniowo przełamuję.

    OdpowiedzUsuń
  12. Podobno! Ale nie potrafię się do owej herbatki zmusić...

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja też nie mogłam, ale się przełamałam. Ona dzięki dodatkowi cytryny jest cytrynowa. Czasem dodaję tez plaster do zwykłej czarnej. Ale musi być z korzenia a nie suszony zmielony. Świeży ma lekko cytrynowy smaczek.
    Imbir dodaje 'pieprzu' to wszystko. I jest naturalnym antybiotykiem jak czosnek, tylko zapachu po sobie nie zostawia :)

    OdpowiedzUsuń
  14. ~Rafał vel lipton_ER5 lutego 2014 04:24

    puchnij jak purchawka bo masz ku temu powody, a z tego co słyszałem u Manna Aśka ma kawał głosu :) powróce jeszcze do wczorajszego posta jak się nazywają te dwa kryminały co je nabyłaś ?

    OdpowiedzUsuń
  15. Jeden to ,,Ósma ofiara'' Andreasa Franza, drugi to ,,Dziewczynka z majowymi kwiatkami'' Karin Wahlberg. Ten pierwszy lepszy zdecydowanie, choć mocno mroczny.

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...