wtorek, 4 marca 2014

Będąc niemłodą emerytką, przyszedł raz do mnie ankieter...

Nie wpuściłabym człowieka, gdyby nie przypadek. Albowiem zapowiedziała się z wizytą moja ex-dyrekcja, Stasia. Na samo południe. Gdy dokładnie minutę po dwunastej usłyszałam kołatanie do drzwi, nie wpadłam na to, by jak zwykle wyjrzeć przez ,,kukuś'', tylko po prostu otworzyłam!


Na progu stał pan o wyglądzie zmaltretowanym. Taka bida w zielonej kurteczce, z jakimś kajetem pod pachą. Zapytał: - Czy pani... ? Tu padła nazwa czynności, której w życiu nie wykonałam.


Na moją stanowczą odmowę pan prawie się rozpłakał. - Całą wieś już obszedłem, wszyscy mówią, że tego nie robią, co ja mam zrobić? Nie mogłaby pani udać? - i popatrzył jak kot ze Shreka...


- No dobrze, ale na gościa czekam. Ile to potrwa? - Góra 10-12 minut? - W porządku, zaczynaj pan!


- To zrobimy tak - rzecze ankieter. - Ponieważ to może być nagrywane, ja pani będę kiwał głową na ,,tak'' i kręcił na ,,nie'', dobrze? - Ok, byle szybko! - odparłam.


I tak poudawałam przez kwadrans, że robię, czego nie robię, używam, czego nie używam i kupuję, czego nie kupuję. W nagrodę uzyskałam kubek i dozgonną wdzięczność pana ankietera... Musiałam też zapamiętać nazwę produktu, którego ,,używam'', albowiem może mieć miejsce telefoniczna kontrola! (?)


***


I tylko tak sobie myślę... Co za debil (za przeproszeniem) wymyśla podobne ankiety. Rozumiem pytania typu ,,jak często używa pani produktu X, jak często i i gdzie go nabywa''  itp. Z odpowiedzi można wyciągnąć jakieś statystyczne wnioski, ok.


Ale teraz następuje ciąg dalszy. Powiedzmy umownie, iż rzecz dotyczy proszków do prania. Przyznałam się na przykład , że korzystam li i jedynie z produktu pt. ariel. Wiem wprawdzie, że jest jeszcze vizir i kilkanaście innych, ale nigdy ich nie stosowałam. Tymczasem ankieta nakazuje mi oceniać jakość wszystkich po kolei. Jeśli mówię szczerze ,,nie wiem, nie znam z praktyki'', to słyszę ,,nie szkodzi, proszę wybrać dowolnie którąś z sugerowanych odpowiedzi''. Jakie wnioski można wyciągnąć z tak przeprowadzanych ankiet? Czemu to służy?


Kiedyś zgodziłam się na podobną ankietę telefoniczną. Rzecz dotyczyła firm ubezpieczeniowych. Z natury jestem uczciwa, więc próbowałam przekonać panią przepytującą, że nie mam sumienia wypowiadać się o firmach, o których moja wiedza wynosi dokładnie zero! Jak mogę oceniać, czy są rzetelne? - To nieistotne! - zapewniła mnie kilkakrotnie ankieterka.


Skoro ,,nieistotne'', czemu sobie sami nie wypełnią setki formularzy na tzw. ,,pałę''? No, może muszą udokumentować jednak, iż z żywymi organizmami mieli do czynienia... Może jestem zbyt prostolinijna, by nie rzec prostacka, żeby to pojąć...


Tak czy owak, podejmuję tu, w Waszej obecności, zobowiązanie produkcyjne: nigdy więcej!!! Choćby mnie ankieter na kolanach prosił...


22 komentarze:

  1. ~Antoni Relski5 marca 2014 00:21

    Wypełniałem takie ankiety by ratować znajomą. Tylko produkt był fajny - markowa wódka.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Klarka Mrozek5 marca 2014 00:59

    to rzeczywiście dość ryzykowne i to w obydwie strony - nigdy nie wiadomo, co siedzi w ankieterze, a ankieter też raczej nie wie, co się czai za drzwiami, do których puka.
    Firmy się potem chwalą przeprowadzonym badaniem konsumenckim. Bardzo miarodajne, bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiarygodne te badania konsumenckie ogromnie!:o
    Na Twoim miejscu,siedzac naprzeciw tego pana,nie wytrzymalabym i padla ze smiechu:P

    OdpowiedzUsuń
  4. Ogromnie mi żal wszystkich ankieterów- mają wredną pracę a poza tym nieprawdopodobnie zle płatną. I dostają pieniądze tylko wtedy, gdy pytany odpowie na wszystkie pytania. Ci co działają "telefonicznie" są nagrywani. W ogóle takie ankiety to głupota- powstają z tego dane statystyczne, nie dające prawdziwego obrazu. Z tej metody wynika, że Polak zjada rocznie 12 kg ryb, a ja w ciągu roku zjadam ich mniej niż kilogram i takich osób znam mnóstwo.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. I po takich "badaniach statystycznych" producent twierdzi w reklamach, że 90% badanych osób uważa jego produkt za najlepszy na rynku! Na szczęście ja z reguły reklamom nie wierzę.
    Wiedząc, żeś polonistką, rozumiem, że tytuł to gramatyczny żart, ale uderza mnie jak wiele skądinnąd dobrze wykształconych osób taki błąd popełnia. Anglicy też na to cierpią.

    OdpowiedzUsuń
  6. W Programie Pierwszym Polskiego Radia jest taka audycja 'będąc młodą lekarką, przyszedł był raz do mnie pacjent' - tytuł powyżej to parafraza zapewne ;)

    łapy opadają na podobne badania...

    OdpowiedzUsuń
  7. Alez to parafraza niezapomnianej mlodej lekarki! "Bedac mloda lekarka, przyszedl do mnie pacjent". Ech, toz to klasyka.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepraszam za ignorancję, mam pewne braki, bo mieszkałam w Anglii przez 38 lat i wróciłam dopiero w 2011 r. O młodej lekarce nie słyszałam. To jest trochę tak, jakby mnie zamrożono w 1973 r i przywrócono do życia w 2011 r. Mam duże zaległości!

    OdpowiedzUsuń
  9. Nadrabiaj, bo warto!:)

    OdpowiedzUsuń
  10. W moim wieku wypada klasykę znać, nieprawdaż?

    OdpowiedzUsuń
  11. Audycja ma dobrze ponad ćwierć wieku. Oboje bohaterowie już nie żyją, niestety!

    OdpowiedzUsuń
  12. Parafraza zgodna z gramatyką oryginału. Poprawne stosowanie imiesłowów to ginąca sztuka...

    OdpowiedzUsuń
  13. Ryby rybami, ale komu potrzebna informacja, że np. najbardziej ,,przyjazny i serdeczny'' tytoń do skrętów to produkt pt. X?

    OdpowiedzUsuń
  14. Żal mi było pana, dlatego wytrzymałam...

    OdpowiedzUsuń
  15. Mając psa ,,bojowego'', otwieram drzwi bez większego lęku!

    OdpowiedzUsuń
  16. Właśnie sobie uświadomiłam, że i ja już miałam przyjemność z ankietą ,,nałogową''...

    OdpowiedzUsuń
  17. Od "kuchni" rzecz wygląda tak: każdy producent ma ileś tam procent funduszu na reklamę, więc wykorzystuje je na ankiety, które są tańsze od typowych reklam, a może je wrzucić w koszty.Czytając niektóre ankiety, zwłaszcza dostarczycieli telefonów komórkowych, można się posiusiać ze śmiechu.

    OdpowiedzUsuń
  18. Moi znajomi brali udział w ankiecie "praktycznej" - dostali kilka proszków bez nazw do przetestowania. Jeden był o wiele lepszy, więc chcieli sie dowiedzieć, jaka to nazwa, żeby go kupować. Po wielu staraniach dowiedzieli się- we wszystkich próbkach był ten sam proszek, tylko w różnych rozcieńczeniach. Takie badania są robione, żeby sprawdzić, czy można jeszcze mniej proszku w proszku sprzedawać...

    OdpowiedzUsuń
  19. O, ja do dziś mam problem z imiesłowami...

    OdpowiedzUsuń
  20. Z pisownią też miewam...

    OdpowiedzUsuń
  21. Ohydny proceder! A my jak te szczury w laboratorium..

    OdpowiedzUsuń
  22. Historia bardzo wesoła, ale jednocześnie i smutna mocno...

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...