piątek, 18 kwietnia 2014

Zachciało się eksperymentów!

Wbrew wszelkiej logice, która mówi: - Chcesz kombinować coś nowego, rób to bez okazji, a nie na ,,galę''...


Eksperyment pierwszy dotyczy pisanek. W tym roku postanowiłam zerwać z tradycją (wyobrażacie sobie, ja!), nie zbierać łupin od cebuli i wzorków nożykiem nie skrobać. Dlaczego? Ano choćby z powodu, iż w tej kwestii dziecka oba o lata świetlne zdolniejsze! Pierworodny potrafi na jaju umalowanym wyskrobać gotycką katedrę z najdrobniejszymi szczegółami. Asia od lat wyrzyna motywy z bajek, głównie muminkowe. A ja? Żałośnie powtarzam wciąż od lat jakieś bazie-chabazie, niby-kaszubskie tulipany, jakieś cudaki geometryczne. No, wstyd!


No to zaufałam, że współczesna technika w suskurs beztalenciom! Nabyłam dwa różne zestawy do twórczości pisankowych - oba ,,dla dzieci od lat trzech''. Więc z nadzieją, że dam radę! Pierwszy to zestaw sześciu klasycznych barwników plus ,,magiczna kredka''! Jednak z zapowiadanych czarów niewiele wyszło... Może gdybym była pięciolatkiem?...


Zestaw numer dwa zawierał cztery żelowe pojemniczki w różnych kolorach, którymi po odcięciu końcówki można było na gorącym jaju tworzyć podobno cuda-niewida! Owe cuda uwidoczniły się głównie na mojej prawicy, palce mam i zielone, i niebieskie. Za to jaja wyglądają tak, jakby szalonemu gorylowi wręczono farby!


Najważniejsze jednak, że ANI JEDNO jajo nie pękło w czasie gotowania! Dzięki Waszym światłym poradom!


Eksperyment numer dwa wykonałam w kategorii mazurek wielkanocny. Żeby było lepiej niż zwykle, zastąpiłam w większości mąkę zmielonymi włoskimi orzechami. I nie wiem, czy te orzechy zawiniły, czy poniosła mnie fantazja i zmyliłam proporcje... Tak czy owak mazurki smak mają rewelacyjny, niemniej przy próbie krojenia rozpadają się na pojedyncze atomy!


W obliczu wyżej wymienionych faktów naprawdę nie powinniście się dziwić, że jestem zagorzałą tradycjonalistką, nieprawdaż!? Od tej pory będę zawsze trzymać się tego, co od pokoleń sprawdzone... Przynajmniej przed Wielkanocą i Bożym Narodzeniem!

11 komentarzy:

  1. rok temu miałam podobny efekt z jajkami - wyszły buro siwe, ręce za to nie do domycia. Bo mi się zachciało malowania, jak nigdy!
    Spokojnych, miłych, ciepłych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli smak będzie legendarnym, któż mieć będzie za wytyk, że łyżką musiał jeść?:)) Waćpani, tudzież familijantom wszytkim i bywalcom tutecznym życzę Świąt Zdrowych i Pogodnych pełnych nadziei i miłości. Cokolwiek radości w familijnym gronie, a także czasu na to, na co zawsze go brakowało:)
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Rafał vel lipton_ER19 kwietnia 2014 02:47

    ale w kuchni poza Wielkanocą i Bożym Narodzeniem eksperymenty wychodzą Ci jak czytam tu nie raz znakomicie, i powiem Ci więcej nie liczy się jakość ale serce z jakim maluje się na ten przykład pisanki, a atomy mazurka zawsze można pozbierać u siebie na talerzu, więc jak ja to mówię luz w bioderkach :)
    Tobie Małżowi Asi i Wszystkim Twoim Bliskim Wesołych Świąt :***

    OdpowiedzUsuń
  4. Całej Twojej Rodzince i wszystkim tu zaglądaczom życzę:
    Wiosennych, jajowych i dyngusowych
    najbliższych świątecznych dni
    w słodkim nicnieróbstwie i obżarstwie !!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. -- co by się nie zadziałało, święta pozostaną świętami... zatem wszystkiego dobrego , zdrowego, smacznego a w poniedziałek, mokrego.... i coby po świętach samo się posprzątało ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki, wzajemnie wszystkiego smacznego, wesołego i umiarkowanie mokrego!

    OdpowiedzUsuń
  7. O nie! Bez obżarstwa! Poza tym serdecznie odwzajemniam!

    OdpowiedzUsuń
  8. LIptonku, Optymisto Kochany! I Tobie cudownych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
  9. I ja kłaniam i tuszę, iż Waćpanowa Wielkanoc wielce udatną będzie...

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeszcze nie doszorowałam, choć pół dnia dziś łapki w wodzie siedziały...

    OdpowiedzUsuń
  11. Życzenia Świąteczne tym sposobem składam - oby się działo nie najgorzej w święta, także i po nich, a może jeszcze lepiej.
    Dziękuję również za te w kawiarni złożone, chociaż przy tej sposobności musiałem zajrzeć do słowotwórczych leksykonów, co to za gość ten optymizm. Pewnie gdzieś we w niebie z Panem Bogiem, co to się tamże udał po zmartwychwstaniu, rajcuje :-)

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...