Lubię, gdy siły natury wyręczają mnie w pracy...
Ponieważ większość bratków dokonała już żywota, zakupiliśmy dziś zamienniki. Kilka petunii, trzy śliczne niecierpki, cztery surfinie. Posadziłam to wszystko, ale jakoś nie chciało mi się podlewać. Stwierdziłam, że do jutra nowe roślinki muszą wytrzymać. I proszę! Od ponad godziny pięknie pada! Całkiem intensywnie nawet... Jak na zamówienie!
***
Małż tak oczarowany zamkiem Książ, że nakupował przewodników, mapek, podowiadywał się o noclegi, nawet o takie z psem i teraz szuka dogodnego terminu na wyjazd! Najlepiej jeszcze przed końcem roku szkolnego...
Tymczasem parę rzeczy jeszcze w czerwcu mamy do załatwienia, szczególnie ja. No, zobaczymy... Jeśli czerwiec nie wypali, to może wrzesień. Też dzieciaki w szkole, aura na ogół przyjazna, na dolnośląskich szlakach głównie przybysze zza zachodniej granicy...
***
Jutro uczę się gotować spaghetti carbonara. Nie jadłam jeszcze nigdy, bo nie wielbię szczególnie włoskiej kuchni.Skład już znam, wygląda nieźle, choć mocno kalorycznie. Prawdę mówiąc, wyobrażałam sobie tę potrawę zupełnie inaczej - pewnie poprzez skojarzenie ,,carbo''-węgiel. Sądziłam, że jest bardzo ciemna z powodu jakichś tajemnych dodatków. Musimy z KGW przygotować większą ilość na sobotnie targi w Lubaniu. Na samą imprezę nie jadę, bo w planie na ten dzień najpierw Blues Festiwal, a potem doroczny zlot rodzinny u szwagierki Adeli.
Od lat spotykamy się w okolicach maja-czerwca w miarę całą rodziną. Nigdy frekwencja nie jest stuprocentowa, ale większość przybywa. Miałam nadzieję, że w tym roku wreszcie i Pierworodny zaszczyci. Niestety, aktualnie w Hadze na szkoleniu przed nową pracą.
Impreza koszyczkowa, tym razem nastawiona głównie na grilla. Zabiorę więc jakieś wino, trochę dobrej kaszanki i sałatkę, którą wykonałam po raz pierwszy na moje urodziny gdyńskie. Z inspiracji kilku realnych i wirtualnych przyjaciół. Mix kolorowych sałat, fileciki z pomarańczy, kawałki gruszki, suszona żurawina, ser pleśniowy, prażone ziarna słonecznika i płatki migdałów, dresing z tej samej ilości oliwy, soku z cytryny, miodu i francuskiej musztardy. Absolutna pychota!
Ja tam się Małżowi nie dziwuję. Sam byłem w Książu i zaręczam, że jest się czym zachwycać. Skoro nawet malarzowi z Austrii się podobał i chciał go przerobić na bunkro-rezydencję... ;-)
OdpowiedzUsuńNa kwiatkach się nie znam, ale trawa rośnie jak głupia i zastanawiam się, na jaki haber było ostatnie koszenie?
A ten deszcz, który Tobie pomógł, to mnie akurat zlał, jak wracałem z wykładu Januszajtisa. :-)
Na festiwale, to ja się raczej nie nadaję, ale chętnie posłucham Asi za dwa tygodnie w Teatrze Leśnym.
OdpowiedzUsuń|Pan Januszajtis wart wszystkich pieniędzy!
OdpowiedzUsuńNic nie wiem na dziś o Leśnym...
OdpowiedzUsuńZbieraj się migiem do tego Książa, bo w jesieni nie zobaczysz ogromnych połaci kwitnących różnobarwnie rododendronów i azalii.A jest na co popatrzeć. Zajrzyjcie też do ogrodu botanicznego w Wojsławicach.To jest dopiero ogrodnicze cudo !!!!!
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie - przedsmak wycieczki możliwy jest na google - zwiedzanie wirtualne...i podajesz np. zamek książ. W ten sam sposób można "zwiedzić" i inne zabyrki.Nawet kopalnie soli w Wieliczce i Klodawie.
Pozdrawiam
Też lubię jak za mnie deszczyk kwiatki podlewa :) Gdyby tak jeszcze chciał garnki umyć... :)
OdpowiedzUsuńJestem fanem carbonary
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Chyba od dziś ja też. Choć kaloryczność dania jest przerażająca...
OdpowiedzUsuńOtóż to!:)
OdpowiedzUsuńJUż to i owo zwiedzaliśmy w ten sposób. Ale co na żywo, to na żywo. Do Książa zawitamy chyba w okolicach Bożego Ciała.
OdpowiedzUsuńCo sie stalo - na targach spagetti nie bylo...
OdpowiedzUsuńW tym sezonie kwiatki różne sobie odpuściłam, wystarczą mi róże pod kuchennym oknem. Nie widzę musztardy w tej sałatce, jak dla mnie w grę wchodzi ocet balsamiczny (jest bezglutenowy)
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj ;)
OdpowiedzUsuńUpały, zatem podlewać trzeba.
Pięknych podroży nigdy dosyć :)
Pozdrawiam mile na udany tydzień :)
Ja z kolei nie potrafię się przekonać do balsamico...
OdpowiedzUsuńNo, trzeba podlewać, niestety... Ale roślinki się odwdzięczą!
OdpowiedzUsuńSkandal, prawda...
OdpowiedzUsuń