poniedziałek, 22 września 2014

Grande finale ekskursji

No i uciekł mi jeden obrazek! Zawsze coś głupiego wykonam, jeden zbędny klik i po ptokach...


No trudno! Kończę raport z wyjazdu dniem czeskim. Cele były dwa: zamek Frydlant i Harrachow, gdzie mamucia skocznia, Mumlansky wodospad i godna zwiedzenia ,,szklarka'', czyli huta szkła.


Realizacja planu napotkała na pewne trudności związane z nieznajomością czeskich realiów, zwłaszcza drogowych. Ale od początku...


Frydlant piękny, robiący naprawdę wrażenie. Dużo chodzenia w górę i w dół, piękne wnętrza, dobra przewodniczka. I trochę żal, że po drugiej stronie Karkonoszy tyle zabytków zupełnie niezniszczonych, nierozkradzionych.


Czegoś się muszę uczepić, bo bym sobą nie była. Zdziwiło nas, że Czesi nie mają takiej żyłki do biznesu jak nasi rodacy. Przy tak wspaniałym obiekcie nie ma żadnej infrastruktury dla turystów. Ani kawiarenki, ani sklepu z pamiątkami, nic. A toaleta w stylu późnego Gomułki - strach wejść... Czekaliśmy niemal godzinę, by uzbierała się grupa polskojęzyczna i nie bardzo wiedzieliśmy, co z sobą robić.


***


Nasyceni obrazami i wiadomościami z historii ruszyliśmy do Harrachowa. I się zaczęła droga przez mękę. Już bywając wcześniej w Czechach zauważyliśmy, że wszelkie informacyjne tablice na drogach są niewiele większe niż arkusz A-4. Trzeba mieć sokoli wzrok, by czytać na bieżąco. Natomiast pierwszy raz mieliśmy do czynienia z objazdem. Właśnie do Harrachowa. U nas w takich razach wielka żółta tablica z poglądowym rysunkiem itp. Tam skojarzyliśmy po jakimś czasie błądzenia, że takie małe pomarańczowe prostokąty wskazują kierunek.


Od połowy drogi zaczęła się niesamowita autowspinaczka. Pełna tak ostrych zakrętów, że przy nich osławiony ,,zakręt śmierci''w Szklarskiej Porębie to kaszka z mleczkiem. ,,Ziutka'' wskazywała w oszałamiającym tempie wzrost wysokości - 600 m.n.p.m, 700, 800, 900... Gdzieś między 800 a 900 minął nas szalony motocyklista. Pędził po tych zakrętach niemal kolanem dotykając asfaltu! A barierki przy zakrętach prawie nie występowały!


W końcu trafiliśmy do słynnych z zawodów narciarskich skoczni harrachowskich. Mamut rzeczywiście budzi respekt. Niestety, nie bardzo dał się sfotografować. Więc ujęliśmy jedną z pozostałych ośmiu skoczni. Zauważcie, że usiłuję nieudolnie wykonać symulację telemarku:


 DSC03112


Do ,,szklarki'', niestety, nie zdążyliśmy! Następne dziwactwo czeskie polega na tym, że wszystko się szybko zamyka. Sklepy generalnie o 17-tej, obiekty do zwiedzania ok. 15.30. Trudno, widziałam kilka hut szkła w Polsce, więc nie taka straszna strata. Tyle, że czeskie szkło specyficzne...


Wymienione korony zwydatkowaliśmy na obiad i piwne zakupy. Odważyłam się też na jedno czeskie wytrawne wino. Niczego bardziej procentowego nie nabyliśmy, bo znów  docierają wieści o metanolu ...


***


Pożegnanie z paniami z willi w Świeradowie wręcz wylewne! Naprawdę czuliśmy się tam wspaniale i chętnie powrócilibyśmy znów za rok lub dwa...


Drogę powrotną wymyśliliśmy sobie nieco dłuższą, ale przez nieznane rejony. A przede wszystkim chcieliśmy zobaczyć na własne oczy:


DSC03128


I powiem, że to miejsce robi wrażenie! Ładnie zagospodarowane otoczenie figury, nic nachalnego ani kiczowatego. Skromna kawiarenka u stóp postaci, ot, tyle, by chwilkę odpocząć, bo sporo przecież starszych osób miejsce odwiedza. I bardzo piękny widok na miasto...


***


No, to się rozpisałam, ale podróż była warta upamiętnienia. W końcu za jakiś czas mogę sobie zajrzeć i przypomnieć, jak było. Coraz częściej szukam właśnie na osobistym blogu tego, co z pamięci uleciało. Czasem nawet Małż prosi: - Sprawdź na blogu, kiedy się wydarzyło..., bo pewnie o tym pisałaś!

14 komentarzy:

  1. gratuluję kondycji, przejechaliście kawał drogi w niedługim czasie, chyba nikt na to nie zwrócił uwagi, sama jazda z północy na południe i z powrotem musiała być męcząca, a tu jeszcze aktywne zwiedzanie, góry, muzea. Podziwiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Symulacja telemarku profesjonalna :)

    Podróż faktycznie urozmaicona, macie z mężem ciekawe pomysły na wycieczki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo Ci ładnie w sukience . Masz bardzo ładne nogi które szkoda chować w spodniach-;))

    OdpowiedzUsuń
  4. W tymże Świebodzinie znajduje się najstarsza " Biedronka na świecie" Zbudowana dwa lata przed Chrystusem
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie Biedronka, tylko Tesco , ale reszta się zgadza :)

    Wycieczka super, a podobną drogą przez góry "na skróty" jechaliśmy do Liberca, w połowie spanikowałam tak, że musieliśmy się wycofać...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja tak kocham jazdę samochodem, że mogę jechać i jechać... Oczywiście wyłącznie w roli pasażera!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję za uznanie!:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Sukienka niezbędna w długiej podróży, bo każde spodnie po paru godzinach mnie uwierają... Nogi? Hm..., krótkie, niestety!

    OdpowiedzUsuń
  9. Też znam wersję o Tesco, ale i Biedronek kilka jest sprzed ,,naszej ery''.

    OdpowiedzUsuń
  10. Gdybym już w kraju nie bywała na podobnych drogach, też bym spanikowała...

    OdpowiedzUsuń
  11. Też robiłam telemarka :), ale w Garmisch-Partenkirchen. Tam też skocznia niczego sobie. Zdjęcia jeszcze nie widziałam; mam nadzieję, że wykonałam poprawnie :).

    OdpowiedzUsuń
  12. Czeskie drogi to małe piwko w porównaniu do dróg za wschodnią granicą. Kolega, który regularnie przemierzał czeskie drogi bardzo wygodną ciężarówką kilkunastotonową klął okrutnie- nam tylko raz niemal spaliły się hamulce, bo ślubnemu się wydawało, że jest Zasadą.To znaczy, że w Czechach niewiele się zmieniło- poza Pragą to obsługi ruchu
    turystycznego raczej nigdy nie było. Myślałam, że od naszego bywania w tamtych stronach coś się zmieniło, ale jednak nie. Za takie markowanie telemarku odejmują punkty;))
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. To dobrze, że sędziowie mieli przerwę na obiad!:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Możemy porównać...

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...