wtorek, 14 października 2014

,,A ty maszeruj, maszeruj...''

Zaszła konieczność udania się po recepty do pierwszego kontaktu. Zarejestrowałam się więc już w czwartek, na poniedziałek, na trzynastą punkt.


Jakiś czas temu zauważyłam, że nasze autobusy mają ,,na plecach'' inną nazwę przewoźnika. Ale nie skojarzyłam, że w związku z tym i godziny kursowania uległy zmianie. I to dość konkretnej. W niedzielę wieczorem znalazłam na stronie gminy aktualny rozkład jazdy, i tu... No, tak! Nie mam jak na 13-tą dotrzeć! Albo będę dwie i pół godziny przed czasem, albo się spóźnię o ok. 30 minut. Tak czy siak d..a!


Pięć po dwunastej wpadłam do szkoły z pytaniem, czy czasem ktoś z kadry nie kończy zajęć  po piątej lekcji i nie jedzie w stronę ośrodka. Niestety... - Złap okazję! - poradziła mi Hala. - Nie umiem! Jak widzę auto i powinnam machnąć, to mi jakoś ręka do tułowia przyrasta... - odparłam. - No, tak mam!


Wyszłam na szosę, popatrzyłam w lewo i prawo. I o 12.13 ruszyłam żwawym marszem. Pogoda była w sam raz, nie za gorąco, nie za zimno, bez wiatru praktycznie, co u nas rzadko się zdarza. Buty miałam wygodne.


Dystans 4,7 kilometra pokonałam w niezłym, jak na 60-latkę tempie - równe 40 minut! Nawet się specjalnie nie zasapałam, za to dotarłam dość mokra... I dosłownie za minutę weszłam do gabinetu. - Pani doktor! Proszę mi szybko zmierzyć ciśnienie i puls, bo nie wiem, czy jeszcze na pewno żyję... - zawołałam.


Nie było źle. Ciśnienie 140/90, tętno 120. - Może pani jeszcze maszerować! - orzekła fachowa siła medyczna.


Z mojej relacji  o wydarzeniu Małż wysnuł z gruntu fałszywy wniosek, że będę teraz z nim regularnie zasuwać po polach. Nic z tego! Lubię chodzić, w dodatku lubię dość szybkie tempo marszu. Ale wciąż ta sama trasa bezbrzeżnie mnie nudzi! W nowych miejscach natomiast mogę wędrować godzinami.


***


Całe szczęście, że to na wczoraj mój ,,marsz po zdrowie'' wypadł. Bo dziś lało od rana do siedemnastej ciurkiem! Przeszłam się tylko na godzinkę do szkoły, bo pani dyrektor zaprosiła na apel z okazji dzisiejszej.


Trwającym wciąż na nauczycielskich posterunkach życzę dobrych dzieci! I mądrych rodziców!


14 komentarzy:

  1. Mam nadzieje, ze spiewalas "a ty maszeruj, maszeruj glosno krzycz - niech zyje nam Wolodia Iljicz" bo jesli nie spiewalas, to marsz sie nie liczy:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ oczywiście! Li i jedynie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm... A bicykle też w grę nie wchodzą? Zawszeć to tem samem wysileniem, przecie dwakroć chyżej...
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
  4. I ta satysfakcja. Bezcenna. Za leki możesz zapłacić kartą. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. domyślam się, że nie miałaś odpowiednich sportowych butów ani stosownego do marszu wdzianka, tym bardziej wynik znakomity

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow, wynik niezły! :)

    Ja szybko nie umiem i nie lubię chodzić ...

    OdpowiedzUsuń
  7. U mnie do Biedronki jest 1 kilometr z mojego domu, a ja potrzebuje z grubsza przynajmniej 20 minut, a czasem i pół godzinki..

    OdpowiedzUsuń
  8. Marsze (a nawet biegi) teraz w modzie a przy ładnej pogodzie to czysta przyjemność :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przyjemność połączona z koniecznością w opisanym przypadku.

    OdpowiedzUsuń
  10. Też bym szła wolniej, gdyby nie było trzeba stawić się na czas!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja nie umiem wolno - albo szybko, albo wcale...

    OdpowiedzUsuń
  12. Buty miałam super wygodne!

    OdpowiedzUsuń
  13. Satysfakcja i uznanie kolegi Małża, piechura zawołanego!

    OdpowiedzUsuń
  14. Sztuki poruszania się owym wehikułem nie posiadłam, niestety...

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...