niedziela, 2 listopada 2014

Przyśpieszenie

Co roku szczególnie szybko mija mi czas od Wszystkich Świętych do Wigilii. Wydaje się, że to niemal dwa miesiące przecież, a jednak...


***


Wczoraj bardzo sprawnie udało nam się odwiedzić trzy cmentarze, bez korków i problemów z parkowaniem. Na czwarty, gdzie Rodzice i Babcia, poszliśmy przez las od Asi. Około pół godziny marszu. Przy okazji psy się wybiegały. Potem Michał ze zwierzakami został, a my w trójkę poszliśmy na grób. Ludzi było mrowie, bo godzina taka wczesnopopołudniowa. Potem obiad u dzieci i do domu, odsapnąć po podróżach...


Zaraz po powrocie jeszcze musiałam upiec chleb, bo  Małż zapomniał w piątek nabyć. Już trochę odwykłam, ale jakoś się udał.


***


A propos chleba przypomnę, że w naszej, liczącej ponad 800 dusz wsi, aktualnie nie ma ani jednego sklepu! Pracujący w mieście i zmotoryzowani robią zakupy bez problemu, ale sporo jest osób starszych, samotnie prowadzących gospodarstwo domowe i tu już kaplica! Owszem, codziennie prócz niedziel przyjeżdża samochód z pieczywem i dwa razy w tygodniu busik ogólnospożywczy. Ale już mięsa czy wędliny nijak nie sposób dostać...


Nasza miejscowa pani sklepowa swój obiekt zlikwidowała w sierpniu i zachowuje się jak pies ogrodnika. Sama nie otwiera, a wynająć nie chce, choć było kilkoro chętnych. Drugi sklep w październiku zburzono, ma niby powstać większy, ale na razie o odbudowie jakoś cicho... Średniowiecze normalnie!


***


Wracając do tytułowego przyśpieszenia - zawsze zaraz po 1 listopada zaczynam pomału rozmyślać o Świętach. W końcu to logistyczne wyzwanie! Co jakiś czas wypuszczam się do Gdańska celem poszukiwania prezentów. Pomału chyba będziemy zmierzać ku ograniczeniu ich ilości, wszak grozi nam już niedługo podwójna licha emeryturka... Trzeba więc stopniowo przestawić rodzinę na program minimum! Nie będzie łatwo się przeorientować po latach ,,dobrobytu''...


***


Parapety wreszcie uwolnione od orzechów! Cały urobek już dostatecznie wysechł. Rozparceluję teraz pomiędzy chętnych i będzie więcej miejsca w kuchni! Codziennie łupię po ok. 20 sztuk dla Małża.  Sama nie spożywam, bo mi nie służą... Jeszcze ani razu nie trafiłam na egzemplarz pusty lub spleśniały!






8 komentarzy:

  1. No popatrz - a ja wydziwiałam dziś widząc choinki w tesco, zwłaszcza zdumiał mnie widok choinki w kolorze ....kwiatu fuksji. Zielona i złocista też były. Ogólnie martwi mnie perspektywa świąt - nie jestem miłośniczką takich imprez.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja uwielbiam Boże Narodzenie, ale ma też to święto aspekty, które mnie przyprawiają o ból głowy... Za to efekt finalny jest zawsze bajkowy! O, zrymowało się...

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie musi wielu ludziom być ciężko bez sklepu. A może warto byłoby poszukać na jakimś targu sprzedawców ryb, mięsa i wędlin (bo przecież są mobilni, żeby móc jeździć z jednego na drugi) i powiedzieć im, że się taka okazja nadarza?

    OdpowiedzUsuń
  4. Widać nie bardzo się opłaca prowadzenie jedynego sklepu w okolicy.... ;/

    OdpowiedzUsuń
  5. No właśnie . Wyniosłem orzechy i całkiem o nich zapomniałem

    OdpowiedzUsuń
  6. Duzó by pewnie tacy obwoźni sklepikarze na naszych starszych paniach nie zarobili, niestety. Więc pewnie i chętnych by nie było...

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeśli się ma byle jaki towar, wysokie ceny, i w dodatku jest się mało sympatycznym dla klientów...

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak się ma schowek na orzechy, można zapomnieć!:)

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...