poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Nasze swojskie Chinatown

Jak już kiedyś pisałam, nasza wieś to stworzony stosunkowo niedawno zlepek trzech odrębnych od pokoleń miejscowości. Odrębnych nie tylko z racji nazwy, ale i statusu materialnego oraz obyczajowości.


Są takie dzielnice w wielu dużych i mniejszych miastach, które noszą nieoficjalnie nazwy takie jak Meksyk, Kanada, Palestyna itp. Rejony przypominające slumsy. Zamieszkiwane przez społeczność  ,,wykluczonych''... Gdzie brud, smród, ubóstwo i strach się zbliżyć bez ochrony.


Dziś miałam okazję obejrzeć z bliska naszą ,,chińską dzielnicę''. Od strony szosy ten fragment wsi nie wygląda aż tak źle. Ale gdy zajrzeć od zaplecza? Zgroza!


Podwórka zawalone wszelkiej maści śmieciami, odpadami, gruzem. Przy wiejącym dziś silnym wietrze  urządziły sobie własną edycję  ,,you can dance'' papierzyska i  foliowe worki. Gdzieś wdzięczy się sterta starych opon, ówdzie sklecone z byle czego straszne  szopki-komórki, obok stos popękanych w drebiezgi płyt chodnikowych... I cała gama innej ohydy!


Gdy jeszcze nasz kierowca-przewodnik zdradził, że jeden z wielorodzinnych  budynków to więzienny barak przetransportowany tu wprost z obozu koncentracyjnego Stuthoff, włos mi się zjeżył na głowie. Może stąd ta zła energia nie dająca się wyplenić od lat? Bo jakakolwiek współpraca z tubylcami jest tak trudna, że niemal niemożliwa. Bierność, marazm, beznadzieja. Za to wieczne pretensje do lokalnej władzy ogromne! I sporo międzysąsiedzkich konfliktów.


Przygnębiające doświadczenie.


Na sobotę sołtys planuje jakieś choćby pobieżne sprzątanie. Co z tego wyniknie? Czy mieszkańcy pozwolą sobie wydrzeć gromadzone latami  ,,skarby''?  Co to przecież mogą się przydać. Mam pewne obawy, szczególnie co do starszych osób. Skojarzył mi się taki odcinek ,,Rancza'', kiedy to księża z dziatwą szkolną postanowili uprzątnąć kilka najbardziej zaniedbanych obejść. Tymczasem sędziwi właściciele za nic nie chcieli oddać dziurawych wiader, obtłuczonych dzbanków, starych szmat i innego ,,dobrodziejstwa''....


***


 Mamy w pobliskim Tczewie wysypisko śmieci, gdzie za zupełną darmochę można wywieźć praktycznie wszystko. Korzystaliśmy już kilkakrotnie. Dlaczego więc niektórzy wolą np. stary kibelek wywieźć na skraj czyjegoś pola? Przecież i tak w garści tego nie niosą! Parę kilometrów dalej można oddać bez problemu. Pokazano nam dziś kilka miejsc totalnie zaśmieconych paskudztwami. Niektóre skalane dosłownie w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Bo wcześniej starannie oczyszczone przez uświadomionych ekologicznie obywateli. Ale i ci przestaną w końcu sprzątać, skoro praca z gatunku syzyfowych...


Sołtysowi od lat marzy się zgłoszenie naszego grajdołka do konkursu ,,Piękna wieś''. Ale z czym do jury, gdy spory fragment  tak zapuszczony?...



16 komentarzy:

  1. W każdej gminie jest ten problem choć cyklicznie przeprowadzane są akcje wywozu śmieci wielkogabarytowych to zawsze znajdzie się cwaniak któremu nie da się przetłumaczyć i nawet edukacja tu nie pomoże bo to jest dziedziczne.
    Z gromadzeniem "przydasiów" walczę na własnym podwórku i niestety przegrywam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Radzę zmienić tytuł, bo Chińczyków obraża.

    OdpowiedzUsuń
  3. Grażynko, są niestety tacy, którym jak nie wlepisz wysokiego mandatu lub nie dasz porządnie parę kopów w tyłek to niczego nie rozumieją. Nie da się ukryć, że jeśli się chce mieć porządek to trzeba stosować nie demokrację w stosunku do obywateli a "oświecony zamordyzm". Najlepszym dowodem tego jest Singapur. Oni mają "zakałę" w postaci Malajów. W związku z tym wszelkie mandaty są horrendalnej wysokości, w każdym bloku w windzie są czujniki moczu, nie wolno żuć gumy do żucia, rzucenie papierka na ulicę to mandat wys.120$, palenie w miejscu niedozwolonym też się nikomu nie opłaca. No i dzięki temu jest czysto i porządek.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oglądałam dawno temu film dokumentalny o Singapurze. Piękne widoki, w zasadzie reguły życia też zacne... ale było w tym wszystkim jednak coś przerażającego.
    Tak by się chciało, by inni szanowali zewnętrze swych domów, miast, wsi i grajdołków jak własny pokój. Choć i to może być pułapką ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. To musi potrwać, ale generalnie i tak idzie ku dobremu. Coraz mniej takich miejsc...

    OdpowiedzUsuń
  6. Szlachetny zamordyzm nie jest zły...:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Użyłam nazwy, którą się posługują sami mieszkańcy. Bez intencji obrażania kogokolwiek.

    OdpowiedzUsuń
  8. Syfiarze pewnie nigdy nie wymrą do końca, ale i poddawać się nie można.

    OdpowiedzUsuń
  9. Rzeczywiście wstrzeliliśmy się w temat. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. MIędzy nami blogowiczami jakieś tajemne porozumienia, czy co?:)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Grajdołek potraktować napalmem. Na ugorze posadzić drzewa i krzewy ozdobne i urządzić park. I wtedy zgłosić.
    Pozdrawiam w bojowym nastroju

    OdpowiedzUsuń
  12. Nasze sołectwo nie aż tak bojowe, a może szkoda...

    OdpowiedzUsuń
  13. opis typowy dla osiedla cygańskiego..
    ostatnio burmistrz jakiegos miasta pokazywał zdjęcia jak wyglada osiedle wybudowane pare lat temu za kwote 2,5mln. to co zrobili ci ludzie w zamian za pomoc jaką dostali.... to jakies nie porozumienie, ci ludzie nie maja godnosci i chyba nalezycie wyrobili sobie taką opinie na przestrzeni setek! setek lat!

    OdpowiedzUsuń
  14. Faktycznie, obejścia wokół domów i podwórka przydomowe w Anglii czy Holandii są zadbane. Nawet jeśli tylko pokryte cegłą i betonem, to zawsze czyste. A jeśli mają ogródek, to zawsze zadbany i ładnie skomponowany. Przyglądając się temu, często zastanawiam się, czemu w Polsce podwórka i zagrody ludzi we wioskach i miasteczkach takie nie są. Tzn. znajdzie się grono ludzi, którzy naprawdę dbają o swoje otoczenie, ale dwa domy dalej już naszym oczom ukazuje się składzik: beczek, opon, starej i zbutwiałej przyczepy od traktora, multum blach, siatek ogrodzeniowych, rurek, rzuconego drewna na zimę, dziwnych sprzętów typu ram od rowerów czy części samochodowych - a wszystko na szarej i wydeptanej ziemi - trawki nie uświadczysz. Zbieractwo? Bieda? Bo się przyda za 50 lat. Bo kupować nie trzeba będzie. Bo kiedyś w sklepach niczego nie było - to gromadziliśmy wszystko co popadnie, bo się przyda - chociażby na wymianę. A może to tylko polska mentalność? Kwestia charakteru danego człowieka?

    Ja nie gromadzę. Ale mój mężczyzna zbiera wszystko i upycha gdzie się jeszcze da. A tknąć tego nie wolno. Dziwni ludzie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Właśnie to niezrozumiałe przywiązanie do starych gratów to największa przeszkoda w uprzyjemnieniu krajobrazu. I takie myślenie, że co od tyłu, tego nie widać i po sprawie...

    OdpowiedzUsuń
  16. Nasi rodacy też potrafią! A Romowie bywają różni, nie powinno się generalizować.

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...