poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Święta, Święta i już po...

Wielkanocna Niedziela okazała się nad wyraz przyjemna, choć i zmęczyła nieco...


Raniutko, bo o ósmej wyjechaliśmy do Lipusza, do asinych Teściów. Ulice puste niemal, pogoda niezła, choć zimno. Tak sobie gwarzyliśmy o tym i owym i nagle, już niedaleko celu... Dwóch bardzo sympatycznych panów troszkę nam radość nadpsuło. Sto złotych i 4 punkty! Mimo to życzyliśmy sobie nawzajem wesołych świąt...


A w Lipuszu po śniadaniu tradycyjny spacer, bo bez tego pobyt nieważny. Zaliczyliśmy tzw. trasę emerycką, głównie ze względu na dwa z trzech piesków. Bo nasza staruszka, a Teściów sunia  nie lubi nadmiernego ruchu.


O dziwo, udało się nam wypić kawę na tarasie, przez pół godziny nawet słoneczko nieźle grzało, ale potem zagoniły nas ciemne  chmury i wiatr z powrotem pod dach...


Za dziesięć druga pożegnaliśmy gościnne progi i udaliśmy się do Pierworodnego na obiad i świąteczne delicje. Ze zdumieniem patrzyłam, jak moi wnukowie z rzadko u nich spotykanym apetytem domagali się kolejnych ,,parówek''. Nikt z dorosłych nie zdradził, że to wcale nie parówki, tylko upieczona cienka biała kiełbasa. Udała mi się zresztą nadzwyczaj tym razem. Hania podała swój aktualny specjał -  pyszne faszerowane papryki.


Już z trudem niejakim popróbowaliśmy mazurków, drożdżowej i gotowanej baby, kolejnego wspaniałego ciasta Hani z bezą i chałwą... A pomiędzy degustacjami opowiastki, anegdotki, śmiechy. Jak to w Święta...


***


A dziś sprawiłam sobie prezent, jaki marzył mi się od dawien dawna. Cały dzień w szlafroku! Kanapowo-książkowe absolutne lenistwo... Małż wyszedł na krótki spacer, ale zimny wiatr go szybko odstraszył. Za to wybraliśmy ostatecznie  miejsce na majowy wyjazd, znaleźliśmy nawet hotel i chyba jutro sobie zarezerwujemy pokój. Już się nie mogę doczekać!

6 komentarzy:

  1. Słowem, święta udane! :)

    Ja odwrotnie ;) W niedzielę leniuchowałam w domu po swojemu, w poniedziałek odwiedzałam rodzinkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Znaczy, co pan mąż miał zbyt ciężką nogę i zapomniał, że w takie właśnie dni policja namiętnie poluje, najchętniej zza krzaka.Szkoda tych 4 punktów.
    Nie lubię łażenia w szlafroku, wolę w dresie. Tak samo dobrze się w nim leniuchuje i szlaja po mieszkaniu:)) a jednak jest cieplej.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak czy siak obie miałyśmy po jednym całkiem wolnym dniu.:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój szlafrok jest bardzo ciepły, cieplejszy od dresu. A Małż? Lubi szybko...

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Antoni Relski8 kwietnia 2015 07:44

    I już po jak słusznie zauważyłaś
    Ja też szwendałem się po synowych teściach
    Spóźnione ale szczere - wszystkiego...

    OdpowiedzUsuń
  6. Taki to nasz los tułaczy...:)

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...