niedziela, 5 lipca 2015

Uff, jak gorąco...

Żeby się tak dało teleportować na Alaskę! Afrykańskie upały nie dla mnie stanowczo... Dobrze, że chociaż moje mieszkanko chłodne w ten czas spiekoty! Maksymalnie 23 stopnie w ciągu dnia...


Na roślinki aż żal patrzeć, kładą się pokotem. Mimo dwukrotnego dziennie podlewania. Tyle dobrego, że rozkwita wszystko w przyspieszonym tempie.


Wczoraj bardzo miły wieczór u mojej przyszywanej kuzynki w Wejherowie. Z okazji imienin małżonka. Śmiechu co niemiara, aż szczęki bolały... Na stole moc przysmaków, wola wobec takiego dictum osłabła, waga dziś pokazała... Szkoda gadać! Tydzień ,,ścisłego'' za karę...


Rano, gdy z mokrą głową kończyłam śniadanie, pojawił się niespodziewany, a uroczy gość, nasz przyjaciel z Podlasia. Gdy zapukał do drzwi, byłam niemal pewna, że to świadkowie Jehowy. Pora wszak dla nich typowa. A tu niespodzianka! Kwadrans później już by nas A. nie zastał, bo z kolei zbliżała się godzina naszego cosobotniego rytualnego wyjazdu na zakupy.


***


Planowaliśmy na dziś wyjazd do Ciechocinka. Nie pierwszy raz, jednak wciąż coś nam staje na przeszkodzie. Tym razem upał. Stwierdziłam, że nie dałabym rady zwiedzać słynnego ,,siedliska rozpusty'' przy takiej temperaturze. A szkoda, bo akurat przebywa na turnusie rehabilitacyjnym nasza Matka - szefowa Koła. Wstępnie się tydzień temu umawiałyśmy na spotkanie, a tu masz!


W przeciwieństwie do nas Asia nie mogła odwołać swojej dzisiejszej podróży do Krakowa. ,,Gotowała się'' tam, bidula nieźle... W akcie desperacji udała się na zwiedzanie Wawelu. Kolejki nie było, a we wnętrzach panował miły chłodek.


***


Sister przylatuje za tydzień. Marzy się jej wyprawa na grzyby. Tymczasem susza taka, że nawet nie ma co marzyć. Oby wreszcie popadało, ale tak solidnie, do głębi. Ciepło jest, może wtedy byłaby szansa...



12 komentarzy:

  1. Grzyby to chyba tylko w marzeniach w tym roku będą, bo jak twierdzą spece to w okresie, gdy się tworzyła grzybnia było zbyt sucho- przynajmniej w moich okolicach. Mnie też się marzy grzybobranie, może we wrześniu wyskoczę w Bory Tucholskie?
    Znajomi zakupili wiosną hydrożel do roślin - podobno dzięki niemu lepiej ziemia wodę trzyma. I zrobili rurki na wodę, które sięgają do samego dołu korzeni krzaków, co lepiej zdaje egzamin, niż tradycyjne podlewanie.
    Milego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Słyszałam o hydrożelu. Może to jakiś pomysł na suszę...

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Klarka Mrozek5 lipca 2015 23:35

    mamy w Krakowie piwniczne kawiarnie i puby położone tak głęboko, że mają stałą temperaturę i zawsze jest tam ciemno i zimo, ale można i na Wawel ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Antoni Relski6 lipca 2015 04:18

    Jak napisała Klarka, można i na Wawel
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Od dziewiątej rano nijak się dzieweczce z dobrego domu po lokalach pokazywać. Za to kulturalne zwiedzanie jak najbardziej!...

    OdpowiedzUsuń
  6. ,,Na Wawel, na Wawel, sopocianko żwawa''?

    OdpowiedzUsuń
  7. No prosze a tu leje i zimno. jeszcze kilka dni temu to grzalem chalupe nocami, bo wytrzymac nie mozna bylo.

    Wyskoczylem na tydzien nad Superior. Zatrzymalem sie nad Batchwana Bay w malutkim hotelu (resort) prowadzonym przez wredna Niemke, rekomensowana przez znakomite sznyclew z tymi austriackimi kluseczkami. A tam w szczycie sezonu temperatura okolo 10 stopni. Pan Mietek tak protestowal ze nie bylo kajakowania czy canoe'owania. Chcial tylko siedizec w pokoju i nawigowac ipadem.
    Zgroza.
    Jak zwykle jestem tutaj tylko przejazdem.

    Bywaj

    OdpowiedzUsuń
  8. Mietek - dziecko swoich czasów! Za to ,,wredna Niemka'' wyraźnie nie nadąża. Teraz przecież uśmiech non stop obowiązuje i życzliwość wobec klienta. Nawet tego z bardziej upierdliwych... Co nie znaczy, że Kolegę o coś takiego podejrzewam, bo gdzieżby!
    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  9. wyglada ze zatrzymalem sie tutaj na dluzej...do Niemki zagladam juz kilka ladnych latek, ciagnie mnie przyroda, lokalizacja, niemiecki wyszynk (z Berliner podanym w kuflu). Ryba swiezo zlapana z rusztu z takimi malymi ziemniaczkami i surowkami - glowe dalbym ze kucharz uczyl sie gdzies w pomeranii. Znam to ziolko nie od dzisiaj z falszywym usmiechem przylepionym i oczkami zwroconymi do nieba...do upierdliwych nie naleze z babskiem raczej nie gadam chyba ze musze, sprawy zalatwiam z synem ktory wyglada jakby byl w tym samym wielu co mamusia...


    mozesz odnalesc to na internecie hotel nazywa sie Salzburger Holf,

    a co do Mietka to niewatpliwie jest dziecieciem swoich czasow. Podpatrzyl passwords (chasla?) i sam sie zalogowuje do Ipadu czy Iphonu, potem to juz fraszka. problem ma tylko z moim Samsugiem ktory rozpoznaje odcisk palca, czego dziecie nie potrafi zrozumiec...

    Bywaj

    OdpowiedzUsuń
  10. no i wyszlo ch zamiast h - i jak tu wmowic ze to tylko literowka czyli wina klawiatury..

    Chyba zaloze sobie gadu-gadu. Wladziu opowiadal ze sie raczyl winem gadajac ze Zgaga poprzez gadu-gadu. Tez bym chcial

    OdpowiedzUsuń
  11. Niesamowite! ,,Za naszych czasów'' takich dzieci nie było!:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie korzystałam od dawna, ale czemu nie?

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...