... smalec z fasoli! Według przepisu z ,,Prowincji...''. Mówię Wam, cudo...
Swojski smalec uwielbiam, ale od lat się go wyrzekam, bo wiadomo - kalorie! I cholesterole różne... Raz, czasem dwa razy w roku trafi się okazja, by się skusić, najczęściej na naszych jarmarkach kołowych.
Przepis pani Enerlich bardzo mnie zaintrygował. Pomyślałam sobie, że jak nie wyjdzie, to żadna strata - fasola tania jak przysłowiowy barszcz, a nawet chyba tańsza. Mam akurat w domu pół kilo, cebulę też, niczego więcej praktycznie nie trzeba.
Wczoraj na noc namoczyłam ,,pięknego Jasia'', zalewając wrzątkiem. Dziś ugotowałam do zupełnej miękkości i zaczęłam porcjami wrzucać do rozdrabniacza. I tu przeszkoda - coś się blokowało, nie chciało na jednolitą masę się uformować. Wtedy sobie przypomniałam, że należało pozostawić trochę wody z gotowania i dolać. Ruszyło jak z płatka.
Lenistwo moje sprawiło, że mniej więcej połowę surowca zniszczyłam. Do fasolowej masy należało dodać przyrumienioną cebulkę. Nie chciało mi się w drobną kosteczkę kroić, więc wrzuciłam znów do maszyny. I to był błąd! Nie umiem wytłumaczyć, co się dokładnie wydarzyło, ale papka cebulowa nie chciała się wcale rumienić, a w dodatku po połączeniu z fasolą całość okazała się wyraźnie gorzka... Chyba za dużo soku cebula puściła.
Na szczęście zostały mi jeszcze co najmniej dwie spore garście ,,Jasia''. Tym razem cebulę posiekałam, zrumieniła się elegancko. Posoliłam, popieprzyłam, dodałam garść majeranku i troszkę suszonego lubczyku. Spróbowałam... Kochani! Odlot...
Oczywiście, też nielicho kaloryczny to specjał. Tyle, że w miejsce tłuszczu mamy głównie zdrowy błonnik. I nie będziemy przecie jeść łyżkami. Małż posmakował, pochwalił. Jutro przybędą dziecka mniejsze, zobaczymy, jak im się spodoba.
Następną porcję zrobię na Piernikalia. A może za rok wybiorę się z tym ,,smalcem'' na kolejny konkurs?...
***
Od jutra czeka nas dość długa rozłąka z Asią. Zobaczymy się znów dopiero pod sam koniec lipca. Gdy nam dziecię wróci z trzytygodniowej trasy po Szwecji... Ledwo zdąży się zobaczyć z Sister i Szwagrem. Jak dobrze, że wynaleziono komórki!
Aż zgłodniałem
OdpowiedzUsuńZgroza bom w pracy
Pozdrawiam
Smalczyk zacny! Dzieciarnia pochwaliła...
OdpowiedzUsuńdźbry....po długiej nieobecności..
OdpowiedzUsuńooo proszę :))) ten smalec to podobno pychota...
u nas jeszcze króluje pasta z bobu, z koperkiem!
namówię Zu, fasolka jest, a ona od trzech miesięcy wege...obie Córeszki,zresztą, niech cudują :)
Hej, Kochana! Jak dobrze Cię tu spotkać... Z tym wege spoko, pewnie szybko minie! Buziaki!
OdpowiedzUsuńnie wiem,czy minie...Zu na dodatek albo bezlaktozowa,albo jeno kozie przetwory...
OdpowiedzUsuńskubana,nie je mięsa,a tak lubiła:)...no i kosmetyki wege też..no powiem Ci,dzieje się..
Permanentnie zimą robię smalec z oleju kokosowego, bo olej kokosowy nie tuczy. Wpierw podrumieniam na niewielkiej ilości oleju kokosowego pokrojoną drobno cebulę, potem dodaję resztę oleju, dokładnie mieszam, minutę podsmażam wszystko razem, przelewam do kamiennego garnuszka.
OdpowiedzUsuńOlej kokosowy ma to do siebie, że postać stałą przybiera w temp. poniżej +25 stopni.Poza tym olej kokosowy zawiera cała gamę potrzebnych nam
składników i...likwiduje zaparcia.
Miłego, ;)
W dobroczynny wpływ oleju kokosowego wierzę bardzo, choć jeszcze go nie próbowałam. Póki co, i fasolowa koncepcja mnie satysfakcjonuje.
OdpowiedzUsuńSorry, taka mamy młodzież?...:)
OdpowiedzUsuń