Ależ nam się rozwinął przemysł zniczowy! Stoi człowiek w sklepie, patrzy, i nijak nie wie, co wybrać. Czy te fioletowe ze srebrną różą, czy białe z ,,janiołem'', czy mozaikowe we wszystkich kolorach tęczy, czy z brokatową Matką Boską po prostu...
A jeszcze rozmiary! Co rok większe, niedługo trudno będzie na nagrobku zmieścić.
Przy kwiatach znów o decyzję niełatwo. Kiedyś, kiedyś, w zasadzie tylko białe wielokwiatowe chryzantemy bywały na 1 listopada. Teraz oczopląsu idzie dostać od rozmaitości barw i kompozycji.
Sztucznych kwiatów nie lubię i nigdy nie nabywam, wszakże przyznać trzeba, że prócz wersji iście ,,odpustowych'' trafiają się naprawdę estetyczne okazy. Bardzo podobne do wytworów natury...
***
Nie ukrywam, że jeżeli chodzi o postęp w kwestii Święta Zmarłych, najbardziej cieszy mnie, że cmentarze nie pachną już w tym dniu naftaliną! I nie panuje taka jak niegdyś, gdy byłam dzieciakiem, ponura atmosfera... Ludzie nie szepczą, lecz mówią półgłosem, dzieci nie muszą być ,,kneblowane'', znajomi witają się serdecznie, a nie sztywnym podaniem prawicy. Nastrój jest uroczysty, ale nie... (nomen omen) grobowy?
Nie jestem bynajmniej za tym, by na polskich cmentarzach urządzać fiestę w stylu meksykańskim. Z muzyką i biesiadami. Jednak ta ponurość zapamiętana z dzieciństwa sprawiła, że przez długie lata 1 listopada był dla mnie dniem bardzo nieprzyjemnym. Na szczęście to już przeszłość...
Od jakiegoś czasu lubię odwiedzać cmentarze. Szczególnie w niewielkich miejscowościach. Najbardziej te stare, trochę zapomniane, gdzie imiona i nazwiska zmarłych już nieco zatarte, gdzie ząb czasu zrobił swoje... Takie jest np. miejsce wiecznego spoczynku mojego dziadka ze strony Mamy. Wśród ogromnych starych drzew... Z niesamowitym klimatem. Ludzi tam zwykle w święto niewielu, bo nowych grobów nie przybywa, a najstarsze pochodzą z początków XX wieku. Znajomi Rodziców, których kiedyś tam co roku spotykaliśmy, wszyscy już ,,po drugiej stronie''. Ale pochowani gdzie indziej...
Trudno wietrzyć na sobie futra w temperaturze +10 st.C - stąd zapewne brak naftaliny.Chociaż w ubegłym roku moje powonienie zostalo wystawione na cierpliwość w stycznosci z niezbyt wiekową modnisią w futrze.A przecież są inne (naturalne) sposoby zapobiegania molom.
OdpowiedzUsuńA duże znicze, wg mnie, mają racje bytu, bo jak wstawisz wkład 6 dniowy, olejowy ,to masz spokój na prawie tydzień.
Mam prośbę - gdybyś mogła przypomnieć, kiedy podawałaś przepis na ten smalczyk grochowy(fasolowy?) , to go sobie poszukam.Będę b.wdzięczna.
Pozdrawiam
Najczęściej robię sama ozdoby, np. wianuszki róż z klonowych liści. Świetnie się trzymają, nic się z nimi nie dzieje i dziwnym trafem nikt tego nie kradnie. Ponieważ na cmentarzu bywam raz do roku, tydzień przed 1 listopada, przestałam kupować chryzantemy w doniczkach, bo te doniczki wyparowują. Poza tym, nawet gdy nie wyparują, to po przekwitnięciu lub nocnych przymrozkach wyglądają mocno nieciekawie. Już od kilku lat można kupić naprawdę ładne sztuczne kwiaty- na tyle ładnie wykonane, że postawione w domu, w wazonie dopiero z odległości 0,3m widać, że to sztuczne. Takie właśnie kupuję a potem wplatam je w wianek z jedliny. A na grób przyjaciółki zrobiłam bukiet róż z klonowych liści.
OdpowiedzUsuńNiektóre znicze wręcz porażają swą wielkością i wystrojem.
Miłego, ;)
Tłum napierający na cmentarne bramy właśnie w tym jednym dniu w roku nadal mnie przeraża. Tak samo jak wtedy gdy byłem dzieckiem
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pogrzebię w archiwum i podam.
OdpowiedzUsuńNie mam talentu do robót ręcznych, szkoda... Chętnie robiłabym własne i trwałe kompozycje. Kupne jakoś mi nie podchodzą...
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest...
OdpowiedzUsuńPost z 2 lipca pt. ,,Zrobiłam...'' Można też szukać na facebooku - KGW Grabinianki. Pozdrówka!
OdpowiedzUsuńSerdeczne dzięki !!!!!!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię dzień Wszystkich Świętych, dobrze mi się kojarzy. Raczej właśnie już z tą przyjemniejszą atmosferą. To dzien, kiedy często widujemy się z dawno nie widzianą rodziną...
OdpowiedzUsuńMnie brakuje tych starych, "prawdziwych" zniczy - nie lampionów, tylko tych odkrytych, z woskiem. Wiem, że mniej praktycznie, ale jakoś tak...
Czasem jeszcze można je spotkać. U nas bywają...
OdpowiedzUsuńna jedny z cmentarzy nieopodal gor swietokrzyskich jest otoczony starymi drzewami skromny grob mojego prapradziadka. Poza nazwiskiem i datami kazal sobie wyryc tylko dwa slowa "Powstaniec Styczniowy". Pradziadkowi sie udalo i ma zupelnie normalny "zdowaskowy" napis. Za to moj dziadek juz na zupelnie innym cmentarzu "poniemieckim" jak to mowilismy, kazal wyryc sobie tylko jedno slowo "legionista". Obaj doczekali wolnej Polski jeden tej z 18 drugi z 89. Obaj zostali pochwani na "obcej ziemi". Pradziad po stlumieniu powstania musial uchodzic z wilenszczyzny przed ruskimi do kongresowki. Dziadek z tejze kongresowki uchodzil przed komuchami. Roznica byla istotna ruskie przymykaly oczy na nadspodziewany wyroj paniczykow kresowych, podczas gdy komuchy msciwe byly. Dziadka odnalazly i posadzily.
OdpowiedzUsuńMnie pogoniono jeszcze dalej. Mam nadzieje ze jestem ostatni co uchodzic musial.
Nadzieję podzielam. Szkoda, żeś uszedł...
OdpowiedzUsuńWolę dzisiejsze Zaduszki na cmentarzu. cisza i spokój
OdpowiedzUsuńJak blisko na cmentarz, to oczywiście. My mamy wszędzie daleko...
OdpowiedzUsuń