piątek, 23 października 2015

Znów od kuchni nieco

Przygotowania do tegorocznych Świąt zaczęłam wczoraj. Od czego? Znacie mnie już trochę, więc możecie się domyślać, że, oczywiście, od nastawienia nalewki! Najlepszej, ale i najdroższej z tych, jakie  kiedykolwiek robiłam. Czyli tzw. nalewki farmaceutów.


Litr spirytusu, kilo cukru, litr mleka i kilogram cytryn. Z tych ostatnich jedna ze skórką, reszta bez, pokrojone w plasterki i wypestkowane. Siedzi to wszystko w słoju w ciemnym miejscu około miesiąca i na początku wygląda dość obrzydliwie. Potem mleko pod wpływem alkoholu i kwasu ścina się na twaróg, który z czasem opada na dno, a na górze zbiera się cudowny, aksamitny eliksir!


,,Procentowy'' serek można post factum wykorzystać, np. robiąc z niego sernik, oczywiście  tylko dla dorosłych.


***


Z cyklu ,,potrawy lubiane-zapomniane''.


Od dawna już nie robiłam dania, które nazywam zapiekanką Karolci. Albo ,,leniwcem''. Podawałam tu kiedyś przepis, ale może przypomnę, bo a nuż ktoś nie ma pomysłu na szybki obiad weekendowy.


Danie składa się z mielonego mięsa, pieczarek, cebuli i ryżu. Warzywa trzeba, niestety, pokroić. Ale to jedyna praca. Potem bierzemy naczynie żaroodporne, wylepiamy spód połową mięsa (doprawionego według gustu), na to sypiemy torebkę surowego ryżu, potem połowa pieczarek i cebuli, znów ryż, pieczarki, cebula, trzecia torebka ryżu i na koniec druga część mięsa. Pomiędzy warstwy sypiemy ziółka różne i zieleninę. Zalewamy wszystko mniej więcej litrem rosołku (może być z kostki) zmieszanego z kilkoma łyżeczkami koncentratu. I do piekarnika na 180 stopni i co najmniej półtorej godziny.


W moim wykonaniu to bardzo duża porcja, bo mięsa kilogram, pieczarek i cebuli po pół. Ale! Najlepiej ta zapiekanka smakuje na drugi, a nawet na trzeci dzień...


***


Wczorajsza nocna wichura, kontynuująca się znów od rana, przyniosła efekt w postaci bardzo owocnego orzechobrania w dżungli mojej naprzeciwko tarasu. Nawet teraz przez otwarte okno słyszę, jak kolejne egzemplarze spadają... Rano znów się przedrę przez płot!


***


A w niedzielę chyba skoczymy ostatni  raz w tym roku do lasu. Ponoć jeszcze się trafia na grzybki... Skoro nabyłam suszarkę, trzeba by coś na nią położyć?


 

17 komentarzy:

  1. Co to jest torrebka surowego ryzu? Musze znalesc kanadyjski odpowiednik zanim wsadze do piekarnika...

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest po prostu ryż nieugotowany! U nas występuje w torebkach po 10 deko.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za przepis -bardzo lubię zapiekanki, a już najbardziej takie proste:)))
    A na serniczek chętnie bym wpadła;)
    pozdrawiam:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Od lat kilku używam tylko i wyłącznie włoszczyzny mrożonej, która jest podziabana w zgrabne paski.
    Zaintrygowałaś mnie tą nalewką, a właściwie tym serem dla dorosłych.
    W nomenklaturze moich znajomych "nalewka farmaceutów" to syrop "tussipect" wzmocniony spirytusem.
    A to mleko ścina się raczej pod wpływem cytryn, a nie alkoholu.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj
    Dobra nalewka- warta zachodu, smaczna i na zdrowie :) Farmaceuty jest mi znana, robiłam ja i bardzo smakowała gościom, polecam :)
    Mam i ja kilka smaków tegorocznych i z ubiegłych lat- wszystkie na specjalne okazje :)
    Pozdrawiam smacznie i serdecznie na udany nowy tydzień :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię zapiekanki, a Twoja brzmi bardzo interesująco, wiec chyba spróbuję.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tussipect wolę solo...

    OdpowiedzUsuń
  8. Właśnie po to są nalewki - na specjalne okazje!

    OdpowiedzUsuń
  9. Wadą tej akurat jest naprawdę długi pobyt w piekarniku. Czasem wstępnie podgotowuję ryż, by przyspieszyć.

    OdpowiedzUsuń
  10. nieugotowany taki normalny czy ten ktory zalewa sie woda i jest gotowy w 5 minut?

    OdpowiedzUsuń
  11. Normalny, z tego błyskawicznego to po 1,5 h chyba by glut wyszedł..
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Cierpliwość to ja akurat mam, więc mi to nie straszne. Ale ryż tez bym podgotowała na wszelki wypadek.

    OdpowiedzUsuń
  13. Orzechy mamy dwa - jeden wcześniejszy, z niedużymi orzechami, a drugi, o 2 lata starszy, późniejszy, z bardzo dużymi. Zbieramy od początku października, ale chyba już był ostatni wysyp, więc damy sobie spokój i zostawimy resztę dla miejscowej fauny. Ostatnio nakryłam naszego dzięcioła na wyjadaniu orzechów. Nie zbiera spadłych, woli wykuwać dziury w wiszących jeszcze orzechach w zielonych łupinach i jeszcze ich pilnuje, bo krzyczał na mnie jak je ostatnio zbierałam pod drzewem. No, ale starcza i dla niego i dla nas.

    OdpowiedzUsuń
  14. A to zmyślne ptaszysko! Mój okoliczny dzięcioł chyba woli inne dania, bo naddziobanych orzechów nie spotkałam...

    OdpowiedzUsuń
  15. Ruda dzieki

    Moje IQ nie jest takie na jakie wskazuja moje kulinarne pytania :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Samokrytyka jest cennym objawem, ale nie przejmuj się.Głupawka każdego -zwykle w najmniej odpowiednim momencie- dopada. Mnie też !
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Żyję,żyję

 Ale co to za życie... Moje trzydniowe chemie szpitalne, zakończone w kwietniu, nic nie dały. TK wykazało, że to co miało się zmniejszyć, ur...